Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

“C’mon C’mon” – recenzja filmu

8/10
Zwiastun filmu

Od dobrego miesiąca czekam na „Matki równoległe” i ciężko mi skoncentrować się na bieżącym kinowym repertuarze, ale jest film, który szczególnie mnie zaintrygował… “C’mon C’mon”. Jest świetny. Dlaczego?

“C’mon C’mon” to film, który jak napisał Tomasz Raczek: „jest przykładem, że w filmie liczy się nie tylko CO (czyli opowiedziana historia), ale także, a nawet bardziej JAK (czyli sposób jej opowiedzenia i jego jakość)”. Uważam, że to jedno z najlepszych spostrzeżeń na temat tego filmu, dlatego też pozwalam je sobie przytoczyć.

Z kina wyszłam absolutnie zaskoczona jakością i starannością, z jaką stworzono ten film. Każda scena jest ważna, każda jest niezwykle potrzebna, są one wyważone, mądre – jest miejsce na oddech i na dynamiczną akcję. To naprawdę wartościowy film – zrobiony z pomysłem, przemyślany i dopracowany i to jest już wystarczający powód, by go obejrzeć, ale niejedyny.

“Cmon C’mon” to obraz tego jak bardzo na etapie dorastania zapominamy o tym, jak powinniśmy postrzegać świat.

To też bardzo refleksyjny moment dla widza, którego wręcz twórcy zmuszają do zastopowania maratonu i zastanowienia się „po co w ogóle biegniesz?”. To — wreszcie — film z przesłaniem, pewną cenną lekcją.

Mike Mills w swoim filmie koncentruje się na dwóch światach – świecie dorosłych i świecie dzieci. Nowojorski dziennikarz, którego wcielił się Joaquin Phoenix (znany przede wszystkim z tytułowej roli Jokera), mierzy się z wyzwaniem, którego zupełnie się nie spodziewał – na prośbę swojej siostry przejmuję chwilowo opiekę nad dziewięcioletnim siostrzeńcem. Panowie powoli się ze sobą oswajają, bardzo spokojnie podejmują próby bliższego poznania, co nie jest dla nich obu łatwe. To właśnie tutaj każdy z nich uczy się wrażliwości, odpowiedzialności za drugiego człowieka i swoje czyny, ale też rozumienia, empatii, czy cierpliwości.

Genialna wrażliwość i talent chłopca, w którego wciela się Woody Norman, uczy, czym tak naprawdę jest dorosłość, co jest w życiu realnie istotne i jak powinniśmy tworzyć relacje. Duet Norman – Phoenix, to dla mnie połączenie idealne – spokoju i dojrzałości, wiary i nadziei, miłości i troski, czy nawet przyjaźni i zaufania.

Bardzo długo dochodziłam do siebie po tym filmie, bo mocno mnie poruszył.

Dotknął takie poważne rany, które do tej pory były zaklejane plasterkiem… Urywane relacje, oddanie wygranej walkowerem, brak walki o to, co ważne, zostaje tutaj wyraźnie poruszone, przez co oglądający wychodzą z kina z głową pełną myśli trudnych do przepracowania.

Mam wrażenie, że “C’mon C’mon” to też film o zmianach i relacjach międzypokoleniowych. Naczelnym zajęciem głównego bohatera jest przeprowadzanie wywiadów z dziećmi, które odpowiadają na pytania dotyczące swoich przemyśleń na temat przyszłości, supermocy, marzeń, postrzegania świata. Tutaj mamy piękną lekcję wartości. Strasznie mi smutno, gdy myślę o tym, jak dorośli są zmanierowani przez pieniądze, wygodę, karierę, próżność.

“C’mon C’mon” to chyba obraz, który tak naprawdę pokazuje nam wartości, o których powoli zapominamy – w ogóle niepotrzebnie.

Jeszcze bardzo chciałabym dodać, że jestem absolutnie zakochana w klimacie, w którym utrzymany jest ten film. Co prawda – jest czarno biały, ale to pozwala nam skoncentrować uwagę na przesłaniu, co bardzo cenię. Mimo swojej monochromatyczności jest niezwykle ciepły, ludzki, przyjazny. To jest film na miarę naszych nieludzkich czasów.



This post first appeared on Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture, please read the originial post: here

Share the post

“C’mon C’mon” – recenzja filmu

×

Subscribe to Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×