Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Devs – sezon 1 – recenzja serialu

Tags: siauml devs jest
9/10

Alex Garland po świetnej Ex Machinie i nietuzinkowej Anihilacji wrócił raz jeszcze do świata fantastyki naukowej. Pisząc i reżyserując Devs, kolejny raz udowadnia, iż nie tylko świetnie czuje się w tych ramach, ale również potrafi genialnie przelewać swoją wizję na ekran.

Devs zabiera nas do San Francisco, gdzie technologiczni magicy każdego dnia starają się zmieniać świat swoimi cudami. Dolina krzemowa to w głowie Garlanda miejsce, w którym wielkie wizje rodzą się w krwawym rytuale. Zbrodnia Jest w nim nieodłączną częścią procesu twórczego. Tym samym dostaliśmy krwisty techno thriller od człowieka, którego dziś już możemy nazywać mistrzem w tym nurcie.

Devs (FX/Hulu)

Właściwie nieważne, o czym Garland opowiada, on po prostu ma zbrodniczą tendencję pisarską i żywi nią masy od debiutanckiej powieści Niebiańska plaża. Utwierdził nas w tym scenariuszem do Dredda i nie szczędził takich zabiegów w świetnej na swój czas grze Enslaved: Odyssey to the West. Oczywistą oczywistością jest to, że mord to u niego tylko zabieg, by czymś chwycić widza i toczyć lub wręcz przepchnąć dzięki temu opowieść dalej. Również w Devs nie ma brania jeńców i w zamkniętym, 8-odcinkowym serialu kończy on żywoty bohaterów bez drgnięcia powieki.

Zanim w pełni docenicie możliwości tytułowego superkomputera, rodzącego się we krwi umoczonej w pocie, Devs zaczyna się dosyć niepozornie. Właśnie od zbrodni.

Ginie Siergiej, młody informatyk, który próbuje wykraść kod źródłowy technologii opracowywanej przez mały zespół w firmie Amaya. Zakonspirowana grupka pracująca nad komputerem kwantowym nie może dopuścić do tego, by efekt ciężkiej pracy trafił w ręce Rosjan czy kogokolwiek innego. Mężczyzna bezceremonialnie zostaje odstrzelony i pozoruje się jego samopodpalenie na terenie firmowego kampusu.

Devs (FX/Hulu)

Morderstwo rosyjskiego szpiega finalnie okazuje się nieznaczącym elementem opowieści, ale jest pierwszym znaczącym klockiem domina. Dziewczyna Siergieja, Lily, nie może uwierzyć w to, co się stało. Zrobi wszystko, by dotrzeć do prawdy, pakując się przez to w niezwykle niebezpieczną grę z prezesem Amayi, Forestem. Człowiekiem, który poświęcił wszystko, by stworzyć maszynę, która za pomocą wszelkich dostępnych zebranych przez ludzkość danych, odtworzy każdy moment z przeszłości w najdrobniejszym szczególe i przewidzi przyszłość.

A teraz będę chwalił, bo Devs nie da się nie chwalić, chociaż finałowy odcinek wzbudził we mnie mieszane uczucia.

Zacznę od widoków. Serial jest wizualną perełką. Surowość miesza się tu z technologicznym przepychem, a typowość z nietuzinkowością. Z jednej strony widzimy las, w którym drzewa usłane są świecącymi aureolami, a z drugiej obserwujemy, jak bohaterzy spędzają czas w swoich zwyczajnych, nawet nieco zakurzonych mieszkaniach. Olbrzymi pomnik czczący życie córki Foresta w środku lasu to esencja tego miszmaszu. Z kolei wnętrza, w których mieści się Devs, są synonimem rozsądnej przesady. Jeśli oglądaliście Ex Machinę i podobało się Wam to, co tam zobaczyliście, to tutaj będziecie w domu. Kolejny raz dostaliśmy wizję hardą niczym elektryczny nóż do krojenia kości, a jednocześnie ubraną w estetyczne, momentami wręcz artystyczne subtelności.

Druga sprawa to poczucie niepokoju, budowane nieśpiesznie, rozsądnie, z wyczuciem. Być może wielu widzów nie doceni nieco ślamazarnego tempa rozwijania intrygi, ale dzięki powolnemu odkrywaniu kolejnych kart, mogłem mocniej wczuć się w psychikę bohaterów i oswajać się ze światem przedstawionym, który mnie dosłownie uwiódł.

Devs (FX/Hulu)

Garland potrafi również świetnie prowadzić aktorów. Szybko odchodzili, a ja i tak z każdym z nich w jakiś sposób się zżyłem. Przede wszystkim dlatego, że w nich uwierzyłem. Sonoya Mizuno jako Lily jest po prostu niesłychanie prawdziwa, przy wszystkich swoich ułomnościach. Nick Offerman jako Forest kupił mnie swoim wewnętrznym spokojem. Alison Pill nie musi wiele grać, jej naturalne wycofanie idealnie pasuje do odtwarzanej przez nią bohaterki, dziewczyny Foresta i głównej architektki Devs. A to tylko trzy z wielu świetnych ról.

Im dłużej trwa opowieść, tym mniejsze znaczenie zaczyna mieć sama intryga i kryminalne tło historii, a bardziej zatapiamy się w filozofię głównego zagadnienia. Wbrew pozorom to przejście służy Devs, nadaje serialowi głębi. Stworzenie superkomputera, który za pomocą przetworzonego Big Data opowiada świat, to niezwykle fascynująca, a jednocześnie mrożąca krew w żyłach wizja. Jakkolwiek nie kupił mnie motyw z bohaterami, którzy widzieli dzięki Devs swoją przyszłość, niekoniecznie kolorową, a podążali ślepo jej krokami. Gdzieś z boku pojawiają się pytania o wieloświat czy naszą wolną wolę. Po seansie będziecie mieli nad czym myśleć.

Devs (FX/Hulu)

Devs to nie tylko jedno z pierwszych tegorocznych objawień, ale jeden z najlepszych seriali, który miałem przyjemność obejrzeć.

Jeśli lubicie klimaty w stylu Mr. Robot, a poczucie niepokoju rodem z Homecoming jest Wam bliskie, to odpłyniecie przy Devs bez reszty. To nie jest serial dla widzów, którzy na każdym kroku oczekują fajerwerków. To widowisko dla tych, którzy doceniają wykwintne, inteligentne, chwilami wręcz fantazyjne, ale nieoderwane totalnie od rzeczywistości snucie opowieści. Warto? Nawet trzeba.

Oglądaj online serial Devs w serwisie HBO GO >>

Wpis Devs – sezon 1 – recenzja serialu pojawił się na Popkulturysci.pl.



This post first appeared on Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture, please read the originial post: here

Share the post

Devs – sezon 1 – recenzja serialu

×

Subscribe to Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×