Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

JAK WPROWADZIŁAM HASHIMOTO W REMISJĘ DIETĄ.












Jakiś czas temu na Instagramie (klik) opowiadałam Wam o tym jak udało mi się wprowadzić moje Hasimoto w remisję i uzyskać naprawdę super wyniki. Od wielu lat eksperymentowałam z dietami i mogę powiedzieć, że naprawdę sprawdzałam wiele sposobów odżywiania, aby odkryć co mi pomoże. Każdy jest inny, ale Bardzo prosiłyście bym opowiedziała jak było w moim wypadku, dlatego dzisiaj dość obszerny post o tym co jem a czego nie jem:)









Disclaimer: nie jestem lekarzem, to nie są porady medyczne, nie próbuje nikogo leczyć. Dziele się tylko moim doświadczeniem, bo spotkało mnie coś dobrego i być może, okaże się ze komuś jeszcze pomogą zmiany w diecie. Nie koniecznie takie jakie robiłam ja. Może inne, takie, które rezonują z Wami:)Nie upieram się przy wizji jednej idealnej dla wszystkich diety. Jednak wierzę, że dieta może bardzo pomóc- a jaka ona będzie to już zależy tylko od Was:)


Ok, zaczynamy! Tak naprawdę bardzo trudno było mi o tym pisać. Wiem, że takie teksty potrafią wprowadzić wiele osób w bardzo zły nastrój i doskonale to rozumiem. Kiedy jesteśmy chorzy i nie mamy zbytnich perspektyw na poprawę stanu zdrowia każda ‚wyleczona marchewką’ osoba może nas tylko dodatkowo wpienić. Ale mam też nadzieje, że takie osoby poczują choć odrobinkę nadziei i nieśmiało marzę o tym, że ktoś poczuje się lepiej. Jeśli miała by być to tylko jedna osoba, to już będzie warte nawet najgorszych gromów jakie miały by na mnie spaść. Jedzenie to drażliwy temat :D


Dlaczego tak wierze w moc diety? Przez 8 lat sprawdzałam mnóstwo różnych sposobów odżywiania. Było wiec AIP paleo, ketoza klasyczna, bez nabiału a nawet wegańska, Eksperymentowałam z popularną teraz, głównie za granica dietą, w której jemy głównie mięso (carnivore diet, na którą przechodzi mnóstwo wegan), próbowałam diety ajurwedyjskiej. 

Dawno temu zaczęłam jednak od diety, składającej się z owoców i warzyw, głównie po to aby pozbyć się trądziku. Później po okresie głównie ,siłkowej’ diety z przewagą nabiału, jaj, mięsa i mniejszą ilością warzyw, zostało u mnie zdiagnozowane hashimoto i niedoczynność tarczycy. Wiele z Was pewnie dobrze zna ten problem- moje tsh podchodziło pod 6 a ja nie miałam siły wstać z łóżka. Przeciwciał było sporo (wtedy podchodziły pod 200- co jest jeszcze w miarę dobrym wynikiem bo ludzie mają czasem po tysiąc, ale idealnie wynik powinien być mniejszy niż 9), miałam stan zapalny, nie było tragicznie, ale niestety najlepiej tez nie. 

Wtedy pierwszy raz wróciłam do mojej pierwszej diety, składającej się głównie z warzyw i owoców pod wszelkimi postaciami, mnóstwa zielonych sałat, soków, orzechów. Po dwóch tygodniach moje tsh spadło z 6 do 2, konwersja się poprawiła. W ciągu kolejnych tygodni było jeszcze lepiej, zeszłam do 1.8 i strasznie żałuje, że nie mierzyłam wtedy przeciwciał. To był mój wielki eksperyment. Czułam się jak nowa:) Nie mogłam uwierzyć ze tak się stało. Wszystko wróciło do normy i to tak szybko! Pilnowałam diety i czułam się bardzo dobrze. Włosy przestały być jak miotła, sucha skóra zniknęła, odzyskałam sile, motywacje, nie miałam już tego okropnego 'tarczycowego doła'. 
Zdecydowałam że nie będę brać leków i nigdy tego nie robiłam, do czego oczywiście nikogo nie zachęcam. Wiele z Was pytało jednak czy biorę leki, więc muszę o tym napisać;)


Jakimś cudem nie chciałam od razu wierzyć że chodzi o dietę. Jeszcze dwa razy próbowałam keto a moje złe wyniki wracały. Po dwóch podejściach wiedziałam ze to diety nie dla mnie. Jeśli komuś pomogły bardzo się ciesze!:) Grunt to znaleźć coś co służy naszemu ciału.









