Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Roztropka i Spółka. Rozdział 3

Tags: siauml

Rozdział 3
Siostry Pik

Wszyscy patrzyli wstrząśnięci na Michalinę zamkniętą za szklaną barierą. Z daleka słychać było pohukiwanie sowy.
― Przepraszam, pani Roztropko?
Roztropka wzdrygnęła się i odwróciła głowę w kierunku stojącego nieopodal nieśmiało skrzata, który trzymał w rękach ogromny kapelusz.
― Tomasz! Zupełnie zapomniałam…! ― wykrzyknęła Roztropka. ― Tomaszu, to nie jest najlepszy moment. Mamy tu poważny kłopot…
Terrodor podleciał do lustra i zapukał w jego powierzchnię. Siedząca po drugiej stronie Michalina spojrzała zdziwiona na małego ducha.
― Ona chyba coś mówi… ― powiedział Terrodor. ― Co mówisz? ― krzyknął donośnie. ― Nie słyszę! ― I potrząsnął głową.
― O, wielkie nie… b… ba ― wyjąkał Tomasz, nadal ściskając w ręku swój kapelusz, teraz dużo mocniej. ― Czy to… duch? ― I cofnął się o kilka kroków, ze wzrokiem utkwionym w Terrodorze.
Roztropka zerknęła bystrze na Tomasza, który wyraźnie poszarzał na twarzy.
― Nie ma się czego obawiać, Tomaszu. To tylko Terrodor ― rzekła prędko Roztropka uspokajającym tonem.
Terrodor uśmiechnął się szeroko na widok przerażonego skrzata. Roztropka westchnęła.
― Pewnie przyszedłeś dowiedzieć się, co z jeżem? ― powiedziała. ― Mam na to dobry sposób, Nazbieraj w lesie malin i zostaw je w kobiałce na polanie w lesie. Twój jeż na pewno się w nim zgubił.
― M… maliny? ― Tomasz wciąż się jąkał ze zdenerwowania.
― Jest powszechnie wiadomo, że jeże domowe mają słabość do owoców leśnych. Zrób tak, a twój jeż z pewnością wróci do ciebie.
― No… no dobrze. Dziękuję, Roztropko ― Tomasz odwrócił się, by odejść, gdy wtem wielki cień padł na miejsce, w którym stał. Wszyscy spojrzeli w górę. Cień powiększał się i nagle z nieba sfrunął olbrzymi puchacz, kierując się w stronę skrzata.
― Na ziemię! ― krzyknął Oskar i wszyscy rzucili się na trawę. Puchacz krążył nad nimi przez chwilę, po czym odleciał, pohukując.
― To znowu ta sowa! ― zawołał Julek.
― Nie wiem, co jej się stało. Zwykle nie poluje na skrzaty… ― powiedziała Roztropka, podnosząc głowę i spoglądając za puchaczem.
― O, moje kości… ― stęknął Oskar, wstając z ziemi. I właśnie, gdy się podnosił, zegarek, który wcześniej oglądał, wyślizgnął mu się z kieszeni i uderzył o ziemię.
Dał się słyszeć cichy trzask.
― Co, do kurzej łapy? ― powiedział Oskar.
Nagle zegarek zaczął świecić, a nad ich głowami pojawiła się kulista głowa złocistego koloru. Głowa otoczona była promieniami, tak, że przypominała słońce, a jej twarz wyrażała znużenie.
― No, i po co znowu mnie budzisz? ― wymamrotała.
― Co takiego? ― podrapał się w głowę Terrodor, zsuwając na bok swój melonik.
― Kim jesteście? ― spytała twarz. ― I gdzie jest Maurycy?
― Kto to jest Maurycy? ― zapytał Oskar.
― Mag, który pomaga rządzić Księstwem Lodu. Rozumiem, że zostałem przeniesiony w inne miejsce?
― Zaraz, zaraz… A kim ty właściwie jesteś?
