Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Księga istot magicznych. Opowiadanie I

Tags: siauml

Marysia

Było już ciemno, kiedy Hubert włączył światło. Lubił przebywać w ciemności; udręka dni codziennych zdawała się wtedy mijać, a jego zmęczone oczy mogły trochę odpocząć. Lampa o czerwonawym blasku oświetliła wnętrze niewielkiego saloniku ze starymi, wytartymi meblami. Zza drzwi dochodziły piski bawiących się dzieci. Potarł sobie skroń i wyjrzał na korytarz.
- Anielko, Grzesiu, bawcie się ciszej, proszę.
Dzieci spojrzały na niego. Siedziały na podłodze przedpokoju wśród rozrzuconych wagoników kolejki elektrycznej, która już nie działała.
- Dobrze, tato – zaśmiały się.
Anielka zadarła głowę.
- Tato… - ściszyła głos do szeptu. – A co będzie, jak przyjdzie Marysia?
- Marysia nie przyjdzie – Hubert przetarł oczy. – Nie myśl o niej.
I wrócił do saloniku.
Marysia była służącą, która pomagała w domu przez dwa ostatnie lata. Niedawno jej ciało znaleźli sąsiedzi w jej mieszkaniu. Dzieci były jej śmiercią bardzo przejęte.
Anielka potrząsnęła swoim długim, końskim ogonem i nachyliła się ku bratu.
- Widziałam ją wczoraj w dużym pokoju.
Grzesio rozchylił usta w zadziwieniu.
- Co robiła?
- Szukała czegoś w taty papierach. W szufladzie biurka.
Grzesio pochylił głowę. Był mały, miał dopiero trzy latka. Jego siostra była od niego dwa lata starsza.
- Nikt nie wie, co ją zabiło. Ale ja się domyślam. To był jakiś zły pan.
Hubert stanął w drzwiach. Słyszał rozmowę dzieci.
- Anielko, nie rozmawiaj o tym. Nie strasz Grzesia, będzie się bał.
- Ja go nie straszę…! – Anielka podniosła się z podłogi. – Marysia tu przychodzi, wiem o tym!
- Wystarczy, córeczko. To była bardzo smutna wiadomość, że Marysia nie żyje. I nie wiem, jak sobie teraz poradzimy. Muszę znaleźć nową służącą. Przestań opowiadać te bajki, na pewno ci się przywidziało.
Anielka nadąsała usta.
- Nie wierzysz mi! Zobaczysz sam, że ona tu jest!
I wybiegła do sypialni dziecięcej, zatrzaskując drzwi za sobą.
Hubert patrzył za nią przez chwilę, po czym spojrzał na swe młodsze dziecko.
- Synku, idź już spać. Zaraz do ciebie przyjdę, pomogę ci się umyć.
Grzesio posłusznie wstał, biorąc ze sobą czerwoną lokomotywę pociągu.
- Czy Marysia jest tam, gdzie mama? – spytał cicho.
- Tak, synku, umarła – Hubert pogłaskał go po głowie. Grzesio poszedł do sypialni.
Hubert ponownie schował się do dużego pokoju, zamykając drzwi. Podszedł do biurka i otworzył szufladę. Zawartość wydawała się nietknięta. Głupoty, pomyślał.
Pogrzeb miał odbyć się następnego dnia. Zastanawiał się, czy uda mu się go uniknąć, ale nie miał dobrej wymówki. Marysia nie była dobrą osobą – tak uważał i potwierdzali to inni. Przeklinała wszystkich naokoło. Widział jej twarz po śmierci, zmiażdżoną z jednej strony. Widok ten nie był przyjemny i wciąż go nachodził.
Nie czuł się dobrze już od paru dni. Czuł narastający ból głowy. Sięgnął po tabletki i zażył dwie. Spojrzał na zegarek i poszedł zajrzeć do sypialni swoich dzieci.
Oboje leżeli już w łóżkach. Grzesio sam przebrał się w piżamę, więc nie musiał mu pomagać. Wyszedł z pokoju i cicho zamknął za sobą drzwi.
W korytarzu zatrzymał się. Na framudze drzwi do swojej sypialni rysował się jakiś cień. Przyjrzał mu się z bliska.
Była to ciemna, zaschnięta już krew.
Przestraszony, wpatrywał się w smugę. Powoli otworzył drzwi do swojej sypialni i zapalił nocną lampkę. I nagle zdało mu się – a może zobaczył to naprawdę – że spod sufitu zwisa jakaś lina. Podszedł bliżej, ale widok rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając w nim uczucie zimnej grozy. Był to niewątpliwie stryczek.
Anielka otworzyła oczy, gdy jej ojciec wyszedł z pokoju. Leżała przez chwilę cichutko, słuchając spokojnego oddechu Grzesia, po czym spod poduszki wyciągnęła swój ulubiony, czerwony sweter i naciągnęła go przez głowę. Wyszła z łóżka i bezszelestnie otworzyła drzwi.
Przeszła przez korytarz do salonu. Podeszła do biurka i otworzyła szufladę. Ojciec nie zgasił światła i lampa dalej paliła się krwawym blaskiem. Zajrzała do szuflady i spod stosu kartek wyciągnęła jeden z pogniecionych listów.
Ze zmarszczonym czołem poczęła odcyfrowywać litery. Było to pismo jej ojca; słowa skierowane były do nieżyjącej pomocy domowej. „Marysiu, bylibyśmy tak szczęśliwi…”, przeczytała. „Piękna z ciebie kobieta i pragnę cię bardziej niż cokolwiek innego…” Anielka zagłębiła się w lekturze.
Tymczasem Hubert leżał już w łóżku. Lampka nocna paliła się obok niego; nie miał odwagi jej zgasić po tym, co zobaczył, ale podrażnione oczy bolały go coraz bardziej. Z obawą wyciągnął rękę i zgasił światło.
Myślał o Marysi. Ostatnia rozmowa między nimi nie była dla niego przyjemna. Nie chciała go, odrzuciła – nie przypuszczał, że będzie dla niego taka niedobra. Był na nią wściekły. Odrzucił kołdrę z klatki piersiowej, która zdawała się być bardzo ciężka. Spojrzał w kierunku okna i znieruchomiał.
Zasłona po lewej stronie była wybrzuszona i chyba się poruszała. Nie zasunął jej i światła latarni ulicznych wpadały do pokoju, delikatnie rozwiewając mrok panujący w sypialni. Hubert otworzył usta, oddychając zimnym, pełnym grozy powietrzem, ujrzał bowiem czyjąś dłoń opartą o parapet.
- Kto tu jest…? – zapytał chrapliwie.
Nagle zasłona poruszyła się gwałtownie.
- Sssskurwysynu…! – usłyszał czyjeś syczenie i tupot nóg. Coś chwyciło go za gardło i w najgłębszym przerażeniu zobaczył zdeformowaną twarz dawnej służącej.
- Zabiłeś mnie…! Zgwałciłeś…! – usta upiora znalazły się tuż przed jego oczami. Poruszył się, z całą siłą usiłując zrzucić ją z siebie. Walka była jednak niemożliwa.
Kiedy nastał ranek, dzieci znalazły Huberta w jego sypialni. Jego nieruchome ciało zwisało ze sznura oplątanego wokół żyrandola. W martwych oczach rysował się jego ostatni widok: przerażająca twarz upiora.


This post first appeared on Antychrystka, please read the originial post: here

Share the post

Księga istot magicznych. Opowiadanie I

×

Subscribe to Antychrystka

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×