Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Raport z oblężonego miasta – This War of Mine

Jest 2:30 w nocy, przeszukuję właśnie jeden z domów na przedmieściu, gdzie wojna jeszcze nie dotarła. W naszym schronieniu kilka kilometrów dalej czeka dwójka ludzi, jeden zapewne nerwowo zaciska dłonie na pistolecie, drugi cicho pojękuje zwijając się z bólu na łóżku. Są głodni, zmarznięci i podobnie jak ja, na skraju wyczerpania, fizycznego i psychicznego. Jeśli dzisiejszej nocy znowu nie znajdę leków to Bruno…. 

Od premiery „This war is mine” minęło już dużo czasu – to dobrze. Wszyscy, którzy mieli w nią zagrać już to zapewne zrobili. Ucichły już głośne recenzje i filmiki na Youtubie. Sam przymierzałem się do niej od dłuższego czasu jednak potrzebny był czas i brak innych tytułów do ogrania.

Wyciągnąłem łom i naparłem na zamkniętą szafkę w kuchni. Rozległ się trzask pękających drzwiczek, skubane trzymały jednak mocno – solidna drewniana robota, nie to co teraz. Brak pożywienia i snu również zrobiły swoje, kilka miesięcy temu nie stanowiłyby dla mnie większej przeszkody, teraz wynik starcia wcale nie był taki oczywisty. Wsadziłem łom w wyłamaną szczelinę i szarpnąłem kolejny raz. Mam nadzieję, że znajdę tam coś do jedzenia… Matko, ale jestem głodny.

Gra zapowiadała się świetnie jeszcze na długo przed premierą. Mało znane studio 11 bit wypuściło trailer …. wszystko wkomponowane w kultowy kawałek zespołu OMEGA „Gyöngyhajú lány” (Czyli „Dziewczyna o perłowych włosach”) znany bardziej z coveru Scorpionsów.

White dove
Fly with the wind
Take our hope under your wings
For the world to know
That hope will not die
Where the children cry

Nareszcie zamek puścił. Drzwiczki odskoczyły robiąc przy tym zdecydowanie zbyt dużo hałasu. Zastygłem w oczekiwaniu na dźwięk podkutych wojskowych butów… Pomimo, że teoretycznie nie powinno tutaj być mundurowych to stare nawyki pozostają. Tutaj mylisz się tylko raz. Jednak w domu było nadal cicho… zerknąłem do szafki… Cholera… dokumenty i pieniądze. Od niechcenia zgarnąłem je do plecaka, może ktoś będzie chciał się na nie wymienić…. Ruszyłem dalej, kierując się w stronę ciężkich drewnianych schodów prowadzących na piętro. Oczywiście skurczybyki musiały skrzypieć przy najmniejszym ruchu.

„Podczas wojny nie wszyscy są żołnierzami” to hasło jest doskonałym streszczeniem o co chodzi w tej grze. Wiele lat czekaliśmy na pojawienie się tytułu, który zamiast gloryfikowania walecznych nieśmiertelnych żołnierzy i dewastowania wszystkiego i wszystkich skupi się na innym, o wiele ważniejszym i bardzo pomijanym aspekcie – ludziach, którzy zwyczajnie próbują przeżyć to piekło.

To co zobaczyłem na piętrze zaskoczyło mnie. Dwójka przestraszonych staruszków siedziała na kanapie. Mąż jakby próbował zasłonić sobą skuloną za plecami kobietę. Okna były pozasłaniane a za oświetlenie służyła im mała świeca – to dlatego nie zobaczyłem ich wchodząc do budynku. Obok leżały książki, albumy ze zdjęciami, stare listy. Na jednej szafce leżało kilka pustych konserw i odrobina chleba. Za to za ich plecami znajdował się dobrze wyglądający składzik z jakimiś lekami i paczkami żywnościowymi. Mężczyzna zobaczył w co się wpatruję i zaczął mnie błagać bym ich nie okradał. Jego żona była chora a on nie miał sił ani pieniędzy na handlowanie z obcymi. Jestem od nich silniejszy – pomyślałem – i młodszy. Nic mi nie zrobią.

A przeżyć wcale nie jest tak łatwo. Każdego dnia trzeba zapewnić osobom za które odpowiadamy jedzenie, miejsce i czas na zregenerowanie sił, przedmioty na handel, broń do obrony (i nie tylko). Zaplanować kto będzie trzymał wartę, kto potrzebuje snu, leków a kto uda się na niebezpieczną wyprawę aby to wszystko zdobyć. Nasze decyzje mają wpływ na samopoczucie zespołu. Zazwyczaj dobro odbierane jest pozytywnie, złe uczynki powodują stopniowe staczanie się w czeluści desperacji i przygnębienia. Zazwyczaj – bo nie wszystkie postacie są identyczne. Niektóre mają więcej empatii inne prawie wcale, tak jak w prawdziwym życiu. Dodatkowo podejście zmienia się wraz z nabywanym doświadczeniem i upływem czasu. Prawda jest taka, że niewielu zostanie „czystych” podczas takich doświadczeń.

