Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Mizon, Almighty Cold Cream Cleansing & Massage


Witajcie dziewczyny!

W dzisiejszej recenzji opiszę wam jak sprawdził się u mnie dosyć nietypowy kosmetyk - krem do demakijażu oraz masażu twarzy, koreańskiej marki Mizon. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tego typu produktem dlatego byłam bardzo podekscytowana gdy dostałam możliwość jego przetestowania! Jeżeli jesteście ciekawe jak się u mnie sprawdził, to zapraszam!

*Opis Producenta*
Mizon Almighty Cold Cream Cleansing & Massage to gęsty krem do demakijażu i masażu twarzy. Delikatnie i skutecznie zmywa ciężki makijaż oraz inne zanieczyszczenia, pozostawiając cerę nawilżoną i przygotowaną do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Krem łagodzi i nawilża skórę - zawiera wyciąg z liści aloesu oraz z kwiatów róży. Podczas stosowania daje przyjemny odświeżający efekt chłodzący. Dzięki zawartości naturalnego wosku, po zmyciu pozostawia na skórze barierę ochronną, która zapobiega utracie nawilżenia. Krem nadaje się do każdego typu cery, zwłaszcza suchej, podatnej na podrażnienia.

Sposób użycia: Nałóż na suchą twarz i masuj skórę przez parę minut. Zmyj dokładnie ciepłą wodą i przejdź do dalszego oczyszczania.

Skład:
WATER, MINERAL OIL, ISOPROPYL PALMITATE, GLYCERYL STEARATE, PROPYLENE GLYCOL, WATER(AND)BUTYLENE GLYCOL(AND)ROSA HYBRID FLOWER EXTRACT, WATER(AND)BUTYLENE GLYCOL(AND)NELUMBO NUCIFERA FLOWER EXTRACT, BEESWAX, WATER(AND)BUTYLENE GLYCOL(AND)ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT, DIMETHICONE, WATER(AND)BUTYLENE GLYCOL(AND)SALVIA OFFICINALIS (SAGE) EXTRACT, WATER(AND)BUTYLENE, GLYCOL(AND)ROSMARINUS OFFICINALIS(ROSEMARY)EXTRACT, SORBITAN SESQUIOLEATE, CETEARYL ALCOHOL, OCTYLDODECANOL, WATER (AND) GYPSOPHILA PANICULATA ROOT EXTRACT, TRIETHANOLAMINE, CARBOMER, POLYSORBATE 60, GLYCERYL STEARATE (AND) PEG-100 STEARATE, DISODIUM EDTA, PHENOXYETHANOL, METHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, FRAGRANCE.





*Moja Opinia*

Krem zamknięty jest w jasnym, pastelowo pomarańczowym opakowaniu z odkręcanym wieczkiem o pojemności 200 ml. Szata graficzna jest urocza i od razu rzuciła mi się w oczy. Utrzymana jest w bardzo dziewczęcym - a jednocześnie eleganckim stylu, a nalepki mają dosyć charakterystyczną strukturę. Nie są gładkie jak na większości produktów, a delikatnie pomarszczone, trochę jak bibuła. Z tego też powodu dosyć mocno pochłaniają wodę, dlatego produkt najlepiej postawić na półce z dala od umywalki, bo w przeciwnym razie krem nie będzie się już tak ładnie prezentował.


Konsystencja jest gładka, gęsta i treściwa w białym, nieprzeźroczystym kolorze. Bardzo dobrze rozprowadza się na twarzy. Niewielka porcja kremu w zupełności wystarczy do usunięcia makijażu, jednak ja lubię nakładać więcej ponieważ mam wtedy wrażenie, że efekt chłodzący jest jeszcze bardziej spotęgowany. Zapach jest przyjemny i świeży. Podczas demakijażu jest wyczuwalny, jednak po zmyciu produktu znika.

Krem stosowałam codziennie wieczorem. Początkowo spróbowałam użyć go jako pierwszego kroku, do całkowitego demakijażu twarzy, jednak tutaj się nie sprawdził. Pomimo tego, że rzeczywiście jest łagodny i podczas jego stosowania nie szczypały mnie oczy to niestety ale nie poradził sobie z usunięciem zwykłego tuszu do rzęs i eyelinera, co zresztą możecie zobaczyć poniżej na zdjęciach. Pozostawił sporo czarnych smug i nie wyglądało to za dobrze.

Przy drugim podejściu użyłam go tak, jak zawsze używam olei, czyli przed jego aplikacją, usunęłam makijaż tylko z okolicy oczu i dopiero po tym go zastosowałam. I to był strzał w dziesiątkę.

