Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Co w Korei piszczy? S01 E01


Biorąc pod uwagę, że w Korei ciągle coś się dzieje, a ze względu na koronafazę niewielu z Was ma – póki co – okazję przekonać się o tym osobiście, postanowiłem opublikować cykl artykułów o wszystkim i o niczym, pod roboczym tytułem „Co w Korei piszczy?”.

Tematu koronawirusa oczywiście niestety uniknąć się nie da. Jak zapewne wiecie, w Korei Południowej nigdy nie został ogłoszony pełen lockdown, a jedynie wprowadzono regulacje mające na celu zachowanie zwiększonego dystansu społecznego. Dzięki ich przestrzeganiu przez zdecydowaną większość obywateli, powszechnemu wykonywaniu testów na obecność wirusa i monitorowaniu kontaktów osób zarażonych, na przełomie kwietnia i maja liczbę nowych przypadków udało się zredukować do mniej niż pięciu na dobę. Jednak wprowadzone na początku maja nowe, mniej restrykcyjne reguły dystansowania społecznego, coraz lepsza pogoda i – zapewne dobrze Wam znany – syndrom znużenia koronawirusem zrobiły swoje i liczba zarażonych ponownie zaczęła rosnąć. W tej chwili w ciągu doby odnotowuje się do 50-60 nowych przypadków - głównie w Seulu i prowincji Gyeonggi, gdzie zamieszkuje blisko połowa całej ludności kraju. Coraz głośniej zaczyna mówić się więc o drugiej fali epidemii.

Jednym z elementów dystansowania społecznego, który odegrał zapewne niebagatelną rolę w opanowaniu pierwszej fali epidemii, było stosowanie przez zdecydowaną większość obywateli masek ochronnych. Rosnący popyt na zalecane przez koreańskie autorytety medyczne maski KF-94 zaowocował szybko ich brakiem. Aby nie dopuścić do wzrostu cen masek i poprawić ich dostępność, wprowadzony został system reglamentacji. Początkowo każdemu mieszkańcowi Korei Południowej (w tym cudzoziemcom) przysługiwały dwie maski tygodniowo, potem trzy – w stałej cenie 1500 KRW za sztukę. Obecnie rynek jest już wysycony maskami na tyle, że tygodniowo można nabyć ich nawet dziesięć, a od 10 lipca program reglamentacji zostanie prawdopodobnie całkowicie zniesiony. Nie wnikam w kwestię czy maski chronią, a jeśli tak – to czy noszącego przed innymi czy też innych przez noszącym. Tak czy inaczej – choć ich stosowanie nadal nie jest w Korei obowiązkowe, a jedynie zalecane – trudno spotkać na ulicy osobę bez maski, a gdyby nawet takowa się pojawiła, niewątpliwie spotka się co najmniej z niezwerbalizowaną dezaprobatą otoczenia. Biorąc pod uwagę, że maski mające chronić przed koronawirusem z pewnością chronią przed społeczną stygmatyzacją, skrzętnie gromadzimy ich zapas na „gorsze czasy”.


Do wyboru, do koloru - skromna część naszej kolekcji masek KF-94

Epidemia wymusiła wiele zmian w życiu społecznym Koreańczyków. Coraz częściej wykorzystywane są rozwiązania ograniczające kontakty międzyludzkie. I tak, największa koreańska sieć kin, CGV, wprowadziła instytucję wirtualnego asystenta, Smart Pass, który mierzy wchodzącym do kina temperaturę oraz sprawdza, czy mają prawidłowo założone maski ochronne. Roboty mierzące temperaturę pasażerów pojawiły się też na lotnisku Seul Incheon. Coraz więcej aktywności przenosi się także ze świata realnego do wirtualnego. Taki los spotkał między innymi odbywający się w lipcu Boryeong Mud Festival. W ubiegłym tygodniu ogłoszono, że zamiast na równinach błotnych w prowincji Chungcheong Południowy, doroczny festiwal, którego atrakcjami są między innymi kąpiele błotne i zapasy w błocie, odbędzie się w dniach 17-26 lipca w… Internecie. Zapasy w błocie on-line? Hmm… 😮

