Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Powietrze. Normy społeczne i etyka

Tags: jest siauml
Wiele z tego, co można będzie przeczytać w niniejszym traktacie, część ludzi uzna za "nienormalne". Użyją tego słowa tak, jak używają go na co dzień, w znaczeniu tego, co przeciwstawne normom społecznym. Tego jednak autorka nie poczytuje na swoją niekorzyść. Treść zawartych tutaj rozważań ma bowiem właśnie to na celu: sprzeciw wobec ustalonych norm społecznych.

Czym jest norma społeczna? Zasadą, w myśl której funkcjonuje społeczeństwo. Ważne jest zrozumienie, że tak, jak społeczeństwo jest tworem sztucznym, wykreowanym przez ludzi, tak i sztuczna jest większość norm społecznych. Są one narzucane z góry członkom danej wspólnoty, którzy zobowiązani są do ich przestrzegania. Wszystko, co godzi w ustalone odgórnie dyrektywy, jest dla wielu osób nie tylko nienormalne, ale i "niemoralne". Owa niemoralność nienormalności wypływa z błędnego pojmowania norm obyczajowych i religijnych i nadawania im wagi norm moralnych, czy też etycznych. Częstym błędem, który należy wyplenić z ludzkiego myślenia, jest utożsamianie moralności z obyczajowością, prawem czy poglądami religijnymi. Zasady obyczajowe, prawne i religijne mogą wypływać z etyki, ale często nie mają z nią nic wspólnego. "Normalny", to jest zgodny z obowiązującymi normami, nie znaczy ani moralny, ani etyczny. A cóż takiego znaczy owo słowo: "etyczny"?

Etyka to nauka o poglądach i przekonaniach moralnych ludzi, opierająca się na rozgraniczeniu między tym, co dobre, a tym, co złe. Teorii etycznych jest wiele, ale żeby miały one rację bytu, muszą mieć one u podłoża logiczne i bezwzględnie prawdziwe założenia. Ponieważ to rozróżnienie na dobro i zło jest podstawą etyki, można śmiało uznać, że to, co "etyczne", jest dobre, to zaś, co "nieetyczne", jest złe. Trzeba jednak poświęcić chwilę na rozważenie pojęcia dobra, aby móc stworzyć zintegrowaną filozoficzną teorię etyczną, na której przyszłe dywagacje w niniejszym traktacie będą bazować.

Czym jest dobro? Arystoteles mówił o dobru osiągalnym, dobru najwyższym, które służy celom człowieka i jego rozwojowi. Sokrates utożsamiał je z cnotą, którą uważał za wiedzę. Św. Augustyn twierdził, że dobrem jest dzieło Boże. Co za tym idzie, każde działanie pozostające w zgodzie z zamysłem Bożym jest dobre. Tu jednak sporne jest rozumienie tego, co uważane jest za zamysł Boży. Jakie jest właściwie owo prawo Boże, z którego pochodzić ma nasze pojęcie dobra? Choć chciałoby się zostawić problem Boga i wartości z Niego wypływających (gdyż najpierw trzeba istnienie Boga udowodnić) i operować z dala od koncepcji teologicznych, nie jest to możliwe. Nasza kultura i nasze ustalone normy społeczne są nierozerwalnie związane z Bogiem. O tym jednak za chwilę.

Idąc za Arystotelesem, dobro to wartość, która służy rozwojowi człowieka i pozwala mu na samodoskonalenie. Każdy postęp pozytywny, to jest taki, który przynosi korzyści, jednocześnie eliminując niedostatki, jest dobry. Nie należy jednak mylić tego z podejściem pragmatycznym, według którego dobre jest to, co pożyteczne. Praktyczna użyteczność jest jedną z cech konstytuujących pojęcie dobra, sama w sobie jest mimo to niewystarczająca, aby z dobrem ją utożsamiać. To, co jest użyteczne, niekoniecznie zapewnia rozwój. "Użyteczne" nie oznacza "konstruktywne". Dobre jest tylko to, co buduje, nigdy to, co niszczy. Według pragmatystów każdy sposób rozwiązania problemu jest dobry, o ile jest skuteczny. Skuteczności nie można uznać za wymiernik dobra. Pragmatyzm nierzadko ma negatywne konsekwencje w sferach innych niż ta, w której używa się tzw. pożytecznych rozwiązań; skuteczność działań w jednym tylko aspekcie rzeczywistości może mieć destrukcyjny wpływ na pozostałe jej aspekty. W związku z tym pragmatyzm nie idzie w parze z postępem.

