Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Muzyka w piekle

Spokojny czerwcowy dzień w jednym z mieszkań w Warszawie. W pomieszczeniu krząta się starszy pan, tu zrobi herbatę, tam podleje kwiatki. W tle słuchać spokojną muzykę lecącą z odbiornika radiowego. Nagle słychać energiczny i bardzo dobrze znany marsz Radeckiego. Starszy pan rzuca się do urządzenia i prawie wyrywa włącznik. Blady na twarzy siada i nerwowo pociera przedramię lewej ręki, w miejscu gdzie znajduje się wytatuowany numer.

Aby przeżyć

Był grudzień 1940 roku, obóz Auschwitz funkcjonował już od sześciu miesięcy – Przez ten czas osadzeni w nim więźniowie zdążyli zrozumieć w jakim miejscu się znaleźli. Pilnowani przez załogę esesmanów oraz niemieckich kryminalistów, stanowiących „samorząd więźniarski” byli przez nich jednocześnie terroryzowani, prześladowani oraz mordowani. Poznali również katorżniczą pracę w komandach oraz ciągły głód i przeszywający chłód. Orkiestra

W takich warunkach każdy szukał szansy aby dostać trochę jedzenia, odpocząć chwilę, mieć zadanie pod dachem a nie poza obozem. Z taką myślą w końcówce 1940 roku grupa więźniów wystosowała do administracji pytanie czy mogłaby na terenie obozu zacząć działać… orkiestra


Przeczytaj również o ostatniej wielkiej epidemii która spadła na umęczony Wielką Wojną świat. Zachorował na nią Walt Disney, prezydent USA, królowie, bogacze i 1/3 populacji świata. Hiszpanka która lubiła młodszych


Początki

Niemcy jak to Niemcy – jak usłyszeli, że więźniowie zapragnęli grać marsze to esesmani z automatu chcieli maszerować, z genami się nie wygra. Zgoda została udzielona.

„Napisałem do rodziny po skrzypce. Moja kochana żono, bądź tak dobra i przyślij mi natychmiast skrzypce na których ostatnio grałem. Brat Stefan niech mi naciągnie dobre struny i włoży do futerału dwa smyczki”

H. Król [1183]

Początkowo orkiestra składała się z siedmiu członków – były skrzypce, kontrabas, akordeon, trąbka i saksofon. Dodatkowe instrumenty zostały „zorganizowane” przez władze obozowe – zarekwirowano je ulicznym grajkom z okolicy. W późniejszym czasie dołączyły inne instrumenty – w tym dwa fortepiany. Pierwszy został zakupiony przez administrację, drugi wyłowiony z rzeki. Więźniowie włożyli dużo trudu aby rozklejony, zniszczony i niekompletny instrument przywrócić do życia, ale udało się. Miał tylko klawisze we wszystkich możliwych kolorach – bo brakowało białego i czarnego.

Niech sobie przed śmiercią podmucha w te trąby
[słowa urzędnika przyjmującego od żony więźnia przesyłkę z instrumentem]

Wspomnienia: A. Gargul

Gdy do orkiestry zgłosił się perkusista okazało się, że nie ma na czym grać, nie było również skąd zorganizować instrumentu. Wystosowano więc zapytanie do władz. Wtedy to zastępca komendanta zbrodniarz Karl Fritzsch wysłał esesmanów aż do Pragi. Ci wparowali do jednego z najlepszych hoteli w mieście i… kilka dni później perkusista mógł zacząć grać.

Pierwsze nuty zapisywano z pamięci, zbierając co kto pamiętał na resztkach papieru wyciągniętych z administracji. Z biegiem czasu pozwolono na drukowanie kart pod nuty w obozowej drukarni. Jednak problemem nadal były same utwory – brakowało profesjonalnych zapisów. Dopiero pomoc innego więźnia, warszawskiego drukarza Stanisława Arcta rozwiązała problem. Okazało się, że ma kontakty z wydawnictwem w Berlinie oraz co bardziej istotne, jest jej wierzycielem. Niemcy szybko zgodzili się na zakup nie za swoje pieniądze i niedługo później orkiestra została wyposażona w najróżniejsze nuty.


Przeczytaj również: „Najlepszą obroną jest atak” Jak to nasi żołnierze wkroczyli do Rzeszy podczas kampanii wrześniowej 1939.


Praca czyni wolnym

Pierwszy „koncert” został wykonany w święto Trzech Króli 1941 roku, kapelmistrzem został Franciszek Nierychło, przed wojną wykonawca sekcji muzycznej Polskiego Radia. Jest to kontrowersyjna osoba – czuł się i Polakiem i Niemcem, jednocześnie. Znalazł się w obozie ale i podziwiał III Rzeszę. Był „uprzywilejowanym” – sprawował funkcję kapo w kuchni, co dawało mu lepsze jedzenie i dach nad głową. Wielu więźniów wspomina go dobrze, kilku z nich uratował, dając im pracę przy garach. Jednak w 1944 podpisał volkslistę i poszedł jako ochotnik do wermachtu. Gdy wychodził, cały obóz gwizdał.

Niezależnie od jego losów, udało mu się stworzyć w warunkach obozowych prawdziwą, profesjonalną orkiestrę. Władze przydzieliły im podwyższenie naprzeciwko bloku 24, pod dębem. Gdy temperatura spadała poniżej 7 stopni (i marzły instrumenty, bo przecież nie więźniowie) to przenosili się do wnętrza i grali przy otwartych oknach.

A grali wychodzącym do pracy komandom. Wykonywali marsze, w rytm których piątkami przez bramę wychodzili więźniowie. Grali rano, gdy wyruszali do pracy, w południe gdy wracali zjeść i znowu szli oraz wieczorem, gdy przekraczali bramę, ci którzy przeżyli i martwi, niesieni przez współwięźniów.