Kolejnym wciąż gorącym tematem są stosunki Korei Południowej z kłopotliwym sąsiadem z północy. Te ostatnio znacząco się pogorszyły, o czym opowiadałem szczegółowo w wywiadzie udzielonym portalowi Onet.pl. Po wysadzeniu 16 czerwca biura łącznikowego w Kaesong, spodziewaliśmy się kolejnych północnokoreańskich prowokacji. Faktycznie, wkrótce potem północnokoreańska armia rozpoczęła obsadzanie opuszczonych na mocy porozumienia z 2018 r. posterunków granicznych. W ostatni wtorek zaczęto też instalować ponownie w strefie przygranicznej głośniki propagandowe zdemontowane w 2018 r. Tyle, że niecałą dobę później, w środę, przewodniczący Kim Jong-un zarządził tymczasowe zawieszenie akcji militarnych wobec „wrogiej” (zgodnie z aktualną retoryką) Korei Południowej i dopiero co zainstalowane głośniki ponownie zaczęto demontować. Być może efekt tych działań mógłby stanowić kanwę zadania z matematyki dla polskich maturzystów, na przykład takiego: „W 2018 r. Korea Północna zdemontowała wszystkie 40 głośników w Strefie Zdemilitaryzowanej. 23 czerwca 2020 r. ponownie zamontowano 20 głośników, ale 24 czerwca tego samego roku zdemontowano 10. Narysuj kwadrat. Ile głośników znajduje się obecnie w Strefie Zdemilitaryzowanej?”


To wbrew pozorom nie jest zdjęcie z rodzinnego albumu...

W takiej oto niepewnej atmosferze geopolitycznej obchodziliśmy w ostatni czwartek 70. rocznicę wybuchu wojny koreańskiej. Najważniejszym elementem uroczystości państwowych było oddanie hołdu szczątkom 147 południowokoreańskich żołnierzy poległych w latach 1950-53. Szczątki te, w większości wydobyte na terytorium Korei Północnej w trakcie wspólnych północnokoreańsko-amerykańskich prac ekshumacyjnych w latach 1990-94, powróciły do kraju po żmudnym procesie identyfikacji w laboratorium na Hawajach. Rocznica wybuchu wojny była również okazją do upamiętnienia żołnierzy z 22 krajów, którzy wspierali stronę południowokoreańską pod flagą Organizacji Narodów Zjednoczonych. W swoim wystąpieniu, prezydent Moon Jae-in zaapelował po raz kolejny o podpisanie przez oba państwa koreańskie deklaracji o zakończeniu wojny. Wydaje się jednak, że droga do ewentualnego porozumienia w tej kwestii jest w obecnej sytuacji wyjątkowo długa.

Przechodzimy płynnie od polityki mnie bliższej do tej z „Waszego” podwórka. Wczoraj odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Głosowaliśmy także my, Polacy mieszkający zagranicą – choć przy okazji ostatnich wyborów słyszałem od wielu osób (dodam – o bardzo różnych sympatiach politycznych), że powinno się nas prawa wyborczego pozbawić. Nie wnikając; w wyborach wzięło udział 146 Polaków przybywających w Korei Południowej. Biorąc pod uwagę, że chęć udziału w głosowaniu zadeklarowało 168 osób, frekwencja wyniosła 86,9%. Głosować można było osobiście w ambasadzie w Seulu bądź korespondencyjnie. Ja znalazłem się wśród 23 osób, które skorzystały z tej drugiej opcji. Ogółem oddano 145 głosów ważnych. Wyniki przedstawiają się następująco:
- Trzaskowski Rafał Kazimierz – 87 głosów
- Biedroń Robert – 20 głosów
- Hołownia Szymon Franciszek – 19 głosów
- Duda Andrzej Sebastian – 11 głosów
- Bosak Krzysztof – 7 głosów
- Kosiniak-Kamysz Władysław Marcin – 1 głos.
Pozostali kandydaci nie uzyskali ani jednego głosu. Druga tura wyborów 12 lipca – przypominam, że ci którzy nie zadeklarowali wcześniej chęci głosowania zagranicą, mogą zrobić to jedynie dzisiaj na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.


Pierwsza tura za nami!

Na koniec temat lżejszy, choć niekoniecznie dla wszystkich. W ostatnią środę ogólnonarodową ulewą rozpoczęła się pora monsunowa czyli changma. Zwykle changma trwa mniej więcej do połowy lipca i charakteryzuje się ulewnymi deszczami, upałami i znaczną wilgotnością. A zaraz potem przychodzi koreańskie lato, które jest długie i posiada wszystkie wymienione powyżej atrybuty minus ulewy. Monsunowa pogoda cieszy koreańskich farmerów, bo zapewnia idealne warunki do uprawy ryżu. Koreańskie lato to także radosna pora dla sprzedawców klimatyzatorów, przenośnych wiatraczków na baterię w wymyślnych kształtach, suszarek do bielizny oraz… deserów lodowych, czyli bingsu. O tych ostatnich, a także o innych letnich koreańskich kulinariach, pisałem więcej jakiś czas temu, więc zainteresowanych odsyłam.


A ryż rośnie... (choć tu akurat jeszcze czeka na zasadzenie)

To chyba tyle w pierwszym odcinku tego nowego cyklu. Do napisania niebawem 👋



This post first appeared on Polak W Seulu, please read the originial post: here

Share the post

Co w Korei piszczy? S01 E01

×

Subscribe to Polak W Seulu

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×