Można natomiast odwrócić pragmatyczną tezę "dobre jest to, co pożyteczne" i uznać, że "pożyteczne jest to, co dobre". Ta teza jest niezaprzeczalnie prawdziwa, gdyż pożyteczność jest jedną z podstawowych cech dobra.

Wracając do naszej definicji, ta oparta na filozofii Arystotelesowskiej charakterystyka dobra jest niepełna. Trzeba bowiem ustalić, co jest owym dobrem najwyższym, dobrem, do którego osiągnięcia winien zmierzać każdy człowiek. Co jest celem nadrzędnym każdego człowieka?

Nie sposób zliczyć, ilu jest ludzi na świecie, którzy uskarżają się na przygnębienie, marazm, czy zgoła depresję, twierdząc, że nie mają celu w życiu. Otóż tak naprawdę cel każdego człowieka, ba, każdej istoty żywej, jest ten sam - własne szczęście. Skarżąc się na brak celu życiowego, skarżymy się w rzeczywistości na brak pomysłów na to, jak ów cel, owo szczęście, osiągnąć. A osiągnąć je można na drodze rozwoju prowadzącego do samorealizacji. Aby zatem być szczęśliwymi, musimy się rozwijać. Rozwijać nasz intelekt, zdolności i talenty. Dzięki temu nie tylko pogłębimy nasze życie umysłowe i twórcze, ale także naszą duchowość, fizyczność i dojrzałość emocjonalną i seksualną. Będziemy wówczas w stanie ujrzeć świat w całej jego złożoności, odnaleźć własne w nim miejsce, czerpać z życia wiedzę przynoszącą spełnienie. To wszystko jest osiągalne; aby jednak zrozumieć świat i udoskonalić samych siebie, niezbędne jest to, byśmy myśleli. Myśleli prawdziwie.

Prawdziwe myślenie to myślenie pozbawione ograniczeń, wyzwolone z okowów mitów i dogmatów narzucanych nam przez indywidualną i społeczną tradycję, religię, prawo, kulturę i wszelkie inne źródła tzw. prawd absolutnych, czyli twierdzeń tak mocno wrytych w naszą jaźń kulturową, że nie staramy się nad nimi rozmyślać, przyjmując je za pewnik. A to właśnie powinniśmy zrobić, by wyzwolić się z dogmatycznego jarzma cudzych przekonań. Myślenie zaczyna się od zwątpienia. Trzeba nam wątpić we wszystko, by samemu dojść do odpowiedzi na pytania dotyczące życia i naszej rzeczywistości. Dlaczego tego nie robimy? Niezbędna jest do tego odwaga. Odwaga, by zwątpić w odwieczne "prawdy", głoszone przez nasze otoczenie od chwili naszych narodzin.

Prawdziwe myślenie zapewni nam szczęście. A to, co przynosi szczęście, jest dobrem. I nie ma tutaj miejsca na kontrargument, że dla niektórych ludzi szczęście polega na krzywdzeniu innych. Tylko kiedy myślimy prawdziwie, możemy osiągnąć prawdziwe szczęście. A myśleć prawdziwie znaczy rozumieć, co oznacza bycie człowiekiem, rozumieć naturę świata i naturę Boga. Natura człowieka, świata i Boga jest z gruntu rzeczy dobra, myślenie prawdziwe jest więc myśleniem dobrym. Ci, co myślą naprawdę, znają prawdę. Tylko znając prawdę możemy się zrealizować, prawda zatem jest dobra, a co za tym idzie szczęście dla ludzi myślących jest zawsze tożsame z dobrem.

Przy okazji warto rozprawić się tutaj z Nietzscheańskim relatywizmem etycznym. Dobro jest obiektywne. Relatywne są cele życiowe indywidualnych jednostek. Każdy swoje szczęście upatruje w czym innym, ponieważ każdy jest inny i realizuje się inaczej. Osiągnięcie relatywnego, bo różnego dla różnych ludzi szczęścia jest dobrem obiektywnym.

A teraz kilka słów o Bogu. Jest wielu ludzi, którzy Boga odrzucają bądź wątpią w Jego istnienie. Warto zadać tu pytanie, czy to zwątpienie rzeczywiście dotyczy Bożej egzystencji, czy może Jego cech dogmatycznie przekazywanych przez różnorakie religie i filozofie. Czy wątpimy w to, że Bóg jest, czy w to, jaki jest? Czy możemy stwierdzić, że Bóg jest lub Go nie ma, nie znając Jego definicji? Odpowiedź brzmi: nie. Przyjmijmy zatem, że najpierw zdefiniujemy Boga, a następnie zastanowimy się, czy Bóg taki może istnieć.

