Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Dwukrotnie obrabowano mój dom... Hejt za post o Stanach Zjednoczonych.


Hej!
Na blogu znowu była przerwa, gdyż przeżywam dość trudny okres.
13 kwietnia, w piątek... (o ironio!) włamano się do mojego mieszkania, we Florencji.
Włoszka otworzyła drzwi, przy użyciu łomu, ukradła gotówkę i prawie całą moją biżuterię. Tak, straciłam złoto, brylanty, pierścionek zaręczynowy i mnóstwo pamiątek... To dla kobiety Jest z pewnością jakaś tragedia. Dodatkowo wartość tych przedmiotów była bardzo imponująca.
Zastaliśmy dom przewrócony do góry nogami. Gdy zobaczyłam nasz pokój w takim stanie, dostałam prawdziwego ataku paniki. 
Najgorsze w tej sytuacji jest dla mnie zaburzone uczucie bezpieczeństwa... Chyba stałam się wariatką, bo od tego czasu boję się luster. Najmniejszy szmer mnie budzi i śpię z nożem pod łóżkiem. Bardzo źle to znoszę.
Dostałam histerii, gdy musiałam zostać sama w mieszkaniu. Postanowiłam przylecieć na tydzień do Polski, do rodziców. W niedzielę, 15 kwietnia udałam się na lotnisko do Bolonii, a mój narzeczony do pracy. Dziś rano dowiedziałam się, że miało w ten dzień miejsce KOLEJNE WŁAMANIE DO NASZEGO DOMU! Mimo licznych zapewnień policji, że "złodzieje nigdy nie wracają"... 
Na szczęście drzwi od naszej sypialni były zamknięte i włamywacze najwyraźniej zostali spłoszeni, zanim zdążyli je wyłamać.
Tym razem zginęły... dwie paczki papierosów.
Oczywiście dziś zostały założone zamki antywłamaniowe. Na dniach dojdą kamery w domu i alarm.
Po pierwszym włamaniu policja stwierdziła, że zamki nie są uszkodzone i nie ma powodu ich zmieniać...
Mieszkamy w centrum, w dobrej dzielnicy, koło szkoły. Ulica często uczęszczana. W takich miejscach jest najwięcej włamań, a sprawczyniami są MŁODE DZIEWCZYNY.
Uważajcie we Włoszech!!!!!!!! :(

Jako "gratis" dostało mi się bardzo za wpis o emigracji do Stanów, na pewnym portalu.
Post był opisem tematu z mojej perspektywy. Ja wyraźnie podkreśliłam, że do mojej emigracji na dobre nie doszło i że nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. 
Pragnę również zauważyć, że większość moich postów skierowana jest do bardzo młodych ludzi... Czyli takich, którzy zazwyczaj nie mieli jeszcze możliwości zebrać dużej puli pieniędzy... W takim wypadku wyjazd, hotel (zanim znajdzie się mieszkanie), wynajem mieszkania, samochód i kupno potrzebnych rzeczy, których z Polski zabrać się nie da... Trochę kosztuje.

Informacjami o wizach podzieliłam się pod kątem tego w jaki sposób wiele młodych ludzi myśli i jak próbują kombinować, a NIE NA PRZYKŁADZIE WŁASNEJ SYTUACJI! Może czytajcie bardziej ze zrozumieniem.

Kilka miesięcy temu miałam znowu możliwość wyjazdu do USA. Przedstawicielka cukierni w San Francisco była zainteresowana zatrudnieniem i sponsorowaniem mnie na pracownika. Stanowisko - dekorator tortów ślubnych. Także, w moim zawodzie chyba najgorsza nie jestem... ;) To wiązało się z długą rozłąką z Valentino (czas, zanim on dostałby wizę). On nie chciał, abym jechała i ja tą decyzję uszanowałam.

Na całym świecie jest zbyt łatwy dostęp do uczelni wyższych i zdecydowana nadprodukcja ludzi po pewnych kierunkach. Potem wielkie zdziwienie, że pracy nie ma... Dla mnie wykształcenie wyższe to studia, które wymagają zdolności, włożenia pracy i wiedzy... Wiele osób w Polsce, wciąż uważa samo skończenie studiów za prestiż i są bardzo roszczeniowi z tego powodu...

Tak popełniam błędy i literówki. Super że ludzie, którzy maksymalnie dukają po angielsku nabijają się z tego faktu... Mieszkam we Włoszech ("trochę" dłużej niż 3 miesiące... ;) ), nie mam styczności z Polakami, z narzeczonym rozmawiam po włosku, oglądam TV po włosku, filmy po włosku/angielsku, ze znajomymi również włoski/angielski. 
Ja jestem trzyjęzyczna... Gdy mówię po angielsku, to myślę po angielsku, tak samo jest po włosku.
Oczywiście nie zapomniałam języka polskiego, ale czasem brakuje mi słowa, czy robię błąd... Gdy przyjeżdżam do Polski, to po jednym dniu oczywiście to prawie całkiem mija.
Czasem mam dzień, że "nie umiem" mówić po włosku i wygodniej mi po polsku, a czasem odwrotnie. Chyba prawie każda osoba, która włada więcej, niż jednym językiem mnie zrozumie.

Więcej dystansu i jeśli komuś się nie podoba to niech nie marnuje czasu na czytanie i obszerne komentowanie moich wypocin. Po co? Wykorzystajcie czas i energię na coś bardziej owocnego/przyjemnego dla Was. A jak już, to proszę o czytanie ze zrozumieniem, bo chyba sam tytuł posta o Stanach Zjednoczonych mówi wyraźnie podkreśla jego charakter... A przynajmniej powinien.

Dobranoc!


This post first appeared on DominikaDolci, please read the originial post: here

Share the post

Dwukrotnie obrabowano mój dom... Hejt za post o Stanach Zjednoczonych.

×

Subscribe to Dominikadolci

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×