Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Lalibela, czyli anielskie kościoły wykute w skale

Tags: siauml jest

Lalibela to nasz pierwszy przystanek podczas 3-tygodniowej podróży po Etiopii. I od razu zaznaczę, przystanek, który koniecznie trzeba zrobić. Dlaczego? Oto w małym miasteczku, usytuowanym gdzieś w górach, znajduje się jedno z najbardziej zdumiewających świętych miejsc na świecie. To kompleks jedenastu wykutych w skale kościołów (plus dwunasty), z których każdy Jest wyrzeźbiony z jednego bloku granitu z dachem na poziomie gruntu. To miejsce nadal żyje, jest celem ciągłych pielgrzymek, non stop odprawiane są tu ceremonie, ludzie tłumnie gromadzą się na modlitwę, a miarowy rytm bębnów wprowadza w swego rodzaju trans wszystkich dookoła. Lalibela to święta ziemia Etiopczyków, miejsce mistyczne, co można poczuć od pierwszej wizyty w kościołach i to właśnie w tym celu przyjeżdża się do tej małej górskiej miejscowości. W Lalibeli spędzamy łącznie dwa dni, co jest optymalnym czasem, by zwiedzić cały kompleks, wybrać się na krótki trekking oraz pokręcić się po miasteczku. Z Addis przylatujemy o 12:40 i od razu udajemy się na kwaterę do Mini Lalibela Guest House. Na lotnisku czeka bus, który rozwodzi chętnych po hotelach, cena biletu 100 birrów. Transfer trwa około 30-40 minut, a więc na zwiedzanie zostaje nam zatem jeszcze pół dnia. Oczywiście pierwsze kroki chcemy skierować do słynnego kompleksu, a przewodnik znajduje nas sam, co jak się później okazuje, kończy się przepłaceniem za jego usługi. Czy zwiedzać z przewodnikiem? Zdecydowanie tak! Jednak najlepiej wynająć go dopiero przy wejściu w kasie, wówczas nikt nas nie naciągnie. Wstęp kosztuje 50 USD dorośli, 25 USD dzieci. Opłata za przewodnika to 500 birrów za grupę od 1-5 osób, 800 birrów za 6-10 osób, 1000 birrów za większe grupy. Bilet jest ważny przez 5 dni. Godziny otwarcia to 8:00 – 12:00 oraz 14:00 – 17:30. Jeśli nie mamy opcji sprawdzenia uczciwej ceny, warto sprawdzić w przewodniku LP, z małymi wyjątkami ceny tam podane są aktualne. Musicie wiedzieć, że kościoły Lalibeli należą do najbardziej niezwykłych dzieł architektonicznych ludzkiej cywilizacji. Każdy kościół jest wyrzeźbiony, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, bezpośrednio z litej skały. Tak naprawdę ten typ architektury nie był nowy w tym obszarze, ponieważ istnieje wiele innych przykładów właśnie z Etiopii datowanych na wcześniejsze okresy. W Lalibeli istnieją dwa podstawowe typy tychże budowli: wykute w skale kościoły jaskiniowe, które są niejako wydrążone wewnątrz z mniej lub bardziej pionowych ścian klifowych oraz wykute w skale monolityczne kościoły, które imitują zabudowaną strukturę, ale w rzeczywistości są wycięte z jednego kawałka otaczającej skały, rozdzielone od pozostałości okopem okrężnym. Wąskie, labiryntowe tunele łączą kilka kościołów, a ściany okopów i podwórek zawierają ubytki i komory wypełnione mumiami pobożnych mnichów i pielgrzymów. Kościoły są nadal używane do kultu i wiele z nich jest wypełnionych bogato malowanymi biblijnymi malowidłami. Skąd wzięły się owe niezwykłe obiekty? Jaka jest ich historia? Dlaczego wykuto je w skale a nie zwyczajnie wybudowano na powierzchni? Otóż, miasto Lalibela było pierwotnie znane jako Roha i było ona stolicą dynastii Zagwe, która przejęła tron ​​etiopski około 1000 roku n.e. i rządziła tu aż do XII wieku. Dawna nazwa została zmieniona na cześć cesarza, najwybitniejszego potomka owej dynastii, panującego w XII stuleciu i noszącego imię Lalibela, które to tłumaczy się