Nauka już dawno zauważyła, że cały świat, wszechświat właściwie, przypomina organizm żywy. Ekosystem na Ziemi czy ruchy planet wokół Słońca świadczą o spójności i nierozerwalności istnienia bytów indywidualnych, a jednocześnie wspólnych w strukturze wszechświata. Jako organizm żywy wszechświat jest jednością; wszystko współistnieje, współpracuje ze sobą na rzecz ciągłości istnienia.

Wszystko, a w zasadzie niemal wszystko; bo są w tym systemie elementy destrukcyjne, niszczące ów organizm. Nie mogą być one fundamentalnymi częściami tego wielkiego bytu, jakim jest wszechświat, są raczej powstałymi w nim wbrew jego woli bytami o charakterze destrukcyjnym, tak jak zraczałe komórki w narządach wewnętrznych człowieka. Ich celem nadrzędnym jest sianie zniszczenia.

Organizm, jakim jest wszechświat, składa się z cząstek, które są w stanie tworzyć nierozerwalną całość. Zapewnianie ciągłości istnienia, przetrwanie wszechświata, zależy od jego indywidualnych elementów. Elementy te współistnieją ze sobą, bo mają wrodzoną wiedzę na temat natury własnej i świata, wiedzę nie zawsze uświadomioną, jednak stale w nich obecną. Niemożliwe jest bowiem, by organizm ów składał się z części połączonych ze sobą na zasadzie przypadkowości. Jego konstrukcja jest zbyt idealna, by można było mówić o przypadku.

Owa "wrodzona wiedza" niekoniecznie musi zakładać zdolności intelektualne poszczególnych elementów. Jest to raczej  holistyczna znajomość sposobu funkcjonowania świata, dzięki której jego części współgrają ze sobą na każdym etapie swojego istnienia. Uwidacznia się ona w indywidualnym dążeniu do przetrwania i rozwoju, które jest odzwierciedleniem paralelnie identycznego dążenia wszechświata. Jak już wspomniałam, ta wiedza nie musi być, i zazwyczaj nie jest, świadoma. Warto jednak zdać sobie sprawę, że to ona leży u podłoża wszystkich naszych dobrych, bo podyktowanych pragnieniem doskonalenia się, działań. Niektórzy nazywają ją, przynajmniej u istot myślących, instynktem bądź intuicją, jest ona jednak czymś więcej. To prawda, którą możemy odkryć w sobie na drodze rozumowej, pierwsza przyczyna wszelkiej aktywności elementarnych cząstek świata. Ta prawda to Bóg.

Wszechświat jako żywy organizm to Bóg właśnie, i od Niego pochodzi owa wiedza, czyli prawda o świecie. Boga podstawową cechą jest dobro; prawda jest dobrem i realizuje się ona w każdej fundamentalnej cząstce wszechświata. Wszechświat, czyli Bóg, jest wszystkim, co dobre. Zło, czyli elementy destrukcyjne, nie są częścią Boga. To, co dobre, zawiera się w Bogu, a Bóg zawiera się w tym, co dobre.

Koncepcję Boga jako całość wszystkiego, co dobre, można określić mianem agateizmu. Zobaczymy, że chociaż nosi ona w sobie pozorne podobieństwo do panteizmu, który jest wyznawany w pogaństwie, nie wyklucza wcale podstawowych założeń chrześcijaństwa. Ale o tym będzie w późniejszych częściach niniejszego traktatu.

Czy Bóg jako dobro może istnieć? Pozostawię odpowiedź na to pytanie czytelnikowi, który sam zdecyduje, czy czytać dalej te rozważania, których treść oparta jest na założeniach agateizmu. Tych, którzy postanowili odpowiedzieć twierdząco, zapraszam do dalszej lektury.

Czym więc jest dobro? Dobro jest na stałe złączone z prawdą. Dobro to wiedza, czyli znajomość prawdy, osiągana przy pomocy pochodzącej od Boga zdolności myślenia prowadząca do samorealizacji tożsamej ze szczęściem osobistym. Taka definicja zbliża ku sobie wspomniane tu wcześniej koncepcje Sokratesa, Arystotelesa i św. Augustyna.