Niemiecka skrupulatność przejawiała się również i w takich momentach – często brali „testową” grupę więźniów, ustawiali piątkami i kazali chodzić w rytm różnych melodii. Chcieli znaleźć optymalną – jak najszybszą, aby wymarsz odbywał się sprawnie a jednocześnie w granicach ludzkich możliwości, aby zbytnio nie gubić rytmu.

Wieczorne powroty były najgorsze. Orkiestra grała Mozarta czy Beethovena a do obozu wracali wycieńczeni ludzie. Znowu piątkami, żywi wraz z zabitymi. Wszystko w rytm. Wielu więźniów właśnie za to nienawidziło orkiestry.

„Wnosiłem zwłoki kolegi, z obsuniętymi spodniami, profanacja śmierci. Do tego w rytm radosnej muzyki. To był piekielny pomysł z tą orkiestrą”

Muzycy doskonale zdawali sobie sprawę, że to gdzie i jak grają nie jest normalne. Jednak jakie mieli wyjście? Orkiestra dawała im szansę na przeżycie – nie musieli pracować poza obozem. Dodatkowo pomimo wszystko starali się muzyką podnosić więźniów na duchu oraz gdy mieli szansę pomagać im. Często orkiestra dawała z siebie totalnie wszystko, skupiając uwagę strażników. Dzięki temu rewizje nie były dokładne i udawało się wnieść do obozu zakazane przedmioty.

Dodatkowo orkiestra była nośnikiem informacji. Gdy docierały pozytywne wieści z frontu to muzycy grali radosne utwory, amerykańskie marsza Johna Sausy. „Im smutniejszy był esesman tym więcej Sausy!”

*

W maju 1942 roku orkiestra rozrosła się do takich rozmiarów, że wydzielona została sekcja smyczkowa, licząca 71 osób – byli to najlepsi instrumentaliści Europy.

Niedzielne koncertowanie

Oprócz codziennego odgrywania orkiestra w każdą niedzielę wychodziła poza obóz. Na pobliskim wzgórzu pomiędzy krematorium a willą komendanta dawali koncert dla załogi obozu wraz z rodzinami. Jeden z członków orkiestry wspomina, że oni grali wesołe operetki a z kominów wychodził szary dym i słodkawy zapach…

Wieczorami w niedzielę orkiestra wychodziła na plac obozowy i dawała koncert więźniom. Przychodziło od kilku do kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Grali wszystko co mogli, tylko nie marsze.

Członkowie orkiestry działali również konspiracyjnie – organizowali wieczorki na których grali zakazane polskie melodie. W ważne święta narodowe czy religijne gromadzili się po kilka osób i cichutko grali. Muzycy jak i uczestnicy wspominają je jako bardzo wzruszające momenty, mężczyźni siedzieli obok siebie i płakali.


Zapraszam do wpisu o jedynej bitwie II wojny światowej na kontynencie amerykańskim. O zajęciu terytorium USA przez Japonię i o krwawym odbiciu: Wyspy na końcu świata: Wojna na Pacyfiku


Śmierć

Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej, niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące

Karl Fritzch

Śmierć towarzyszyła każdemu więźniowi. Strażnik mógł zabić człowieka kompletnie bez powodu. Adam Kopyciński [25294], kolejny kapelmistrz wspomina, że przed orkiestrą należał do komando noszącego cement. Każdy upadek karany był okrutną śmiercią – miażdżono butem gardło. Został z niego wyrwany przez Franciszka Nierychło, który dołączył go do tworzącej się właśnie orkiestry.

Takich historii jest dużo. Orkiestra uratowała dziesiątki ludzi – wcielając w szeregi lub chroniąc, odkarmiając, ratując przed „oczyszczaniem”.

Oczyszczanie polegało na wyłapywaniu wszystkich, którzy zostali w obozie po wyjściu komand do pracy. Chorzy, ranni, ukrywający się – byli łapani i na miejscu zabijani. Chronieni byli tylko ci, którzy pracowali w administracji lub orkiestrze. Często podczas takich łapanek chowano człowieka wśród muzyków, dając mu jakikolwiek instrument.

Koniec

Do października 1944 roku orkiestra składała się głównie z Polaków i obcokrajowców ale nie żydów. Dopiero po wywiezieniu większości do pracy do Niemiec skład orkiestry został zmieniony. Pozostał Kopyciński jako kapelmistrz, reszta była nowa, żydowska.

Strach przed muzyką

Przeżyć, których doświadczyli więźniowie obozowi nie sposób wymazać z pamięci. Ci, którzy przetrwali i chcieli o tym opowiadać (ogromna liczba nie potrafiła) wspominają, że nawet kilkadziesiąt lat po uwolnieniu nadal nerwowo chowają okruszki do jedzenia a na dźwięk orkiestry grającej marsze pada na nich blady strach.

„Obozowa orkiestra” – dodatkowa wiedza

Wpis w dużej mierze oparty o wspomnienia więźniów zarchiwizowane przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej w tym temacie to zapraszam do przeczytania:

„Zeszyty Oświęcimskie” numer 27 – głównym tematem jest właśnie obozowa orkiestra
Drogi mojego życia. Wspomnienia skrzypaczki z Birkenau” Heleny Dunicz Niwińskiej

Artykuł Muzyka w piekle pochodzi z serwisu Linkowskaz.pl.



This post first appeared on Linkowskaz.pl, please read the originial post: here

Share the post

Muzyka w piekle

×

Subscribe to Linkowskaz.pl

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×