jako „pszczoły uznały jego władzę.” Historia jego wstąpienia na tron jest dość burzliwa, podobno urodził się jako brat władcy, co początkowo nie wskazywało na objęcie korony. Jednak pewnego razu młodzieńca obsiadł rój pszczół, co jego matko uznała za znak i przesłankę do tego, by to właśnie on objął rządy. Oczywiście jego brat nie wpadł w zachwyt i rozkazał pretendenta zgładzić. Podana trucizna owszem, zadziałała, jednak nie w taki sposób, jak władca się spodziewał. Lalibela po prostu zasnął i spał nieprzerwanie przez trzy dni. W tym czasie został przeniesiony przez anioły do nieba, gdzie ukazało mu się miasto pełne świątyń wykutych w skałach. I właśnie kopię owego kompleksu zapragnął postawić na ziemi. Jednocześnie sen ówczesnego cesarza nawiedził Bóg i nakazał mu abdykować na rzecz brata. Ten, od razu po koronacji, zatrudnił najlepszych na świecie inżynierów i artystów, by urzeczywistnić swą boską wizję. Budowa trwała 20 lat, w pracach brało udział aż 40 000 robotników, jednak pomagał ktoś jeszcze… jak głosi legenda, w nocy zjawiały się anioły, które o wiele szybciej uwijały się przy robocie. I rzeczywiście, gdy je ujrzymy, wydają się absolutnie nierzeczywiste, stworzone nadludzką mocą. Celem króla Lalibeli było stworzenie Nowego Jeruzalem dla tych, którzy nie mogliby pielgrzymować do Ziemi Świętej, a także stworzenie świętego miasta, które mogłoby rywalizować z potężnym Aksum oraz z jego Arką Przymierza. Podobno król sam był w Ziemi Świętej i zainspirował się tym, co zobaczył. Jednak nie próbował kopiować tamtejszych kościołów, w rzeczywistości święta architektura Lalibeli nie mogła być bardziej wyjątkowa. Kościoły w Lalibeli nie zostały zbudowane, zostały wykopane i wydrążone. Każdy kościół został stworzony przez wyrzeźbienie szerokiego rowu na wszystkich czterech stronach skały, a następnie skrupulatnie wycinano wnętrza. Największy obiekt liczy sobie ponad 12 metrów wysokości, a ogrom pracy niezbędny do wykonania takiego zadania przy użyciu jedynie młotka oraz dłuta zdumiewa do dziś. Tak naprawdę do końca nie zbadana jest geneza tych wspaniałych konstrukcji. Podobno istnieją także dowody na to, że niektóre z nich zostały wykute o wiele wcześniej niekoniecznie jako obiekty sakralne. Dlaczego wykuto je w skałach, a nie wzniesiono z kamienia? Dlaczego zadano sobie aż tyle trudu? Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie na razie nie ma. Jedna z tez mówi, że w ten sposób miały pozostać niewidoczne w razie wrogiego najazdu i służyć również jako schronienie. I rzeczywiście, można je zobaczyć jedynie wtedy, gdy zbliżmy się do krawędzi zagłębienia. Jak zatem zwiedzać ten swoisty labirynt? Odpowiedź brzmi: z przewodnikiem! Tak, tak, w tym wypadku nie warto na tym oszczędzać. Po pierwsze bardzo łatwo jest się zgubić w plątaninie przejść, tuneli i zakamarków, jakim jest de facto cały kompleks. Owszem, takie błądzenie bywa ekscytujące i można poczuć ducha eksploratora, niemniej zabłądzenie w tunelach i ciemnych zaułkach różnie może się skończyć. Po drugie, sami prawdopodobnie nie będziemy w stanie trafić do wszystkich ważniejszych miejsc, nie zajrzycie do środka wielu niesamowitych kościołów, nie weźmiecie udziału w jednej z ceremonii. Po trzecie, przewodnik wskazuje miejsca warte sfotografowania, wie, gdzie najlepiej zapozować, sam zrobi zdjęcia pięknych wnętrz, do których kobietom wstęp wzbroniony. I po czwarte, przekaże Wam wiele istotnych informacji, zwróci uwagę na mnóstwo szczegółów, które mają tu de facto znaczenie. Na zwiedzanie kościołów poświęcamy prawie cały