Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

“Wiking” – recenzja filmu

10/10
Zwiastun filmu

DLACZEGO POWINIENEŚ OBEJRZEĆ “WIKINGA”?

Robert Eggers wyrobił sobie nazwisko dwoma horrorami, które w fandomie wracają jak echo i faktem Jest, że zapisał się na stałe w annałach horroru niestandardowego. Jednocześnie są to filmy bezbłędne od strony technicznej. Jeden bezczelnie nakręcony w formacie 1.19:1.

Wiedziałem, że “Wiking” nie jest filmem grozy, wiedziałem więc jakiego minimum powinienem oczekiwać. Pomaga również filmowi to, że to po prostu moje klimaty. Lubię te historie i mity założycielskie, odnajduję dziwny spokój w ostateczności Ragnaroku i na długo przed pojawieniem się Toma Hiddlestona w MCU wybrałem Lokiego na swojego anioła stróża.

Oglądamy świat oczyma Amletha, syna handlarza ludźmi. W tej roli bryluje Ethan Hawke. Młody jest przekonany, że jak jego ojciec jest przyszłym królem połowy świata. W wyniku spisku król Aurvandil zostaje zabity, Amlethowi udaje się uciec. Odpływa w sztorm, złorzecząc wujowi, który zabił jego ojca. Matka… to musicie zobaczyć sami. Szekspir byłby dumny, zresztą odwołania do Hamleta są jedną z cegiełek budujących film.

Fabularnie “Wiking” niczym nie zaskakuje, jednak nie to jest najważniejsze. Eggers nawet nie sili się na oryginalność, bo już w pierwszym swoim filmie wypracował to, co go wyróżnia. Przez opowiadanie historii ‘z życia wziętych’ odczarowuje i demistyfikuje baśnie; przypomnijcie sobie “Czarownicę”, w “Latarni” też mamy do czynienia z koszmarnymi syrenami, Prometeuszem i Syzyfem. Tym razem dostaliśmy opowieść o antybohaterze, polującym w wilczej skórze łowcą niewolników. Nie mamy do czynienia ze złotowłosym księciem, obrońcą ludzi uciśnionych. Dorosłego Amletha poznajemy jako berserkera, umorusaną krwią i błotem maszynę do zabijania (przypomnę, rzecz dzieje się w Europie w X wieku). Alexander Skarsgard jest bezbłędny w tej roli.

DLACZEGO POWINIENEŚ OBEJRZEĆ “WIKINGA” W KINIE?

Po udanych łowach Amleth z podsłuchanej rozmowy dowiaduje się, gdzie szukać Fjölnira, mordercy ojca. Podstępem dostaje się na łódź płynącą z niewolnikami na Islandię i z poznaną w niewoli słowiańską wiedźmą Olgą (jak zwykle hipnotyzująca Anya Taylor-Joy) wciela w życie plan zniszczenia człowieka, który zabił jego ojca i zagarnął prawo do majątku.

"Wiking" - recenzja filmu 5

Jest krwawo, mgliście i ciemno, dlatego “Wikinga” najlepiej ogląda się w kinie. Operatorsko ten film to perełka, szczególnie bardzo długie ujęcie ataku na gród na Rusi powoduje bezwład żuchwy. Od strony aktorstwa i production design najnowszy film Roberta Eggersa gra w pierwszej lidze. Reżyser miał do dyspozycji spory budżet i chociaż przypuszczalnie przeputał trochę grosza na dekoracje i instalacje, które ostatecznie wyleciały w montażu albo pojawiają się na filmie dosłownie przez chwilę (albo idą z dymem, jak szopa pełna dzieci we wspomnianym ruskim grodzie), to poza Hawkiem i Skarsgardem film uświetniają swoim warsztatem i charyzmą Willem Dafoe i Nicole Kidman. Zaś ozdoby noszone przez postaci zostały wykonane przez polskiego złotnika. Islandzkie plenery są przepiękne, a finalna konfrontacja wygląda, jakby faktycznie miała miejsce przy wcześniej w filmie wspominanych bramach Helu. Właśnie to rozumiem przez odczarowywanie baśni i toposów. Trudno jest mi na szybko przypomnieć sobie reżysera, który tak nagle i wręcz bezczelnie ‘przełącza się’ między fikcją i baśniowością i twardym filmowym tu i teraz.

Nie widzę powodu, dla którego nie miałbym dać “Wikingowi” maksymalnej oceny. Przemyślałem sobie to gruntownie i dość długo się zastanawiałem, ale mając na uwadze to, że powtórki z rozrywki wcale nie odebrałem jako powtórki – hej, dla mnie to wciąż coś znaczy.

Tak się złożyło, że obejrzałem ten film dwa razy w ciągu tygodnia, chociaż nie planowałem. Nie żałuję niczego. Z minuty na minutę robi się coraz bardziej krwawo, ryzykownie i ponuro, poza Olgą trudno wykrzesać iskrę sympatii do którejkolwiek postaci dożywającej grande finale. Jednak nie jest tak, że nie ma po co kibicować głównemu bohaterowi, bo Amleth jest artystą. Jego piórem miecz, jego atramentem krew. Valhalla czeka!

W międzyczasie nastał maj, a ja już mam dwa filmy, które będą w moim the best of Z0ZZ. “Wikinga” trochę się ogląda, trochę się doświadcza, i coś mi mówi, że prędko podobnego katharsis nie doczekam. Dlatego, czcigodni, warto poświęcić te dwie godziny i trochę czasu, żeby wchłonąć opowieść o zemście nordyckiego szlachcica na wielkim ekranie.



This post first appeared on Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture, please read the originial post: here

Share the post

“Wiking” – recenzja filmu

×

Subscribe to Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×