To wszystko u mnie działo się na przestrzeni lat. Strasznie ciężko było mi odpuścić dietę pod treningi i siłownie. Męczyło mnie to białko, którego koniecznie chciałam jeść dużo i poszłam w stronę soi nabawiając się po dwóch tygodniach dość mocnego trądziku:) Po jakimś czasie zrobiłam testy na nietolerancję i tam oczywiście wyszły , bez zaskoczenia: nabiał, drożdże, kazeina na pierwszym miejscu. Oprócz tego było jeszcze parę innych rzeczy i wyeliminowanie tych pokarmów, w dłuższej perspektywie bardzo mi posłużyło. Zbóż i tym podobnych nie jadłam dość długo i niestety teraz wiem, że nie są dla mnie:)

Za każdym razem kiedy moje wyniki się pogarszały wracałam do warzyw i owoców a po jakimś czasie wszystko było ze mną ok. Obserwowałam ze mój organizm naprawdę na dość spore możliwości regeneracji i jeśli tylko coś zepsułam, szybko wracał do normy. Pokazywałam moje wyniki lekarzom i miałam z nimi bardzo ciekawe rozmowy:D Zdecydowanie byłam przypadkiem jakoś wzbogacającym ich doświadczenie i praktykę, o takie eksperymenty;) W tym momencie lekarze byli też zgodni, że nie ma potrzeby stosowania u mnie żadnych leków. Nie mogłam znaleźć mojego najgorszego wyniku przeciwciał ale pamiętam, że to było około 200.










Nie jestem przeciwniczka żadnej konkretnej diety:) Jestem za tym, by każdy znalazł najlepszy sposób odżywiania dla siebie i eliminował produkty które mu nie służą. Wiele osób odzyskało zdrowie, robiąc rzeczy delikatnie mówiąc, odwrotne do tych, które robiłam ja:)

Zbyt długo siędę w tym temacie by udawać ze mój sposób jedzenia jest jedynym właściwym. To dość zabawne bo są na świecie ludzie, jedzący tylko surowe lub smażone mięso, którzy również wprowadzili swoje choroby autoimmunologiczne w remisje. Próbowałam tego sposobu ale u mnie akurat skutek był odwrotny. Jeśli jesteście ciekawi możecie zobaczyć np kanał Mikhaili Peterson (klik)- ta babeczka jest orędowniczka carnivore diet:) Tutaj tez znajdziecie fajny kanał Phila Escota, który leczył się z choroby autoimmunologicznej i je praktycznie samo mięso (klik) . Takich kanałów jest mnóstwo, znajdziecie też osoby, które osiągnęły to bardziej zrównoważoną dietą- ba, nawet wróciły do jedzenia glutenu (np ta kobieta) i nie mają z tego powodu żadnych problemów.
Mi się akurat to nie udało, ale - ja to nie Wy, więc trzymam kciuki za Wasze jak najlepsze wyniki przy jak najmniejszych staraniach:D

Wiele osób leczy choroby autoimmunologiczne u innych z pomogą diety pogodnej do mojej- ostatnio znalazłam siostry, które się tym zajmują (klik). Ludzie osiągają naprawdę fajne efekty, więc nie jestem odosobniona:)




Wróćmy jednak do tego, co na pewno najbardziej Was interesuje:
CO MI POMOGŁO?

Na początku, kiedy czułam się najgorzej a moje wyniki były najsłabsze zaczęłam po prostu jeść mnóstwo surowych owoców i warzyw, liści, trochę orzechów, pestek, robiłam dużo soków. Przez te dwa tygodnie, do momentu kiedy poczułam się tak świetnie, że znów zrobiłam badania, to była cała moja dieta:)

W tym momencie wygląda to już troszkę inaczej ale nadal nie jem paru rzeczy.

JEM:

-warzywa- właściwie wszystkie, również psiankowate, które teoretycznie miały by mi szkodzić- nic takiego się u mnie nie dzieje. Większość warzyw lubię jeść na surowo, robię wszelkiego rodzaju sałatki. Gotuję też i piekę, uwielbiam szczególnie bataty.

- owoce- tak samo bez problemu zjadam wszystkie owoce na jakie mam ochotę i właściwie nic mi nie szkodzi. Unikam winogron jeśli nie są eko, nie przepadam za cytrusami.

- nasiona, pestki, orzechy- wiele diet np autoimmune paleo je wyklucza ale w moim wypadku zupełnie nie wpływają na wyniki. Nie jem tylko orzeszków ziemnych. 

- roślinne mleka.
- algi.
- zielone liście i soki- codziennie dość sporo, staram się jak najczęściej robić jakąś sałatkę. Zawsze sokuję natkę z pietruszki i seler.

- mięso- rzadko i raczej w małych ilościach. Na początku długo go nie jadłam i myślę że z tego względu szybciej doszłam do siebie, ale zamierzam sprawdzić jak będę się czuć na diecie z dodatkiem mięsa i pewnie sprawdzę badania ale to za jakiś czas. Tak jak pisałam- ludzie samym mięsem też się leczą... Mi taka dieta nie pomogła, a wręcz przeciwnie, ale ludzie chwalą np paleo itp. Swoją drogą- dajcie znać jeśli na paleo udało Wam się zejść z przeciwciałami poniżej 9, to będzie super info!


