Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

BUDAPESZT W 2 DNI- CO ZOBACZYĆ? GOTOWY PLAN ZWIEDZANIA

Budapeszt – co zobaczyć?

Budapeszt w 2 dni – pewnie zastanawiacie się, czy to w ogóle możliwe? Oczywiście, że tak! Dzisiejszym artykułem postaram się podpowiedzieć Wam, jak tego dokonać i co warto zobaczyć, a na co szkoda czasu. Napiszę też, ile kosztował nasz wyjazd, jak wygląda sytuacja związana z koronawirusem na Węgrzech oraz jak znaleźć tani nocleg w Budapeszcie.

Trasa z Polski do Budapesztu

Zacznijmy od początku… Z racji panującej pandemii, postanowiliśmy nie ryzykować i nie lecieć nigdzie samolotem (wolimy uniknąć sytuacji, w której jesteśmy przymusowo poddani kwarantannie, a noszenie maseczki przez kilka godzin też nie należy do najprzyjemniejszych). Co więcej: z Rzeszowa nie mamy atrakcyjnych połączeń lotniczych do Budapesztu. Postawiliśmy więc na transport samochodem. Mieszkamy w Rzeszowie, zatem z Podkarpacia do Budapesztu mamy do przemierzenia trasę długości 480 km w jedną stronę. Czas na pokonanie tej trasy, który w tej chwili pokazuje mi nawigacja, to 6 godzin 20 minut. Da się przeżyć, więc postanowiliśmy jechać.

Droga do Budapesztu – winiety, stacje, ceny paliwa, przekraczanie granic (kontrole)

To miał być wypad na weekend, dlatego wyjechaliśmy z Rzeszowa w piątek ok. godziny 15:00 (data naszej podróży 10-12.07.2020). Jechaliśmy przez Słowację. W aplikacji Google Maps wybraliśmy opcję „Unikaj opłat” na terenie Słowacji, bo w rzeczywistości musielibyśmy pokonać niewielki odcinek płatny, a spokojnie da się go ominąć i nie ma potrzeby zakupu winiety. Tak czy inaczej koszt winiety na Słowacji jest nieduży – ok. 45 zł (gdybyście jechali inną, płatną trasą). Tuż przed granicą, jeszcze w Polsce, zatankowaliśmy bak do pełna (w Polsce paliwo jest tańsze), po czym ruszyliśmy przed siebie (piszę o tym, bo na samym końcu znajdziecie kosztorys tego wyjazdu). Granicę polsko-słowacką przekraczaliśmy w Barwinku. Co ciekawe: na granicy stali policjanci, ale nie sprawdzali samochodów ani ludzi. Cała trasa przez Słowację jest niezwykle malownicza – pełna słoneczników i ogromnych bel słomy (zawsze można się zatrzymać i zrobić piękne zdjęcia).

Słowację przejechaliśmy spokojnie, po czym dotarliśmy do granicy z Węgrami. Tutaj również stali policjanci i nasz jedyny kontakt ograniczył się do tego, że panowie na migi przez szybę zapytali, czy z nami wszystko w porządku. Kamil również na migi pokazał, że tak i ruszyliśmy dalej. Na Węgrzech znaleźliśmy stację, na której kupiliśmy winietę. Koszt winiety tygodniowej dla samochodu osobowego na Węgrzech (która obowiązuje 10 dni) to 3500 forintów, czyli 45 zł. Winieta jest elektroniczna, dlatego nie otrzymujemy żadnej naklejki, jedynie potwierdzenie zakupu, które warto zachować (według przepisów powinniśmy mieć je przez 2 lata od dnia zakupu, ale nie sądzę, żeby ktoś je tyle trzymał).

Wspomnę jeszcze o czymś, co może okazać się dla Was przydatne: toalety na stacjach paliw. Gdzieś po drodze zatrzymaliśmy się na stacji, na której była informacja, że toalety są nieczynne. Weszliśmy do środka, zapytaliśmy, czy są czynne i okazało się, że można do nich wejść (bez żadnych opłat, Pani dała nam kluczyki do WC). Podejrzewam, że chodzi o sytuację związaną z pandemią. Dodam, że na trasie Polska-Węgry na stacjach paliw raczej nie dogadacie się ani po angielsku, ani po polsku, więc jeśli nie mówicie po słowacku czy węgiersku, spodziewajcie się dogadywania na migi. ;) Na Węgrzech zdarza się, że toalety są płatne (zazwyczaj jest to płatność kartą, więc wystarczy Wam karta Revolut – tu o niej pisałam: Karta, której używam w podróży – Revolut – jeśli jeszcze jej nie macie, koniecznie ją zamówcie na przyszłość, przyda Wam się w każdej podróży).