W myśl agateizmu, ponieważ to Bóg jest ową wiedzą, owym dobrem, to zdolność myślenia, jaką daje Bóg człowiekowi, pozwala sobie tę wiedzę uświadomić, a co za tym idzie, poznać Boga. I nie zdziwmy się, jeśli zdamy sobie sprawę, że Bóg nie jest ponad nami; Bóg jest w nas, a my w Nim.

Co zatem jest moralne? To, co przynosi nam szczęście, jednocześnie nie ujmując nic ze szczęścia innych jednostek. To, co jest dla nas korzystne, a zarazem nie krzywdzi pozostałych istot. Coś, co nie tylko nie utrudnia, ale także wzbogaca proces samorealizacji każdego człowieka. Moralne nie musi być normalne, to jest nie musi stać w zgodzie z normami społecznymi innymi niż etyczne.

Pora teraz powrócić do zagadnienia norm społecznych i odpowiedzieć na pytanie: czy normy społeczne panujące obecnie we współczesnym świecie są etyczne? Czy są one dobre?

Sięgnijmy po przykłady norm społecznych z trzech różnych kategorii: religii, prawa i obyczajowości.

Przykład pierwszy. Religijny zakaz małżeństw homoseksualnych. Wywodzi się on z przekonania religijnego, że małżeństwo to akt sakralny, który może być zawarty jedynie przez mężczyznę i kobietę. Zakaz ten ukształtowały przesłanki biblijne, w której wymienia się homoseksualizm jako grzech. Biblię uważa się za przekaz słowa, a co za tym idzie, prawa Bożego. Homoseksualizm przeciwstawia się więc Bogu i Jego prawu w świetle religii opartych na Piśmie Świętym. Czy jest to zakaz dobry pod względem czysto etycznym?

Seksualność człowieka jest jego sprawą prywatną, podobnie jak jego życie uczuciowe, i jakiekolwiek zakazy i nakazy w tej sferze łamią moralne prawo człowieka do prywatności. Odmawianie zgody na małżeństwo osobom tej samej płci dodatkowo godzi w podstawowe prawo człowieka do samorealizacji i szczęścia, i ogranicza jego wolność do podejmowania decyzji o własnym losie.

Ten religijny zakaz jest arbitralny, wypływa z dogmatyzmu katolickiego, który nie pozwala na podważenie słów Biblii jako pochodzących od Boga. Autorka pozwoli jednak sobie na ich podważenie w późniejszych częściach traktatu.

Na razie skupmy się na oczywistych wnioskach. Zakaz małżeństw homoseksualnych głęboko uderza w prawa człowieka do prywatności, szczęścia i wolności. Zarazem istnienie małżeństw homoseksualnych pozostaje w zgodzie z warunkami wysuwanymi przez humanitaryzm, a więc z zasadą niekrzywdzenia innych. Homoseksualizm nie krzywdzi. Zakaz małżeństw homoseksualnych natomiast krzywdzi osoby homoseksualne. Owa norma religijna nie może zostać uznana za dobrą w świetle etyki.

Przykład drugi. Daleko szukać nie będziemy. Prawny (obowiązujący w Polsce) zakaz małżeństw homoseksualnych.

Jest oczywiste, że instytucjom prawodawczym w Polsce najwyraźniej pomyliło się prawo świeckie z prawem religijnym. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt istnienia zakazu cywilnych ślubów par homoseksualnych, które to związki pozbawione są przecież cech jakiejkolwiek amoralności czy tym bardziej przestępczości? Małżeństwa homoseksualne w żadnym wypadku nie stanowią zagrożenia dla państwa i jego obywateli, zakazywanie ich jest więc absurdalne. Ale ta moja ironiczna wypowiedź o "pomyłce" jest uzasadniona. Bo rzeczywiście, mamy tu do czynienia z rażącym błędem myślowym. Homoseksualizm sprzeciwia się katolickim normom religijnym, jak również, niestety, wciąż panującym (pomimo wysiłków w celu zwiększenia społecznej świadomości na ten temat) normom obyczajowym. I w wyniku smutnego zaślepienia i braku rozwiniętych umiejętności intelektualnych decydenci w sprawie polskiego ustawodawstwa utożsamiają normy religijne i obyczajowe z normami etycznymi. O tym błędzie wspomniałam już na początku tego rozdziału, i niech ten przykład będzie dowodem na to, jak ważki i posunięty w konsekwencjach jest to błąd. Religia i obyczajowość nie są tożsame z etyką; co więcej, nie są jej nawet równorzędne, gdyż prawo moralne jest zawsze nadrzędne w stosunku do przekonań podyktowanych tradycją, kulturą, czy religią. Prawo moralne jest obiektywne. Pozostałe prawa społeczne są subiektywne i kontekstowe, to znaczy mają rację bytu tylko w danym kontekście. Prawo religijne można uznawać tylko w obrębie określonej społeczności religijnej. Nie może ono wykraczać poza wspólnotę religijną i obejmować wszystkich obywateli danego państwa, chyba że uznamy jego obywateli za podległych tej religii. Polska nie jest już, na szczęście, państwem religijnym, dzięki czemu prawo może postępować w myśl obiektywnych zasad moralnych, a nie subiektywnych norm religijnych. To, że w Polsce nadal pokutuje przekonanie o obiektywnej, nadrzędnej wartości religii katolickiej, jest absurdem społecznym i prawnym godzącym w podstawowe prawa człowieka do wolności poglądów i wyznania.