NIE JEM:

-nabiału, jajek- ze wszystkich rzeczy on najbardziej 'dawał mi w kość. Dla jasności- próbowałam nabiału owczego, koziego, surowego mleka od wiejskich krów, eko serów, naprawdę najlepszych rzeczy- za każdym razem jest źle, wszelki nabiał nie jest dla mnie. Jajka i mleko były w stanie najszybciej popsuć mi wyniki.

-soi- niestety okazało się, że też mi nie służy.

-zbóż- robiłam test i badałam się jedząc bezglutenowe owsianki, quinoę no i choć tragedii nie było, to moje przeciwciała nie były tak nisko jak teraz (wtedy nie mogłam zejść poniżej 50- co wiele osób i tak uznaje za dobry wynik, jednak zdaniem wszystkich lekarzy specjalizujących się w temacie, tak jak pisałam ideał to wynik mniejszy niż 9).


Tak wygląda obecnie moja dieta. Zalety są takie, że jestem zdrowa. Ponieważ w najgorszych momentach czułam się bardzo źle, za nic nie chcę do nich wracać i nie żałuję, że nie jem codziennie pizzy, tortów i naleśników:D Minusy takie że nie jem na mieście tak dużo jak kiedyś a to bardzo lubiłam, raczej z powodu samego wyjścia niż jedzonka. Teraz muszę być bardziej wybredna i nie zamówię każdej rzeczy, choć w Krakowie jest naprawdę dużo opcji gdzie mogę spokojnie zjeść coś pysznego:)

Czy robię odstępstwa?
Tak, zdarza mi się co jakiś czas i jeśli tylko moja dieta jest ok przez resztę czasu to wszystko jest ok. Ale tak jest teraz, na początku musiałam być bardziej ostrożna.











CZY POMOGŁY MI JAKIEŚ SUPLEMENTY?


To zagadnienie było dla mnie bardzo ciekawe- wiele czytałam o tym, że trzeba jeść kolagen. kurkumę, zioła itp. Muszę powiedzieć, że za pierwszym razem, kiedy moje wyniki tak bardzo się poprawiły nie suplementowałam się zupełnie niczym. Wniosek z tego był dla mnie taki, że nie potrzebowałam za bardzo niczego z wymienionych rzeczy.

Potem, kiedy chciałam po latach drugi raz poprawić swoje wyniki (bo znów zaczęłam jeść nabiał itp) dodałam kolagen, kurkumę, parę innych rzeczy. Poprawa nie była jednak sporo szybsza i nie uważam tych dodatków za konieczne. Jednak dla tych z Was które bardziej interesują się sprawą, polecam zerknąć na to - Ancestral Supplements Thymus (klik)- coś dedykowanego dla osób z problemami autoimmunologicznymi, użytkownicy bardzo chwalą:)

Za to coś co naprawdę najbardziej mi pomogło to soki!


SOK Z NATKI PIETRUSZKI I SOK Z SELERA.

Staram sie pić jeden albo drugi codziennie. Działają tak dobrze ze względu na zawartość Apigeniny, o której cały, ciekawy filmik możecie zobaczyć niżej. 





Zawsze pytacie mnie o to ile natki zużywam i jest to mniej więcej tyle ile widzicie na zdjęciu:)
Niektóre pęczki są małe, wtedy zużywam dwa-  ogólnie oczywiście im więcej tym lepiej więc jeśli już robicie sok możecie po prostu używać dwóch. Do tego dodaję jedną cytrynę, jedno jabłko, czasem korzeń pietruszki, buraka:)





Na zdjęciach w poście widzicie trochę jedzonka, które udało mi sie uchwycić;) Filmiki z jedzonkiem wrzucę na instastories w moim profilu na IG (KLIK) więc obserwujcie go jeśli jesteście ciekawe:)


KOLEJNA WAŻNA SPRAWA: STRES.


Stres potrafi mocno wpłynąć na nasze wyniki z wielu względów. To jest właściwie temat na cały osobny post, ale w moim wypadku problemy z tarczycą później jeszcze wiązały się z mocno wymęczonymi stresem nadnerczami i musiałam trochę zwolnić;)
Podobno, osoby mające problemy z tarczycą to często te, które muszą robić wszystko najlepiej, szybko, nie dają sobie chwili na wytchnienie. Ja nauczyłam się wypoczywać, kiedy moje ciało daje mi do tego sygnał i nie forsować się ani nie zmuszać do niczego z obawy przed lenistwem:D



Napiszcie czy też miałyście lub macie problemy z tarczyca? Kiedy czułyście się najlepiej a kiedy najgorzej? Od czego się zaczęło?

Co Wam pomaga, co szkodzi, opiszcie swoje doświadczenia tak żeby jak najwięcej osób nie czuło się samotnie z tym tematem:)

Ja trzymam kciuki za Wasze zdrówko!

Buziaki


Ala








This post first appeared on Alina Rose Makeup, please read the originial post: here

Share the post

JAK WPROWADZIŁAM HASHIMOTO W REMISJĘ DIETĄ.

×

Subscribe to Alina Rose Makeup

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×