Przystanek po drodze: Tokaj

Korzystając z okazji, że jedziemy przez Węgry, postanowiliśmy zrobić pierwszy dłuższy przystanek w miasteczku Tokaj. Jeśli kochacie wino, nie muszę Wam tłumaczyć, co to za miasto. Żeby tam dojechać, musieliśmy nieco zboczyć z trasy, ale jak najbardziej było warto! Po drodze mijaliśmy wspaniałe wzgórza porośnięte winogronami oraz mnóstwo winnic. W Tokaju dojechaliśmy pod sam rynek (zaparkowaliśmy pod Tokaj Muzeum po drugiej stronie ulicy). Parking był bezpłatny w tym czasie. Około godziny 20:00 miasto było totalnie puste: wszystkie lokale oraz sklepy zamknięte. Zaliczyliśmy krótki spacer, wybraliśmy w banku OTP gotówkę (Revolutem, bez prowizji) i ruszyliśmy samochodem w dalszą podróż w kierunku Budapesztu.

Tokaj
Muzeum wina w Tokaju

Byliśmy głodni, więc zatrzymaliśmy się na kolację w miejscu obleganym przez lokalsów – nie mam dokładnej nazwy lokalu i nie jestem w stanie odnaleźć jej przez Google Maps, ale musicie kierować się do restauracji: Bonchidai Étterem. Tam znajdziecie duży parking i kilka miejsc, w których można zjeść. My zdecydowaliśmy się na pierwszy lokal po prawej (wyglądający jak bar, ale oferujący smaczne posiłki, tutaj możecie go zobaczyć: Google Maps), gdzie zjedliśmy pyszną pizzę. Za pizzę i colę 0.5 l zapłaciliśmy 2140 forintów, czyli 27 zł. Polecam to miejsce, jeśli zgłodniejecie po drodze. Byliśmy tam około godziny 21 i regularnie wszystkie stoliki były zajęte przez rodziny z dziećmi i młodzież. Najedzeni i nieco zmęczeni ruszyliśmy w ostatnią prostą już do Budapesztu. Na miejsce dotarliśmy o północy.

Nocleg w Budapeszcie – gdzie spać?

Nocleg w Budapeszcie to nie taka łatwa sprawa – zwłaszcza, jeśli do miasta wybieracie się samochodem. Od początku wiedziałam, że w samym centrum miasta może być spory problem z parkingiem, dlatego spędziłam sporo czasu na porządnym researchu. To nie był mój pierwszy pobyt w Budapeszcie, więc orientowałam się, jak wyglądają odległości w mieście, stąd decyzja, że będziemy spać po stronie Budy (czyli po tej stronie, gdzie znajduje się Wzgórze Gellerta oraz Wzgórze Zamkowe). Zdaję sobie sprawę, że dla turystów ten wybór nie jest do końca oczywisty i większość osób preferuje nocleg po stronie Pesztu (czyli po stronie, gdzie jest Parlament, więcej atrakcji turystycznych i wszelkich lokali gastronomicznych), ale musicie mi wierzyć na słowo, że nocleg po stronie Budy był dobrą decyzją.

Dla przykładu: w ubiegłym roku spaliśmy po stronie Pesztu, jak się okazało w niezbyt bezpiecznej okolicy, w dodatku mieszkanie, które wynajęliśmy było totalną porażką (mała klitka, niezbyt czysta, przejście przez dziedziniec nieoświetlone i niezbyt przyjazne), więc cieszyliśmy się, że to tylko 1 dzień, ale baliśmy się o swoje rzeczy (laptopy, aparat, obiektywy) i o samochód, który zaparkowaliśmy kilka ulic dalej, bo w pobliżu nie było wolnego miejsca. Teraz już wiem, że lepiej zapłacić więcej, ale czuć się bezpiecznie i mieszkać w centrum – Wam również to polecam.