Podczas masażu przez jakieś kilkadziesiąt sekund utrzymuje się wyraźny efekt chłodzący oraz krem jest widoczny na twarzy. Czym dłużej jednak masujemy, tym bardziej krem się 'stapia' i staje się niewidoczny, a efekt chłodzący całkowicie zanika. Wynika to z faktu, że cera już się po prostu po tym czasie przyzwyczai do uczucia chłodu i przestanie na niego reagować.


Kiedy na twarzy pozostaje jedynie tłustawa warstewka to najpierw krem emulguje (postępowanie jak przy oleju) ponieważ mam wrażenie, że wtedy lepiej się domywa, a następnie spłukuję pod bieżącą, ciepłą wodą. Po osuszeniu cery ręcznikiem, skóra jest bardzo gładka i aksamitna, przy czym wydaje się być mocno natłuszczona i film okluzyjny rzeczywiście jest wyczuwalny. Dlatego tak jak zaleca producent, nie może to być naszym ostatnim krokiem w oczyszczaniu ponieważ przy cerze tłustej bądź problematycznej nabawimy się wysypu! W przypadku cery suchej, być może krem nie wywoła takiego efektu, jednak moim zdaniem i tak należy użyć jeszcze pianki lub żelu ponieważ właśnie po to jest ta mocna, woskowa bariera ochronna - aby przy kolejnym kroku w oczyszczaniu nasza cera się nadmiernie nie wysuszyła i efekt intensywnego nawilżenia się utrzymał!

Jest to chyba największym plusem tego kremu. W poprzednim poście napisałam wam, że po produkcie myjącym nie macie co się spodziewać jakiegoś wybitnego nawilżenia jednak na chwilę obecną muszę cofnąć te słowa. Krem z Mizon sprawdza się w tej roli znakomicie, i nawilża lepiej niż niejeden drogeryjny krem. Świetnie radzi sobie również z suchymi skórkami, które są dla nas tak wielką zmorą w okresie zimowym. Co więcej, po zastosowaniu pianki, film okluzyjny znika, a pozostaje jedynie uczucie jedwabiście gładkiej, odżywionej skóry.


Początkowo obawiałam się trochę, że krem może zapychać i wywołać pojawienie się nowych zaskórników, jednak nic takiego się nie stało. Cera była dobrze nawilżona, a przy tym mogła swobodnie oddychać.

Co jakiś czas używam go również wyłącznie do samego masażu twarzy chińskimi łyżkami (o czym napiszę wam w którymś z kolejnych postów) i w tej roli sprawdza się równie świetnie. Zapewnia bardzo dobry poślizg przez cały okres trwania zabiegu, dzięki czemu nie naciągam nadmiernie skóry.

Krem możecie zakupić u naszego polskiego dystrybutora kosmetyków marki Mizon, w cenie 59 zł. Jest to bardzo niska cena, biorąc pod uwagę pojemność oraz wydajność kosmetyku. Kremu używam od kilku tygodni (zazwyczaj nakładam go dosyć dużo ) i nadal zużycie nie przekracza 3/4.

Podsumowując, krem ten jest świetnym kosmetykiem i na pewno zadowoli wiele dziewczyn, szczególnie z cerą suchą. Pomimo tego, że nie radzi sobie z całkowitym usunięciem makijażu, to rekompensuje to w postaci mocnego nawilżenia.


              PLUSY                                                                                              MINUSY

- Przyjemny zapach                                                                            - Słabo radzi sobie z demakijażem
- Wydajność                                                                                          okolicy oczu
- Dostępność                                                                                      - Podczas jego stosowania
- Cena                                                                                                   konieczny jest kolejny krok
- Uczucie chłodzenia podczas masażu                                                 w oczyszczaniu
- Bardzo dobre nawilżenie i odżywienie skóry
- Idealny do mocniejszego masażu
ponieważ daje dobry poślizg
- Świetnie radzi sobie z suchymi skórkami
- Nie zapycha, nie powoduje wysypu
- Nie podrażnia oczu




MOJA OCENA: 

A wy dziewczyny? Znacie markę MIZON? Słyszałyście, że mamy naszego polskiego dystrybutora? :) Stosowałyście już jakieś ich kosmetyki, a jeśli tak to jak się u was sprawdzały? :)






This post first appeared on Sakurakotoo, please read the originial post: here

Share the post

Mizon, Almighty Cold Cream Cleansing & Massage

×

Subscribe to Sakurakotoo

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×