― Nazywam się Voyero. Dotychczas na usługach Maurycego, teraz wygląda mi na to, że na waszych. Czego chcecie się dowiedzieć?
― Co to za dziwne urządzenie, w którym mieszkasz? ― spytała Zapominajka.
― Mówisz o Podglądaczu? To mechanizm, dzięki któremu można zobaczyć, kto co robi w danym momencie.
― Można kogoś podglądać? Ależ to bardzo ciekawe! ― zawołała Zapominajka. ― Jak to działa?
― Chcesz powiedzieć, że nie wiecie? To w jaki sposób udało wam się mnie włączyć?
― Eee… Zegarek, znaczy, Podglądacz, upadł mi na ziemię ― przyznał Oskar.,
― Amatorzy… ― westchnął Voyero. ― Może powiesz mi jeszcze, że nie jesteście magami?
― No… nie…
― Ale twoja pomoc bardzo by się nam przydała ― rzekła Roztropka. ― Ktoś uwięził pewną małą dziewczynkę w lustrze i chcemy się dowiedzieć, jak ją uwolnić.
― Uwięził w lustrze? ― Voyero zastanowił się przez chwilę. ― To się jeszcze nie zdarzyło… Jak mogę wam pomóc?
― Czy możesz nam powiedzieć, kto to zrobił? ― spytał Julek.
― Ja nie działam w ten sposób! ― zdenerwował się Voyero. ― To wy mi powiedzcie, kogo chcecie podejrzeć, a ja wam go pokażę. Możecie też cofnąć czas na Podglądaczu. Naciśnijcie tylko niebieski przycisk, a ustawicie datę.
― A czerwony przycisk? ― zapytał zaciekawiony Oskar.
― Nim ustawicie czerwone wskazówki na odpowiedniej godzinie. A zielonym przyciskiem możecie włączyć i wyłączyć Podglądacz, czyli mnie.
Oskar podniósł zegarek z ziemi. Nacisnął niebieski guzik i w małym okienku pod wizerunkiem twarzy Voyera ukazała się data. Nacisnął go raz jeszcze i data zniknęła.
― Musisz nim pokręcić… ― Voyero obrócił oczami.
Niebieski guzik rzeczywiście był pokrętłem, podobnie jak czerwony. Oskar przyjrzał się urządzeniu i podniósł głowę.
― To nam nie pomoże. Nie wiemy, kogo właściwie chcemy szpiegować ― powiedział.
― Poczekaj chwilę ― rzekł Terrodor. Odwrócił się w stronę lustra i zapukał po raz kolejny w jego powierzchnię. Michalina siedziała na podłodze z brodą opartą na kolanach, ale wstała, gdy zobaczyła Terrodora.
― Michalina! Kto… to… zrobił? ― wykrzyknął duch, otwierając szeroko usta. Michalina przez chwilę stała bez ruchu, jakby nie wiedząc, o co chodzi, po czym nagle wstała i zniknęła wszystkim z oczu.
― Dokąd ona poszła? ― zapytała Zapominajka.
Ale zanim zdążyli się zmartwić, Michalina wróciła, trzymając w ręce kartkę papieru. Podniosła ją tak, że zobaczyli napisane na niej dwa słowa: „Siostry Pik”.
― Siostry Pik? ― zdziwił się Oskar. ― A któż to taki?
― Nie wiem, ale możemy to sprawdzić ― powiedziała Roztropka. ― Voyero, pokaż nam, co robią teraz siostry Pik.
― Musicie odpowiednio ustawić wskazówki i datę ― podpowiedział im Voyero.
― Ustaw na dzisiaj rano ― zwróciła się Roztropka do Oskara.
Zrobił to, i nagle twarz Voyera zniknęła, a w jej miejscu pojawiła się przezroczysta, lekko srebrzysta kula, która zaczęła wirować nad ich głowami. Wtem w kuli ukazała się czyjaś ręka pukająca do drzwi. Obraz rozszerzył się i po chwili ujrzeli małego, chudego człowieka stojącego na progu starego, zapadającego się domu o ponurym wyglądzie. Drzwi otworzyły się.