Spaliśmy w mieszkaniu znalezionym na AirBnb tuż przy Wzgórzu Zamkowym (zależało mi na tej lokalizacji, żeby móc z samego rana sprawnie dostać się do Baszty Rybaka i zrobić dobre zdjęcia bez tłumu turystów). Mieszkanie było stosunkowo drogie (ponad 270 zł za noc + sprzątanie + opłata administracyjna dla portalu, co dawało w sumie 700 zł), ale dzięki zniżkom na AirBnb, które mam z afiliacji (ktoś rejestruje się z mojego linku polecającego, dzięki czemu i ja, i osoba rejestrująca się zyskujemy zniżki na wynajem) i obniżkom cen z powodu koronawirusa, zamiast 700 zł za 2 noce, zapłaciliśmy jedynie 220 zł (240 zł zapłaciłam zniżkami z AirBnb). Aktualnie cena za 2 noce w tym mieszkaniu to koszt 483 zł. Moim zdaniem jak najbardziej warto tyle zapłacić.

Dlaczego wybrałam nocleg na AirBnb?

Zazwyczaj wybieram nocleg na AirBnb, ponieważ wolę mieszkać w mieszkaniu. Głównie ze względu na komfort, jakim jest większy apartament, zamiast hotelowej klitki, ale również ze względu na to, że chcę wiedzieć, jak wyglądają mieszkania w mieście, które odwiedzam. Poniekąd też poznaję lokalsów, bo mam kontakt z właścicielami mieszkania. W apartamencie mamy do dyspozycji kuchnię, w której możemy przyrządzić śniadanie, zamiast nerwowo szukać na mieście czynnego lokalu (w Budapeszcie w weekendy do lokali ze śniadaniami często ustawiają się kolejki). Zazwyczaj wybieram mieszkania z opcją samodzielnego zameldowania – wówczas nie zajmuję nikomu czasu, otwieram mieszkanie za pomocą klucza, który został umieszczony wcześniej w sejfie (właściciel mieszkania wysyła dokładnie instrukcje, jak dostać się do mieszkania, nie musicie się z nikim spotykać – dla osób, które nie mówią po angielsku, krępują się lub po prostu nie lubią spotykać się z obcymi ludźmi, to całkiem spoko opcja).

Mieszkanie, które wybrałam ma wszystko, czego potrzebowaliśmy – kuchnię (z pełnym wyposażeniem), łazienkę (suszarka, ręczniki), sypialnię, żelazko i, co najważniejsze, w okolicy całkiem sporo miejsc parkingowych (pod samą kamienicą i po drugiej stronie ulicy pod parkiem). Okolica jest bezpieczna. Mieszkanie znajduje się w centrum, dzięki czemu łatwo dostać się pieszo do większości atrakcji. W pobliżu znajduje się przystanek autobusowy, skąd odjeżdża bezpośredni autobus do term Szechenyi. Ogromną zaletą tej rezerwacji jest właścicielka mieszkania Livia, która cierpliwie odpowiadała na każde moje pytanie i chętnie mi pomagała. Livia napisała mi, że jesteśmy jej pierwszymi gośćmi od marca. Mam nadzieję, że po tym wpisie będzie miała więcej gości z Polski w tym roku. :)

Nasze mieszkanie w Budapeszcie
  • Link do mieszkania znajdziecie tutaj: mieszkanie Budapeszt
  • Uwaga: jeśli przed dokonaniem rezerwacji, napiszecie do Livii, na hasło „Joanna” otrzymacie 15% zniżki. :)

Jeśli chcecie otrzymać zniżkę na pierwszą rezerwację przez portal AirBnb, zarejestrujcie się z mojego linku polecającego – Wy zyskacie dzięki temu 125 zł na pierwszą podróż (warunki na AirBnb cały czas się zmieniają, więc proszę doczytajcie je dokładnie), a ja 50 zł za to, że dzięki mnie AirBnb ma kolejnego użytkownika. Wystarczy kliknąć tutaj – zniżka do AirBnb.

Parkingi w Budapeszcie – gdzie parkować i ile to kosztuje?

Parkingi w Budapeszcie są cholernie drogie, więc jeśli wybieracie się samochodem do stolicy Węgier, musicie się z tym liczyć. Chyba, że do Budapesztu wpadacie na weekend – wówczas przy odrobinie szczęścia, cierpliwości lub strategicznego poszukiwania noclegu, będziecie mogli parkować za darmo wzdłuż ulic miasta.