Patrzyłem to na małżeństwo to na tak nam potrzebne leki i pożywienie. Myślałem o tym, że Bruno potrzebuje opatrunku a my wszyscy ciepłego posiłku. W głowie jednak miałem również dwójkę ludzi podobnie jak my, próbujących przetrwać to piekło. Patrzyłem na skuloną i przestraszoną starszą panią, której jeszcze kilka miesięcy temu ukłoniłbym się na ulicy… co się z nami stało… 

Gra zrobiona jest bardzo klimatycznie. Oszczędne komunikaty z pobliskiej radiostacji, oczekiwanie na przyjście kogoś, kto chce pohandlować. Delikatna muzyka w tle i już nie tak limitowane dźwięki wojny. Do tego wszystkiego historie postaci którymi kierujemy – pojawiające się stopniowo, wraz z upływem dni. Ten był strażakiem i nie wie co stało się z jego rodziną, ona była reporterką, która „chciała zobaczyć wojnę”… zobaczyła i ją to przeraziło. Historie napotkanych ludzi, ich interakcja z nami, żebranie o jedzenie, groźby, błagania, prośby o pomoc w odgruzowaniu zasypanej rodziny… klimat w tej grze zbudowany jest genialnie.

Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem w drogę powrotną. Nie było już czasu na odwiedzenie kolejnych domów, trzeba jeszcze wykorzystać mrok, bezpiecznie przejść przez aleję snajperów i ominąć kilka posterunków. Co się stanie z mieszkańcami tego domu? Czy przeżyją? Nie wiem… Czy mnie to obchodzi?

Zarzuciłem pusty plecak na drugie ramię i ruszyłem w drogę powrotną. Trudno, dzisiaj nic nie zjemy, rozpuścimy trochę śniegu i wygotujemy szmaty na bandaże. Może jutro się poszczęści.

Marko zginął pierwszy, w 20 dniu. Może zbyt dużo brawury, zachłanności lub zwyczajny pech. Natrafił na dezerterów z kałasznikowami, podobno próbował uciekać, przynajmniej postrzał w plecy o tym świadczył.

Pavle chcąc czy nie musiał przejąć jego obowiązki. Nie miał takiego doświadczenia w poszukiwaniu jedzenia jak Marko ale radził sobie. Dodatkowo był najszybszy z zespołu – to uratowało mu życie Kilka razy. Niestety pewnego dnia nie miał jak uciec, w piwnicy dorwał go najemnik. Walczył tym co miał, łopatą… może wygrałby, gdyby był to cywili. Tutaj miał czas na jeden cios, z zaskoczenia. Niestety nie wystarczyło, potem były tylko ciosy kolby karabinu.

Bruno był najsłabszy z nas. W pierwszych dniach oblężenia nabawił się jakiegoś przeziębienia i walczył z nim aż do końca. W tych trudnych warunkach takie coś potrafi zabić – wilgoć, zimno, brak pożywienia, wszystko dokładało swoje cegiełki. Dodatkowo ta rana od noża. Dzielnie bronił naszego schronienia, dzięki jego ofiarności mieliśmy co jeść kolejnego dnia. Zmarł kilka dni przed końcem wojny….

Katia nie była z nami od początku. Któregoś dnia stanęła przed naszymi drzwiami i długo w nie waliła, prosząc przez łzy abyśmy ją wpuścili. Bruno mówił aby tego nie robić, że nie mamy tyle jedzenia, że jej nie znamy. Pavle nie słuchał go, dał jej ciepłej zupy i posadził przy ogniu. Nigdy nie powiedzieliśmy jej, że Bruno chciał ją zostawić. Chociaż pewnie niewiele by to zmieniło… to co zrobiła aby zdobyć dla niego leki… Katia przeżyła, przynajmniej fizycznie….

Sprawdź gdzie możesz kupić grę „This War of Mine” studia 11 bit

Artykuł Raport z oblężonego miasta – This War of Mine pochodzi z serwisu Linkowskaz.pl.



This post first appeared on Linkowskaz.pl, please read the originial post: here

Share the post

Raport z oblężonego miasta – This War of Mine

×

Subscribe to Linkowskaz.pl

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×