― Kto tam, do kaduka? A, to ty ― rozległ się skrzekliwy głos. Jego właścicielka była dość młodą osobą, ubraną w podartą, połataną błękitną suknię, a w jej upudrowanych na biało, spiętych w kok włosach widniała wielka, czarna spinka z główką w kształcie kruka.
― Gdzieś ty się podziewał tak długo?
― Bardzo przepraszam, pani Pik… ― wymamrotał człowiek. ― Nie udało mi się dostarczyć ostatniego lustra we wskazane miejsce… Wypadło mi gdzieś po drodze.
― Tak, tak, wiemy już o tym ― wycedziła przez zęby pani Pik. ― Przez ciebie ktoś inny uwiązł w lustrze. Twoja niekompetencja jest nie do przyjęcia. Nie zapłacę ci.
― Ależ… Proszę pani…
― Nie było doręczenia pod właściwy adres, nie będzie zapłaty. Czy pozostałe zwierciadła trafiły w odpowiednie miejsce?
― Tak, tak. Właśnie wracam z Księstwa Lodu, wszystko tam poszło zgodnie z planem…
― A Lililandia?
― Doręczyłem lustro tej młodej panience, tak, jak pani kazała. Może jednak zapłaci mi pani?
― No, dobrze. Ale tylko połowę tego, co uzgodniliśmy. Przez ciebie mamy duży kłopot. ― Pani Pik cofnęła się do wnętrza domu i wróciła chwilę później z małą, białą, brudną portmonetką, z której wysupłała pieniądze. Wręczyła je posłańcowi.
― Proszę. A teraz zejdź mi z oczu.
Człowiek podziękował i szybko odszedł, a kobieta zamknęła za sobą drzwi.
― Ta kobieta to jedna z sióstr Pik! To ona uwięziła Michalinę! ― wykrzyknął Terrodor.
― Tak, tak, nie przeszkadzaj ― powiedziała Roztropka, ciekawa, co będzie dalej.
Obraz zmienił się i tym razem w srebrnej kuli ukazało się wnętrze domu: mała, obskurna kuchnia. Stały w niej dwie osoby – kobiety o niemalże identycznych rysach
twarzy. Jedną z nich widzieli już przed chwilą; druga była tego samego wzrostu, ubrana w poplamioną czymś ciemnym czerwoną suknię, a swoje brązowe włosy miała zaplecione w spięty na czubku głowy warkocz. Jedyną cechą odróżniającą ją od siostry był ogromny pieprzyk na policzku. Przeglądała ona właśnie jakąś książkę, gdy jej siostra odezwała się do niej w te słowa:
― Mam już dosyć tej nauki! Czy nie możemy dać sobie z tym spokój?
Jej siostra podniosła głowę znad książki.
― Wiesz, że nie uda nam się przeprowadzić naszego planu do końca, jeżeli nie poznamy magii.
― Ależ to bezsensowne! Uczyłam się cały wczorajszy dzień zaklęcia gotującego wodę i nic z tego nie wyszło! Woda wyparowała!
― Musisz próbować dalej ― powiedziała jej siostra i jakby bez zastanowienia wzięła do ręki drewnianą różdżkę leżącą na stole, kierując ją w stronę dużego, mosiężnego czajnika stojącego na kuchence. Słychać było delikatny świst i woda w czajniku zaczęła wrzeć. Kobieta o białych włosach spojrzała na nią ze złością.
― Widzę, że tobie się to udało opanować ― powiedziała z niechęcią. ― Powiem ci, Anielka, że ostatnio zrobiłaś się jakaś dziwna. Nic, tylko siedzisz z nosem w książkach. Nie poznaję cię.
― Ty za to nic nie robisz cały dzień, tylko stoisz przed lustrem ― odpaliła Anielka. ― Przestań się mnie czepiać, dobrze? Ja przynajmniej robię coś pożytecznego.