Parkingi publiczne są płatne od poniedziałku 8:00 do piątku do godziny 18:00 po stronie Buda (czyli na ulicy Attila, gdzie znajdowało się nasze mieszkanie) oraz do godziny 20:00 po stronie Pesztu. Co ciekawe, jednorazowy czas parkowania to 3 godziny (tylko za taki czas można zapłacić w parkomacie), zatem co 3 godziny należy kupować nowy bilet parkingowy (nie jest to super opcja dla turystów, ale ta informacja jest bardzo ważna, więc proszę, pamiętajcie o tym). Co 20-30 minut sprawdzane są parkingi, a mandat kosztuje więcej, niż cała doba na parkingu publicznym.

Tu znajdziecie strefy parkingowe wraz ze standardowymi cenami: klik

Livia poleciła nam również 2 parkingi płatne w okolicy mieszkania:

  • Parking w centrum handlowym Mammut czynny 24/h, 1400 m od apartamentu, koszt: 350 forintów za godzinę, czyli 4,42 zł, co za dobę daje nam 107 zł (8400 forintów), 1400 m od apartamentu, sprawdź szczegóły,
  • Parking płatny Krisztina, 600 m od apartamentu, 480 forintów za godzinę, czyli 6,07 zł, za dobę 4800 forintów, czyli 60 zł, sprawdź szczegóły.

W sieci wyczytałam również o (możliwe, że nie do końca legalnym) parkingu, na którym parkuje ponoć sporo Polaków. To parking przy bodajże Tesco, za dobę płaci się jedyne 1200 forintów, ale jest on oddalony od centrum miasta. Podrzucam lokalizację, bo niewykluczone, że komuś się przyda, aczkowiek czytałam też, że od 1.sierpnia 2020 zmieniają się przepisy i ten parking może być dużo droższy – sprawdź szczegóły.

My postawiliśmy samochód na parkingu pod kamienicą w piątek w nocy i nie ruszaliśmy go aż do niedzieli, do momentu wyjazdu. Po Budapeszcie poruszaliśmy się pieszo, komunikacją miejską oraz kilka razy jechaliśmy aplikacją Bolt, ponieważ padał deszcz lub w nocy nie chciało nam się wracać na piechotę (w Budapeszcie nie ma Ubera).

Jeśli nie macie jeszcze Bolta, koniecznie pobierzcie aplikację. Pod tym linkiem znajdziecie zniżkę do wykorzystania na pierwszy przejazd: zniżka Bolt.

Budapeszt – co zobaczyć?

Budapeszt to duże miasto z ogromną liczbą zabytków oraz miejsc, które warto zobaczyć. Kilka lat temu napisałam swój pierwszy artykuł, który zawierał dużo miejsc typowo turystycznych, które warto zobaczyć: Co zwiedzić w Budapeszcie. Informacje w nim zawarte są nadal aktualne, więc jak najbardziej zachęcam do lektury.

Z uwagi na to, że tegoroczna podróż to już mój trzeci raz w Budapeszcie, tym razem nie zaliczałam wszystkich turystycznych miejsc po kolei. Pozwoliliśmy sobie na zwiedzanie na luzie, na powolne spacery, na relaks na termach. Wam również radzę wyluzować i nie spinać się, że gdzieś nie wejdziecie czy czegoś nie zobaczycie – świat się nie skończy, a Wy będziecie mieli kolejny powód, by wrócić do Budapesztu. W końcu mamy wakacje, każdy z nas zasługuje na odpoczynek. :)

Poniżej przedstawiam Wam plan zwiedzania Budapesztu. Moim skromnym zdaniem całkiem dobry, ale weźcie proszę pod uwagę, że mieszkaliśmy po stronie Budy i że dużo chodzimy na piechotę (dziennie robiliśmy ok. 10 km). :)

Budapeszt – zwiedzanie dzień 1

Dzień pierwszy zaczęliśmy od wczesnej pobudki i wyjścia z mieszkania ok. 7:30. Początkiem lipca było już wyjątkowo gorąco (ok. 25 stopni Celsjusza). Z mieszkania ruszyliśmy w kierunku Placu Trójcy Świętej.

