Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Każdy chce być Marią przed ołtarzem! Recenzja nowego singla Mery Spolsky.


    Słychać już ślubne dzwony! Witajcie! Dzisiaj pogadamy trochę na temat wydanego kilka dni temu singla Mery Spolsky “Maria Przed Ołtarzem”. W głównej mierze oczywiście. Na samym początku chcę Wam opisać to, w jaki sposób ta piosenka stała się moim “hitem dekady” - i to zupełnie niespodziewanie. Otóż po wydaniu przez Mery dwa miesiące temu piosenki “Suka”, zaczęła mi się ona wyświetlać na głównej stronie YouTube’a. Posłuchałem jej, nie powiem, że nie. Pomyślałem wtedy, że ta dziewczyna ma świetne głosisko. Po dokończeniu “Suki” z automatu wleciał mi następny film - było to nagranie z koncertu Mery, na którym wykonywała “Marię Przed Ołtarzem”. I pyk! Od pierwszego razu zwróciłem uwagę na tą piosenkę. Początkowo jak słuchałem jej tekstu, to, oczywiście poza szczeną na ziemi z powodu mocy w głosie Mery, miałem oczy jak pięciozłotówki. Ten tekst, ten przekaz, ta zabawa językiem, ahhh… Zacząłem zapętlać “Marię Przed Ołtarzem” i szukałem wszędzie oficjalnej wersji, ale jej nie znalazłem. Znalazłem tylko informację, że zapowiada ona album, który ma wyjść na jesień. Rozpoczęło się więc wielkie oczekiwanie na album Mery Spolsky. Wpadła ona znikąd na moje playlisty i nagle stałem się jej fanem, który czeka na płytę. 


    “Maria Przed Ołtarzem” to niesamowicie inteligentny hymn o miłości własnej, o tym, jak ważne Jest kochanie siebie. Przesłanie tej piosenki jest dla mnie bardzo ważne i idealnie wpisuje się w misję Gołąbka. Mery dedykuje piosenkę wolności kobiet, jednak ja uważam, że wolność swojej Marii przed ołtarzem jest w przenośni idealną dedykacją dla wszystkich. Mery Spolsky śpiewa o kobietach, które są szufladkowane przez “tradycyjne” podejście, którym należy się wolność i miłość, które tylko chcą być sobą i chcą być szczęśliwe. Proste. Jednak taką Marią przed ołtarzem jest każdy z nas. Ja, jako facet, też walczę o pełną wolność do szczęścia dla wszystkich - niezależnie od uwarunkowań zewnętrznych. Podział społeczeństwa na kobiety i mężczyzn jest przeszłością. No może utrzymuje się jeszcze silnie w Kościele, ale to nie o tym mowa. W świecie, w którym żyjemy nie może być miejsca na uprzedzenia związane z płcią. Całe szczęście dużo się o tym mówi i śpiewa. Dzięki Mery Spolsky! Jesteś wielka! Każdy z nas jest wielki i każdy powinien o tą swoją wielkość walczyć - być świadomą siebie Marią przed ołtarzem. Taka Maria jest szczęśliwa, bo tego chce, bo jest świadoma swoich wyborów i ich mocy. Otacza się ona ludźmi, którzy są jej warci i jest pewna siebie. A jak ona mocno kocha siebie! Maria przed ołtarzem bardzo mocno podkreśla słowo chcę, a zapomina o słowie muszę. To lekcja, która jest do przejścia przez każdą Marię i to chyba najważniejsza. 


    Mery jest typem artystki, która śpiewa o tym, czym żyje. To jest świetne. Sama pisze swoje teksty. Myślę, że nazwanie jej poetką w pierwszej linii wcale nie byłoby przesadą. Ma na siebie pomysł, ma swój styl, którego się trzyma. Ten styl nie musi się podobać - to też super przekazuje w “Marii Przed Ołtarzem”. A mi właśnie się to w niej podoba najbardziej. Pisze świetne brzmieniowo piosenki, które są tak niesamowicie melodyjne i taneczne, że rozkręcą każdą imprezę, a w nich przekazuję smutną prawdę o rzeczywistości. Dotyka tych wszystkich tematów, które ją dotykają. Więcej takich artystów proszę! Teraz też pomyślałem sobie, że jest taką polską Avą Max. Bopy muzyczne poruszające trudne tematy. Pamiętajcie jeszcze “Torn”, “So Am I”, czy “Maybe You’re The Problem”? Kolorowo, popowo, tanecznie. To właśnie styl Avy. Gdyby te same teksty użyć do ballad mielibyśmy wspaniałe wyciskacze łez. Mery Spolsky to jest właśnie podobny vibe. Chociaż sam nie wiem, czy nie jest nawet lepsza wokalnie od Avy. W końcu to zacząłem jej słuchać bardziej po tym, jak usłyszałem to nagranie z koncertu, o którym pisałem wyżej. 



    A w sieci burza. To dobrze - może dzięki temu Mery trafi do szerszej publiczności - jak na przykład trafiła do mnie. Social Media artystki pękają w szwach od masy pozytywnych komentarzy - to cieszy. Jest jednak też masa tych niezadowolonych z wizerunku artystki, z sięgania do “religijnych” środków artystycznych czy z wulgarności, jaka może przebijać się z twórczości Mery Spolsky. Mam nadzieję, że wkrótce zrozumiemy, że sztuka kieruje się innymi prawami. To piękne, że różnie widzimy świat i że różne środki do nas przemawiają bardziej. Mery Spolsky wydaje się być sobą, a autentyczność jest aktualnie czymś, czego nam brakuje, jako ogółowi. Jeżeli kogoś zbyt uderza kostium waginy, zawsze może poszukać kogoś w swojej niszy. Proste? Proste! Do hejtu nie trzeba dorastać, ale do akceptacji to już inna sprawa. Mery jest uroczą kobietą, bardzo inteligentną i bardzo kreatywną - taki wniosek wyciągnąłem po przesłuchaniu kilku jej wywiadów. Cieszę się, że jest ona ambasadorką tak pozytywnych treści, a co najlepsze, że robi to w swoim niepowtarzalnym wydaniu.


    Jeżeli Mery w ten sposób zapowiada jesienny album, to już nie mogę się go doczekać. Coś czuję, że będzie słuchane. Poza świetną muzyką, świetne przesłanie. Czego chcieć więcej? Jeżeli miałbym całość podsumować w kilku słowach to właśnie na to zwróciłbym uwagę - super muza z przekazem. Jak dla mnie to jest win-win. Słuchasz dobrej muzyki i masz okazję przemyśleć parę spraw - masz okazję do rozwoju. Świetna robota Mery!



Jeżeli te treści przypadły Ci do gustu, to koniecznie przeczytaj te posty: 

>>> DZISIAJ JEST DZIEŃ, W KTÓRYM BĘDĘ BŁYSZCZEĆ

>>> WEŹŻE WRESZCIE POSTAW NA SIEBIE


Jeżeli jesteś jeszcze spragniony treści to zapraszam na moje social media:

>>> Instagram 

>>> Facebook 




This post first appeared on To Gołąbek, please read the originial post: here

Share the post

Każdy chce być Marią przed ołtarzem! Recenzja nowego singla Mery Spolsky.

×

Subscribe to To Gołąbek

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×