― A ja nie?! ― Jej siostra wzięła się pod boki. ― Pilnuję przecież naszych więźniów! To ja im zanoszę jedzenie! Ta książka, którą czytasz, to jedna z tych książek?
― Tak ― Aniela zamknęła księgę i pogładziła dłonią okładkę. ― Napisał ją ten czarodziej. Nie jest jeszcze skończona, ale zapowiada się nieźle.
― I co? Pokonamy smoki?
― Wygląda na to, że pokonamy ― Aniela uśmiechnęła się pod nosem. ― Ale nie dam jej jeszcze Tobiaszowi do zaczarowania. Odello musi napisać więcej.
― Naprawdę tak uważasz…? Nie, Aniela, ja chcę, żeby coś już się zaczęło dziać! Niech Tobiasz zaczaruje ją teraz.
― To nierozsądne, Różo. Nie wiemy, jaki to będzie miało skutek. Dopóki książka jest nieskończona, ktoś zawsze może nam pokrzyżować plany.
― Co takiego? ― Róża zaśmiała się z wyższością. ― Nikt nam na drodze nie stanie. Nie martw się o to. Daj mi tę książkę! ― Wyciągnęła rękę.
― Nie! ― Aniela chwyciła księgę i odsunęła ją sprzed nosa siostry. ― To jest bardzo zły pomysł, Różo. Lepiej oddajmy ją z powrotem Odellowi. Ma jeszcze dużo do napisania.
― To chociaż daj mi ją przeczytać!
― Po co chcesz ją czytać?
― Bo… Jestem ciekawa! A zresztą, co cię to obchodzi, po co? To moja książka tak samo, jak twoja.
― Nie dam ci jej! Odniosę ją Odellowi ― Aniela poszła z książką w stronę drzwi wyjściowych z kuchni. W progu obróciła się na pięcie.
― Rożo, naprawdę jesteś zbyt ciekawska. No, co tak na mnie patrzysz?
Jej siostra spoglądała na nią z wściekłością.
― Nic. Rób jak chcesz. Ja mam inne rzeczy do roboty ― powiedziała Róża.
Aniela zamknęła za sobą drzwi.
― O co w tym wszystkim chodzi? ― powiedział zdziwionym głosem Oskar.
― Mówiły o jakichś książkach! I o tym, że pokonają smoki! ― rzekła podekscytowana Zapominajka.
― Czy Michalina jest uwięziona za tymi drewnianymi drzwiami? ― spytał Julek.
― Nie wiem, ale zaraz się przekonamy. Oskarze, na jaką godzinę nastawiłeś Podglądacz? ― spytała Roztropka.
― Na dziewiątą rano.
― W takim razie nastaw go na obecną godzinę. Voyero, pokaż nam, co robi teraz ta Róża.
Oskar przekręcił wskazówki, a obraz w kuli ponownie się zmienił. Znowu pojawiła się kuchnia, a w niej Róża. Zobaczyli, jak podchodzi do wielkiego, kamiennego pieca i zdejmuje ze ściany wiszący na niej pęk żelaznych kluczy. Otworzyła jednym z nich małe, drewniane drzwi w kącie kuchni. Za nimi były wąskie, kręte schody. Poczęła schodzić w dół i po chwili zniknęła w ciemnościach.
Oczom zebranych ukazało się ciemne wnętrze pokoiku, oświetlonego jedynie blaskiem dużej świecy stojącej na stole przysuniętym do jednej ze ścian. Przy stole siedział mały brodaty człowieczek o ogromnych, odstających uszach i notował coś
pilnie na pergaminie wielkim gęsim piórem. Nagle usłyszeli skrzypienie: po schodach prowadzących z góry do pomieszczenia schodziła Róża Pik.
― Tobiaszu! ― zawołała. ― Czy zrobiłeś to, o co cię prosiłam?
― Tak, tak. Lustro jest naprawione. ― Tobiasz podniósł głowę znad papierów i spojrzał na Różę badawczo. ― Jak to się stało, że lustro pękło?