Plac Świętej Trójcy

Plac Świętej Trójcy to jedna z głównych atrakcji turystycznych Budapesztu i miejsce, które należy koniecznie zobaczyć. Na placu znajduje się barokowa Kolumna Morowa (upamiętniająca epidemię dżumy), Kościół Macieja oraz Baszta Rybacka (wyglądająca niczym zamek w Disneylandzie). Warto wybrać się tu z samego rana, ponieważ im później, tym więcej turystów. My byliśmy tam przed 8 rano i udało nam się zrobić sporo pięknych zdjęć bez ludzi z tle, więc szczerze polecam. Z Baszty Rybackiej roztacza się niesamowity widok na Budapeszt. Jeśli jesteście rannymi ptaszkami, koniecznie wpadnijcie tu na wschód słońca – widoki podobno są nieziemskie!

Cały Plac Świętej Trójcy jest bezpłatny dla zwiedzających. Wyjątek stanowią górne partie Baszty Rybackiej – od godziny 9:00 mają płatny wstęp w wysokości 1000 forintów (jest płatny poza okresem zimowym od 16.10 do 15.03 oraz 20.08 w dniu święta narodowego Węgier). Jeśli chcecie zwiedzić Kościół św. Macieja również musicie zapłacić – wstęp kosztuje 1800 HUF.

Kościół św. Macieja w Budapeszcie

Zwiedziliśmy Plac Świętej Trójcy, po czym wróciliśmy do mieszkania, zjedliśmy śniadanie i spakowaliśmy się na termy, czyli nasz kolejny punkt w Budapeszcie.

Termy Széchenyi

Łaźnia Termalna Széchenyi jest najpopularniejszą łaźnią w Budapeszcie. Nie bez powodu – to największy kompleks term i basenów w Europie! Pierwszy budynek powstał w 1881 roku, przed I wojną światową termy zostały przebudowane i powiększone. Łaźnie wyróżniają się swoją architekturą, która robi ogromne wrażenie. Znajdziecie tu różne rodzaje basenów, zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Dla każdego coś miłego.

Na Termy pojechaliśmy autobusem numer 105 z przystanku Krisztina do przystanku Hősök Tere (czyli na Plac Bohaterów). Metrem należy dojechać do stacji Széchenyi Fürdő (linią M1).

Polecam Wam stronę, z której zawsze biorę wszelkie informacje, jak przedostać się z jednego miejsca do drugiego: Rome2Rio jest super przydatne!

Koszt biletu autobusowego to 350 forintów, czyli 4,37 zł. Bilety do kupienia są w specjalnych automatach, które znajdują się na wybranych przystankach. Na przystanku Krisztina nie było automatu, ale Pan Kierowca w autobusie powiedział, żebyśmy wsiedli, wysadził nas na kolejnym przystanku, gdzie kupiliśmy bilety w automacie, po czym wsiedliśmy do kolejnego autobusu numer 105, który jechał 15 minut później.

W czasach koronawirusa termy czynne są w godzinach 9:00-19:00, a bilety można kupić wyłącznie na miejscu osobiście. Wszystkie informacje możecie sprawdzić sobie na stronie term: Szechenyi Baths.

Zdecydowaliśmy się na 1 kabinę + 2 bilety, co w sumie kosztowało nas 8800 forintów, czyli 113 zł. Warto wybrać kabinę (spokojnie wystarczy nawet na 3-4 osoby, nie ma sensu przepłacać), ponieważ można się w niej swobodnie przebrać oraz trzymać swoje rzeczy zamknięte na klucz.

Na termy należy zabrać ze sobą:

  • strój kąpielowy (dowolnie, jedno- lub dwuczęściowy),
  • klapki (koniecznie, bez nich nie zostaniecie wpuszczeni),
  • ręcznik (w tym momencie nie ma opcji wypożyczenia ręczników, można je wyłącznie kupić, są dosyć drogie),
  • dodatkowo: czepek, jeśli chcecie pływać na największym, środkowym basenie.

Zamek Vajdahunyad

Tuż obok term znajduje się zamek Vajdahunyad. Nie jest to znane, mocno turystyczne miejsce, ale skoro juz jesteście tak blisko, warto tu zajrzeć. To super miejsce na krótki spacer lub odpoczynek w pobliskim parku (byliśmy świadkami organizowanej imprezy urodzinowej na trawie). Wejście na dziedziniec jest bezpłatne, natomiast zwiedzanie muzeum (znajduje się tu Węgierskie Muzeum Rolnictwa) kosztuje 1600 HUF.

