Nocą krzyczę do księżyca
Księżyc w sny me się przemyca
Budzi mnie wściekle pachnący
Mokrym, miękkim, zimnym mchem
I błotem ciemnych moczarów
Budzi mnie wprawnie grający
Nad moim trwożnym uchem
Melodię chwiejnych szuwarów
Szeleszczących i szepczących
Światła we mgle szukających
Czując ziąb mego oddechu
Księżyc złośliwie wykrzywia
Swoją bladą twarz w uśmiechu
I najgłębsze sny ożywia
I rzucając nocne czary
Wciąż upiornie uśmiechnięty
Odzwierciedla me koszmary
W swoich policzkach rozciętych
Księżyc śle światło zwodnicze
A ja do księżyca krzyczę
Księżyc w sny me się przemyca
Budzi mnie wściekle pachnący
Mokrym, miękkim, zimnym mchem
I błotem ciemnych moczarów
Budzi mnie wprawnie grający
Nad moim trwożnym uchem
Melodię chwiejnych szuwarów
Szeleszczących i szepczących
Światła we mgle szukających
Czując ziąb mego oddechu
Księżyc złośliwie wykrzywia
Swoją bladą twarz w uśmiechu
I najgłębsze sny ożywia
I rzucając nocne czary
Wciąż upiornie uśmiechnięty
Odzwierciedla me koszmary
W swoich policzkach rozciętych
Księżyc śle światło zwodnicze
A ja do księżyca krzyczę