dzień, całe popołudnie zaraz po przylocie oraz kilka godzin następnego dnia, zaczynając o 7:00 rano, a kończąc około 10:00. Niektórzy podobno są w stanie „zrobić” to miejsce w pół dnia, jednak takiego podkręcania tempa zdecydowanie nie polecam. Warto znaleźć się w tym miejscu także wcześnie rano, kiedy to schodzą się wierni, a w kościołach odbywają się ceremonie. My mamy okazję uczestniczyć w jednej z nich i to dosłownie. W malutkich ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym jedynie przez pochodnie, zgromadzeni mnisi odprawiają modły ku czci św. Emanuela. Nasz przewodnik również bierze udział w tymże wydarzeniu. Przed wejściem do środka każdego kościoła należy zdjąć buty, tyczy się to zarówno skalnych kościołów w Lalibeli, jak i wszystkich pozostałych. Można robić zdjęcia, we wnętrzach oczywiście bez flesza. Mnisi z reguły również nie mają nic przeciwko byciu sfotografowanym, albo kompletnie nie zwracają na to uwagi, albo sami pokazują skarby, jakich strzegą, pozwalając uwiecznić je na fotografiach. Nie tyczy się to wiernych, gromadzących się tu na modlitwę… w tym przypadku zdjęcia trzeba robić umiejętnie, nie zakłócając ich skupienia. Kompleks składa się z dwóch części północno-zachodniej oraz południowo-wschodniej, które oddzielone są rzeką Jordan. Zwiedzanie zaczynamy od tej pierwszej, która obejmuje aż siedem kościołów: Bet Medhane Alem, Bet Maryam, Bet Meskel, Bet Danaghel, Bet Debre Sina  (Bet Mikael) oraz Bet Golgotha wraz z kaplicą Selassie, a także Bet Uraiel, który rzadko odwiedzany jest przez turystów. Bet Medhane Alem jest największym monolitycznym, wykutym w skale kościołem na świecie, mierzy aż 12 metrów i zajmuje powierzchnię prawie 800 m2. Wsparty jest na 36 filarach wewnątrz i 36 na zewnątrz. Ma swój własny dziedziniec oraz wnęki uformowane w ścianach, pierwotnie służące jako groby lub jaskinie mnichów. Dużo bardziej przypomina  masywną grecką świątynię niż tradycyjny etiopski kościół. Jest naprawdę imponujący ze względu na swój rozmiar i majestat. Niektórzy uczeni sugerują, że może to być kopia oryginalnego kościoła St. Mary of Zion w Aksum, wykutego w skale. Natomiast Bet Maryam to podobno pierwszy kościoł w Lalibeli, jest najpopularniejszym miejscem modlitwy wśród Etiopczyków, gdyż kojarzony jest z Dziewicą Maryją. Wewnątrz znajdują się rzeźby krzyża Lalibeli oraz gwiazdy Dawida. Jeden integralny filar osłonięty jest materiałem, który wśród miejscowych uważany jest za ochronę tajnych napisów dotyczących tworzenia kościołów. Z kolei kościół Bet Meskel jest tak malutki, że przypomina jaskinię z jednym pokojem. Przy kościele Bet Danaghel znajduje się dziedziniec z tzw. basenem płodności, kąpiel w którym podobno zapewni płodność każdej kobiecie. Cóż, czystość oraz kolor wody niezbyt zachęca do zanurzenia, więc nie byłabym pierwszą w kolejce, żeby tu wskoczyć i zamoczyć swe ciało, ale najwyraźniej w sezonie Etiopki korzystają z tego dobrodziejstwa. Warto zwrócić uwagę na przechowywane tu krzyże. Te etiopskie to arcydzieła wyobraźni i symboliki. W niczym nie przypominają tych prostych z naszych kościołów. Mają różne wzory i wygięcia. Są w nich wyobrażenia, m.in. apostołów, Arki Przymierza czy Trójcy Świętej. Ten na zdjęciu to Krzyż Lalibeli. Jest naprawdę duży, bogato zdobiony, uważany za jedną z najcenniejszych pamiątek religijnych i historycznych Etiopii. Przechowywany jest w kościele Bet Medhane Alem. Kapłan może pocierać wierzących krzyżem, aby ich pobłogosławić lub uzdrowić. Uważa się, że krzyż pochodzi z XII wieku. Ma około 60 centymetrów