Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Live from Tokio: Japonia po raz trzeci (i nie ostatni)


Ponieważ wielkimi krokami zbliża się kolejna wyprawa, muszę szybko nadrobić zaległości w raportach z naszych zeszłorocznych podróży. Na początek, Tokio. Byliśmy tam przez kilka dni na początku września przy okazji Asia-Pacific Meeting of ISMPP. Spotkanie to odbywało się w hotelu Hilton w dzielnicy Shinjuku, więc z konieczności nasze wędrówki po Tokio ograniczały się właśnie do tej okolicy. Jednak nawet takie „wybiórcze” spotkanie ze stolicą Japonii wywarło na nas bardzo pozytywne wrażenie.


W Tokio na każdym kroku można napotkać mieszankę
tradycji, nowoczesności i... zieleni

Pierwszą rzeczą, która urzekła mnie w Tokio to płynne przenikanie się tradycji z nowoczesnością. Dostojne świątynie funkcjonują tu w doskonałej symbiozie ze strzelistymi biurowcami ze stali i szkła, a łącznik pomiędzy nimi stanowią tereny zielone, których tak brakuje w „zabetonowanym” Seulu. Odrobiny japońskiej kultury doświadczyliśmy też w samym hotelu, m.in. dzięki tradycyjnym yukata, które czekały na nas w pokoju zamiast banalnych szlafroków.


W siecowym hotelu rzadko można spotkać lokalne akcenty...

Tokio to także kwintesencja japońskiej grzeczności, dzięki której nawet w deszczowy dzień (a takich zdarzyło się kilka podczas naszego pobytu) można dostrzec promienie słońca. Oczywiście ktoś może napisać, że ta japońska grzeczność jest w dużej mierze wyuczona. Nie mnie to oceniać! Ale czy życie nie byłoby prostsze, gdybyśmy wszyscy byli dla siebie mili – nawet, jeśli kosztowałoby nas to odrobinę wysiłku?


Shinjuku to dzielnica zieleni i biurowców...

Pozostając przy kwestiach społecznych – po Tokio można poruszać się bezpiecznie, bez ryzyka zderzenia z jednym ze smartphone zombies, których tak wielu jest w Seulu i innych koreańskich miastach. Z myślą o tych, którym trudno oprzeć się pokusie wpatrywania się w ekran telefonu idąc, uprzejmi Japończycy przygotowali takie oto znaki:


Idziesz, nie SMS-uj! SMS-ujesz, nie idź!

Bezpieczeństwo na chodnikach przenosi się też na jezdnię – w przeciwieństwie do swoich koreańskich odpowiedników, japońscy kierowcy – nawet w tak dużej metropolii jak Tokio - przestrzegają limitów prędkości, odróżniają czerwone światło od zielonego i wiedzą, że pasy na przejściu dla pierwszych nie oznaczają nakazu jazdy slalomem między ludźmi.


Będę odwiedzał Japonię dopóki nie zrozumiem, dlaczego ich taksówki - choć nowe
- wyglądają tak staro. A potem będę jeździł japońskimi taksówkami...

Grzeczność przekłada się na uczynność. Mam wrażenie, że dla japońskich sprzedawców czy dostawców usług nie istnienie słowo „niemożliwe”. Przykładem niech będzie tokijski farmaceuta, który odegrał przed nami prawdziwą pantomimę, żeby zademonstrować jak działa jeden z dostępnych w jego aptece leków.


Nie! Shinjuku to dzielnica zieleni i świątyń!

No i wreszcie jedzenie. Gdy tylko zboczy się z głównej ulicy i skręci w którąś z wąskich przecznic czy zaułków, dzielnica Shinjuku przeistacza się z gniazda biurowców w raj dla prawdziwych foodies! Ciasno upakowane i z pozoru malutkie knajpki są w stanie pomieścić tłumy gości. Tylko którą wybrać? Sushi bar, jedną z knajpek której specjalnością są makarony – ramen, udon lub soba, a może restaurację serwującą aromatyczne japońskie curry? Bogactwo wyboru może skutkować bólem głowy przy podejmowaniu decyzji lub… przejedzeniem. Tak czy inaczej, znowu trzeba będzie odwiedzić przyjaznego tokijskiego farmaceutę 😉


Nieprawda! Shinjuku to raj dla foodies!

Będąc w Japonii po raz trzeci w życiu, po raz trzeci zadawałem sobie pytanie, dlaczego ręcznie robiony gryczany makaron soba nie znalazł się jeszcze na liście Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.


Sushi czy soba? Soba czy sushi? A może po prostu soba sushi!

Po raz pierwszy miałem też okazję spróbować sushi po tokijsku, czyli chirashi. Z pozoru mała miseczka może zastąpić dwudaniowy obiad, a oprócz żołądka nakarmi również zmysły. Zresztą popatrzcie sami!


Chirashi, czyli sushi po tokijsku

No i wreszcie, to właśnie w Tokio dowiedziałem się, że Zielona Herbata Jest zielona nie tylko z nazwy. A że kawa w Japonii jest najdelikatniej mówiąc taka sobie, to właśnie matcha stała się moim tokijskim napojem numer 1.


Zielona herbata jest zielona i koniec!

Podczas naszych podróży nigdy nie stawiamy sobie za cel zobaczenia wszystkiego za jednym razem. Zamiast tego próbujemy wsłuchać się w rytm miasta i jeśli nam się spodoba, wracamy tam niejednokrotnie – jak na spotkanie ze starym znajomym. Po tym krótkim pobycie mam nieodparte wrażenie, że właśnie takim znajomym będzie dla nas Tokio.



This post first appeared on Polak W Seulu, please read the originial post: here

Share the post

Live from Tokio: Japonia po raz trzeci (i nie ostatni)

×

Subscribe to Polak W Seulu

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×