Plac Bohaterów

Z zamku skierowaliśmy się do Placu Bohaterów. Pierwszy raz widziałam ten plac tak pusty… Od czasu do czasu ktoś po nim przechodził.

Plac Bohaterów to najważniejszy plac w Budapeszcie, który musicie zobaczyć. Na środku placu znajduje się Pomnik Tysiąclecia: posąg Archanioła Gabriela, a po jego dwóch stronach posągi innych ważnych dla Węgier osobistości (siedmiu wodzów plemion Madziarów oraz przywódców narodowych). Pomniki zostały zbudowane w 1896 roku z okazji 1000-lecia państwa węgierskiego.

Po tak aktywnym początku dnia zmęczeni kierujemy się w stronę mieszkania, czyli w stronę Budy. Oczywiście, spacerkiem.

Most Łańcuchowy

Most Łańcuchowy to najsłynniejszy i najpiękniejszy most w Budapeszcie. Będąc w mieście, nie sposób go nie zauważyć! Most ma 375 metrów długości i to pierwszy kamienny most, który połączył ze sobą Budę i Peszt. Został oddany do użytku w 1849 roku. Strzeżony jest przez ogromne lwy. Wejście na most to konieczność – polecam przejść raz jedną, a raz drugą stroną, ponieważ z obu stron widoki zachwycają. Sami zobaczcie…

Wpadliśmy do mieszkania, odpoczęliśmy, ogarnęliśmy się i ruszyliśmy dalej – na zwiedzanie, kolację i drinki. Tym razem taksówką…

Wzgórze Gellerta i Cytadela

Zbliża się zachód słońca? Świetnie, zatem pora na wycieczkę na Wzgórze Gellerta, czyli idealne miejsce do podziwiania panoramy miasta oraz zachodzącego słońca! Nam niestety nie udało się oglądać zachodu słońca, ponieważ zaczął padać deszcz i szybko stamtąd uciekliśmy, ale trzeba przyznać, że widoki z tego miejsca są niesamowite.

Moim zdaniem najlepiej jest dostać się tam taksówką – my na górę podjechaliśmy Boltem. Polecam Wam to rozwiązanie, jeśli po całodniowym zwiedzaniu Budapesztu nie macie już sił wychodzić pod górę.

Kolacja w Street Food Karavan

Nadszedł wieczór, jesteśmy w Budapeszcie, pora zatem na małe szaleństwo gastronomiczne. Nie wiem, jak to się dzieje, ale za każdym razem, gdy jestem w Budapeszcie, trafiam do Street Food Karavan. To nieduża przestrzeń pełna food trucków. Każdy znajdzie tu coś dla siebie: langosze, burgery z langoszem, meksykańskie burrito, wegańskie burgery i czego tylko dusza zapragnie. Ceny są całkiem przystępne. Jest dużo miejsca do siedzenia, są toalety, a podczas naszej ostatniej wizyty było nawet specjalne miejsce do dezynfekcji dłoni przed jedzeniem. Uwielbiam tu wracać!

Szimpla Kert

I kolejne miejsce, do którego uwielbiam wracać, czyli Szimpla Kert. To najdziwniejsze miejsce, w jakim kiedykolwiek w życiu byłam. Gdy tu przyjdziecie, przyznacie mi rację. W ciągu dnia nie robi takiego wrażenia, jak wieczorem, więc zachęcam Was do wyjścia na piwko czy drinka właśnie tutaj. To tu się toczy nocne życie w Budapeszcie. Szimpla Kert to totalnie pokręcone miejsce. To połączenie krakowskich Dolnych Młynów z Kazimierzem, ale jeszcze bardziej artystyczne i dziwne. To kompleks barów znajdujący się w starej kamienicy.

Od razu Was ostrzegam – zabierzcie ze sobą gotówkę i wybierzcie ją odpowiednio wcześnie w banku, który nie pobiera prowizji (np. w banku OTP), ponieważ w okolicy znajduje się kilka bankomatów, w których prowizja wynosi 950 HUF lub więcej (ok. 12 zł wzwyż), a w lokalu nie ma możliwości płatności kartą.