długości i waży około 7 kilogramów. Wykonany jest z jednego kawałka metalu, złota lub brązu i złota. Centralny krzyż ma wydłużone opadające ramię i rozszerzone końce otoczone misternie zdobioną opaską. Podobnie jak wiele etiopskich krzyży procesyjnych, spód krzyża jest wspierany przez tzw. „ramiona Adama”, motyw, który je symbolizuje. Krzyż został skradziony w marcu 1997 roku i jak się okazało, dowędrował do z Belgii. Dealer w Addis Abebie sprzedał go belgijskiemu kolekcjonerowi za 25 000 USD. Dzięki zabiegom dyplomatycznym został odzyskany i powrócił do Etiopii w 2001 roku. Przy trzecim dziedzińcu znajdują się dwa inne równie niesamowite kościoły, to Bet Debre Sina, zwany również St. Mikael, oraz Bet Golgotha, które mają wspólne wejście i razem tworzą pół-monolityczną strukturę. To właśnie do środka Bet Golgotha mogą wchodzić tylko mężczyźni. Jest on uważany za najświętsze miejsce w Lalibeli i jak głosi legenda, pod nim pochowany jest cesarz. Owa para ma jedyne krzyżowe filary i płaskorzeźbione krzyże. Wejście prowadzi najpierw do Bet Mikael, a następnie do Bet Golgotha, który zawiera jedne z najlepszych wczesnych przykładów etiopskiej sztuki chrześcijańskiej, w tym niesamowite obrazy, przedstawiające 12 apostołów, wyrzeźbionych w niszach murów. Cztery są widoczne, a pozostałe osiem znajduje się za zasłonami w niedostępnej kaplicy Selassie. Idąc trochę ciemnym rowem wśród majestatycznych skał ciężko powiedzieć, że w środku znajdują się takie cuda. Ta część jest mniejsza, składa się z czterech kościołów: Bet Gabriel-Rufael, Bet Merkorios, Bet Amanuel oraz Bet Abba Libanos. Na zwiedzanie tej grupy umawiamy się z naszym przewodnikiem o 6:30 rano przed wejściem do kompleksu. Co nieco się spóźniamy i do środka wchodzimy około 7:00. Zaczyna się świtać. Jeśli chcielibyście zobaczycie odprawiane tu ceremonie, niestety trzeba zjawić się tutaj o tej godzinie. Nasz przewodnik ubrany jest białą szatę, jak większość wiernych, zmierzających na wspólne modły. Tym razem odbijamy w zupełnie innym kierunku, przechodząc przez wąskie tunele, zakręcone ścieżki, przez klasztor dla mniszek, dochodzimy do pierwszego z kościołów. Tempo jest spore i przyznam, że w życiu same byśmy tu nie trafiły, no może po całym dniu szukania i sprawdzania każdego zakamarka. Wolnostojący i monolityczny Bet Emanuel to najpiękniej rzeźbiony kościół Lalibeli. Niektórzy sugerują, iż była to prywatna kaplica rodziny cesarskiej. Doskonale odzwierciedla styl budowli z Aksum, z wystającymi i zagłębionymi ścianami, naśladującymi naprzemienne warstwy drewna i kamienia widoczne w miejscach takich jak Yemrehanna Kristos i Debre Damo. Najbardziej charakterystyczną cechą wnętrza jest podwójny fryz Aksum na szczycie nawy. Komnaty w ścianach to groby pielgrzymów, którzy poprosili o pochówek właśnie w tym świętym miejscu. W południowo-zachodnim rogu znajduje się całkiem spor dziura w podłodze, która prowadzi do podziemnego tunelu, obecnie zamkniętego, łączącego Bet Emanuel z kościółem Bet Merkorios. Do środka zaglądamy, jednak na krótką chwilę, bowiem wnętrze pełne jest modlących się wiernych. Zaraz po przeciwnej stronie od wejścia do Bet Emanuel znajduje się coś w rodzaju kaplicy, w której to właśnie odbywa...

Artykuł Lalibela, czyli anielskie kościoły wykute w skale pochodzi z serwisu Cel w podróży.



This post first appeared on Cel W Podróży, please read the originial post: here

Share the post

Lalibela, czyli anielskie kościoły wykute w skale

×

Subscribe to Cel W Podróży

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×