― Zdenerwowałam się… I rzuciłam w nie książką.
― To bardzo nierozsądne z twojej strony. Lustro mogło uwięzić tam dziewczynkę na zawsze. Nikt nie miałby z nią już kontaktu. Masz szczęście, że udało mi się je naprawić. I błagam cię, nie zniszcz kolejnego lustra. Jest już nowa lokatorka…
― Co? Chcesz powiedzieć, że ta panna jest już w lustrze?
― Tak. Myślałem, że wiesz.
― Ależ to znakomicie! Muszę się jej przyjrzeć. ― Róża podeszła do drzwi we wschodniej ścianie pokoju i poczęła szukać odpowiedniego klucza. ― Nie miałam dzisiaj czasu na naukę… ― rzuciła przepraszająco w stronę Tobiasza.
― A, to nic takiego. Ale powinniśmy dzisiaj przerobić to zaklęcie, które zadałem ci jako pracę domową…
― Zaraz, zaraz. Tylko obejrzę lustra ― powiedziała Róża i, otworzywszy wreszcie drzwi, przeszła przez nie do drugiego pokoju.
Był on bardzo mały, a jedynymi w nim sprzętami były trzy wielkie zwierciadła. Róża stanęła przed środkowym z nich. Obejrzała się w stronę uchylonych drzwi i, stwierdziwszy, że nikt nie idzie, uniosła nogę i zrobiła krok przed siebie. W jednej chwili zniknęła za szklaną taflą zwierciadła.
― I co teraz? ― spytał Terrodor. ― Dlaczego nie widać, gdzie ona jest?
― Może to miejsce, w którym się znajduje, jest magicznie chronione ― powiedziała z zastanowieniem Roztropka. ― Widocznie Podglądacz nie może nam pokazać, co jest po drugiej stronie lustra.
Czekali dłuższą chwilę, oglądając puste wnętrze pokoju.
― Długo tak mamy czekać? ― spytała zniecierpliwiona Zapominajka.
Nagle Róża pojawiła się z powrotem, niosąc pod pachą tę samą książkę, którą wcześniej widzieli w rękach Anieli. Przeszła przez pokój i wręczyła księgę Tobiaszowi.
― Zaczaruj ją! ― powiedziała rozkazująco.
― Co? ― Tobiasz wziął książkę do ręki i otworzył ją. Przewertował strony i popatrzył na Różę z wahaniem. ― Jesteś tego pewna?
― Tak! Zrób to!
― Ale…
― Nie powinieneś się sprzeciwiać! Wiesz, co może stać się z twoją rodziną, jeśli będziesz odmawiał współpracy!
― No, dobrze… ― Tobiasz położył książkę na stole i chwycił mały flakonik, w którym szklił się jakiś płyn. Wylał kilka kropel na okładkę, po czym podniósł do góry różdżkę i wymamrotał pod nosem kilka niezrozumiałych słów. Książka na chwilę zalśniła i zmieniła kolor na szkarłatny.
― Proszę. ― Tobiasz oddał książkę Róży. ― Czy twoja siostra o tym wie?
― To nieistotne. ― Róża pomaszerowała z książką do pokoju luster i ponownie zniknęła za taflą środkowego z nich.
Roztropka i spółka obserwowali to wszystko w milczeniu.
― Co ona zrobiła? ― spytała Zapominajka.
― Nie wiem… Ale ten człowiek zna potężną magię. To wielki czarnoksiężnik ― powiedziała Roztropka.
Chwilę później Róża pokazała się z powrotem.
― Zajrzę jeszcze do naszej nowej… ― zawołała w stronę Tobiasza i urwała, bo w drzwiach pojawiła się Aniela.
― O, to ty ― powiedziała nerwowo zaskoczona Róża.
― Różo! Coś ty zrobiła! ― wykrzyknęła jej siostra.