Trzeci przykład. Nie chcę tu czytelnika zanudzać, ale gwoli skrupulatnej analizy poważnego problemu społecznego, za instancję normy obyczajowej przyjmijmy brak akceptacji dla związków homoseksualnych.

Tu dużo mówić nie trzeba. W kulturze polskiej (bo to Polską się przede wszystkim będę w tym traktacie zajmować) związek, szczególnie małżeństwo, z zasady musi być zawarty między kobietą a mężczyzną. Dlaczego? Bo kultura polska i panujące w niej normy obyczajowe są nierozerwalnie związane z religią katolicką. Tradycja kulturowa ma swe korzenie w katolicyzmie. Normy religijne stały się automatycznie normami obyczajowymi, i, jak już wskazałam,          także prawnymi. Ta władza religii w społeczeństwie polskim jest tak silna, że nosi cechy tyranii. Mentalność społeczna i częstokroć również indywidualna pozostaje pod ogromnym wpływem dogmatów religijnych.

Nie ma nic nieetycznego w związkach homoseksualnych, jednak społeczny sprzeciw wobec tego zjawiska jest potężny i przejawia się zarówno w aspekcie kulturowym, jak i prawnym. To tylko może pokazać, jak niewielką rolę odgrywa dla ludzi prawdziwa moralność, jak niewiele znaczą dla nich wartości etyczne, i jak silnie ugruntowana jest pozycja Kościoła katolickiego w Polsce. Winę za ten stan rzeczy ponosi Kościół właśnie, który w swych naukach oddalił się od czystej etyki i przyjął za dogmaty słowa Biblii, pomimo tego, że Biblia pozostaje dziełem o wielu możliwych interpretacjach. Jeżeli mają nastąpić jakiekolwiek zmiany, muszą one objąć Kościół katolicki, albo poprzez znaczące zmniejszenie jego roli i funkcji społecznych w państwie, albo poprzez reformy wewnątrzkościelne. Kwestię Kościoła i jego stanowiska wobec etyki poruszę jeszcze szerzej w części zatytułowanej "Bóg, religia i etyka".

Pamiętajmy, że normy społeczne podlegają zmianom. Przemiany zasad obyczajowych czy prawnych mogą nastąpić w  każdej chwili. Normy społeczne nie są nietykalne, co udowadnia nam historia i zdrowy rozsądek. Jedyne, co jest trwałe, to normy etyczne, i to one winny być podstawą i źródłem wszelkich reguł społecznych.

Aby znaleźć odpowiedzi na pytania o to, co dobre, a co złe, nie trzeba ich szukać w świętych pismach i uczonych księgach. Nierzadko bywa to szkodliwe, bowiem może prowadzić albo do zagubienia, albo do przyjęcia za pewnik cudzych arbitralnych sądów, które przeszkodzą nam w osiągnięciu wolności własnej myśli i własnych poglądów. Wyzwolenie umysłowe i myślenie prawdziwe pozwoli nam natomiast na odnalezienie drogi do prawdy, na zrozumienie natury ludzkiej i boskiej, na odróżnienie dobra od zła. Abyśmy mogli myśleć, musimy być wolni. Wolni od przesądów i dogmatów narzucanych nam przez normy obyczajowe, prawne i religijne. Prawdziwe myślenie jest wolne, pozbawione granic. To wolność właśnie przyniesie nam samorealizację i szczęście. Wolność jest najwyższym, podstawowym dobrem. Jest drogą ku szczęściu.




This post first appeared on Antychrystka, please read the originial post: here

Share the post

Powietrze. Normy społeczne i etyka

×

Subscribe to Antychrystka

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×