Budapeszt – zwiedzanie dzień 2

Poszaleliśmy w Szimpla Kert, więc drugi dzień zaczynamy nieco później, niż pierwszy. Wstajemy o 9 na spokojnie, jemy śniadanie i ruszamy dalej na eksplorację miasta.

Wzgórze Zamkowe i Zamek Królewski

Jako pierwszy punkt proponuję Wam Wzgórze Zamkowe, gdzie znajdziecie jeden z najpiękniejszych zamków w Europie, czyli Zamek Królewski w Budapeszcie. Obecnie znajdują się w nim dwa muzea: Muzeum Historyczne Budapesztu oraz Węgierska Galeria Narodowa. Do nich nie wchodzimy. ;)

Do zamku można dojść pieszo lub wjechać kolejką linową. Moim zdaniem wjazd nie ma sensu, choć kolejka wygląda zachęcająco – spokojnie wejdziecie tu na piechotę i zaoszczędzicie 1800 HUF. Na górę wchodzimy po to, by podziwiać widoki, by zobaczyć zamek z bliska, by pospacerować w Królewskich Ogrodach. Ze Wzgórza Zamkowego rozpościera się piękny widok na Most Małgorzaty, Wyspę Małgorzaty, Parlament, Most Łańcuchowy Széchenyi i Bazylikę św. Stefana.

Bazylika św. Stefana

Następnie Mostem Łańcuchowym przechodzimy na drugą stronę miasta, ponieważ kierujemy się w stronę Bazyliki św. Stefana. Bazylika św. Stefana to największy kościół w Budapeszcie (mieści 8500 osób) i trzeci najwyższy budynek na Węgrzech. Jest czynny od 9:00 do 19:00 codziennie, a wejście do środka jest bezpłatne. Warto wybrać się na wieżę widokową – w cenie 1000 HUF macie 360-stopniową panoramę na cały Budapeszt.

Spacer w kierunku Parlamentu

Z Bazyliki św. Stefana ruszamy w kierunku Parlamentu. Podziwiamy niesamowitą architekturę miasta, na każdym kroku można się czymś zachwycić.

Dochodzimy do naszego celu, czyli…

Parlament w Budapeszcie

Parlament w Budapeszcie to największy budynek na Węgrzech i trzeci co do wielkości budynek parlamentu na świecie. Nic dziwnego, że jest symbolem Węgier. Zarówno z bliska, jak i z daleka robi niesamowite wrażenie. Jest naprawdę ogromny i ciężko złapać go w całości w kadrze. Budynek jest wspaniały!

Parlament jest dostępny dla zwiedzających, ale należy wcześniej zarezerwować bilet. Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda wnętrze, zapraszam na mój wcześniejszy wpis o Budapeszcie: Co zwiedzić w Budapeszcie?

Aby zwiedzić wnętrza Parlamentu, warto kupić bilet online (tutaj). Dla obywateli UE bilety są tańsze, ich koszt to 3200 HUF. Zwiedzanie odbywa się wyłącznie z przewodnikiem, nie ma wycieczek po polsku. Każdy zwiedzający tuż przed wejściem do Parlamentu poddawany jest kontroli niczym na lotnisku.

Widok z kawiarni Sef Asztala

Kawa z widokiem na Parlament

My zamiast na zwiedzanie Parlamentu, wybraliśmy się na kawę z widokiem na Parlament. Całkiem spoko opcja jak na niedzielny poranek. :)

  • Kawiarnia Sef Asztala – za dwie kawy zapłaciliśmy 17 zł.

Most Małgorzaty

Po kawie udaliśmy się na dalszy spacer w kierunku Mostu Małgorzaty. Nasz plan był prosty: robimy pętlę, kierujemy się w stronę Placu Świętej Trójcy, po drodze wpadamy na obiad, następnie na parking po auto, żeby wyjechać z Budapesztu o godzinie 15.

Widoki z Mostu Małgorzaty zapierają dech w piersiach.



This post first appeared on Plaankaa.pl - Fashion, Beauty & Lifestyle, please read the originial post: here

Share the post

BUDAPESZT W 2 DNI- CO ZOBACZYĆ? GOTOWY PLAN ZWIEDZANIA

×

Subscribe to Plaankaa.pl - Fashion, Beauty & Lifestyle

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×