― Nie wiem, o czym mówisz…
― Jak to nie?! Tobiasz mi wszystko powiedział! Dopiero co oddałam księgę Odellowi, a ty ją przyniosłaś z powrotem i dałaś Tobiaszowi do zaczarowania!
― I dobrze. Nie powinnyśmy były z tym zwlekać, tylko jak najszybciej wprowadzić plan w życie.
― Ależ… Historia w książce nie była dokończona! Nie wiemy, co się może wydarzyć!
― Wszystko będzie dobrze, Anielko. Odello pisze szybko, niedługo skończy kolejną część.
Jej siostra popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Była wyraźnie zdenerwowana.
― Nie powinnaś była tego robić, Różo. Możemy mieć problem jeszcze większy, niż ta dziewczynka, która dostała się do lustra przez pomyłkę.
― Anielo, jeśli pozwolisz, że się wtrącę… ― Tobiasz zajrzał przez drzwi do pokoju zwierciadeł. ― Naprawiłem już lustro, w którym jest ta dziewczynka, jak sama widzisz…
― Naprawiłeś? A było zniszczone? ― spytała ostro Aniela.
Róża patrzyła na nią w milczeniu, bojąc się cokolwiek powiedzieć.
― O, a ty nie wiedziałaś… ― Tobiasz potargał sobie palcami długą brodę.
― I po co jej powiedziałeś! ― zawołała do niego Róża. ― To była tajemnica!
― Zniszczyłaś lustro?
― Zdenerwowałam się, gdy odkryłam tam tę dziewczynkę. Może nam pokrzyżować plany.
― Nie martw się ― powiedziała Aniela. ― Ona już zaczęła pisać. Nie ma wyjścia, musi nas słuchać.
― Mamy też nową więźniarkę…― wtrącił Tobiasz.
― Ach, tak? Już? ― zdziwiła się Aniela.
― Własnie miałam zamiar ją odwiedzić, gdy przyszłaś ― rzekła Róża.
― Ja to zrobię ― powiedziała Aniela. ― A ty zostań tutaj i ucz się magii. I nie rób niczego bez wcześniejszego uzgodnienia ze mną. Rozumiesz? ― Po czym postąpiła naprzód i przeszła przez lustro po prawej.
― Myślę, że wystarczy ― powiedziała Roztropka. ― Oskarze, wyłącz Podglądacz.
― Czy ja dobrze rozumiem, ― rzekł Terrodor ― że ci ludzie w lustrach piszą książki?
― Na to wygląda ― odparł Oskar. ― Ale nie wiem, co oni właściwie piszą. I po co.
― Nie wszystko tu jest oczywiste ― odezwała się Roztropka. ― Wygląda na to, że w książce, którą pisał ten Odello, była zawarta jakaś historia związana ze smokami.
― To smoki są prawdziwe? ― spytał Julek Roztropki.
― Tak, ale mało kto w tych stronach je widział. Czytałam o nich kiedyś w pewnej książce…
― A co z Michaliną? ― zamartwił się Julek o swoją siostrę.
― To ona musi być tą dziewczynką, o której oni mówili. Tą uwięzioną w lustrze przez pomyłkę ― powiedziała Zapominajka.
― Tak. Co mnie ciekawi, to co się stało, kiedy Tobiasz wypowiedział zaklęcie ― rzekła Roztropka. ― Ale teraz się tego nie dowiemy.
― Robi się późno ― powiedział Oskar, patrząc na zegarek. ― I jestem głodny. Może zostawimy tę rozmowę na jakiś inny czas?
― Dobrze ― rzekła Roztropka. ― Julku, Terrodorze, wrócimy do mojego domu. A jutro rano zapraszam wszystkich do siebie.
― Na herbatkę? ― spytał Terrodor.
― Na naradę ― powiedziała Roztropka.





This post first appeared on Antychrystka, please read the originial post: here

Share the post

Roztropka i Spółka. Rozdział 3

×

Subscribe to Antychrystka

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×