Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

“Freud” – sezon 1 – recenzja serialu

5/10

“Freud” przenosi widzów do XIX-wiecznego Wiednia, w którym genialny neurolog pomaga w rozwiązywaniu problemów nie tylko natury psychologicznej, ale również wkracza w świat nadnaturalny i styka się ze zbrodnią w najczystszej postaci. Pomysł intrygujący, ale wykonanie niesatysfakcjonujące.

Bez Sigmunda Freuda dzisiejsza psychologia byłaby uboższa na wielu polach. To dzięki jego badaniom, usianym mniej lub bardziej trafnymi spostrzeżeniami, mamy wiele bezinwazyjnych i wciąż rozwijanych metod terapii, które pomagają uporać się z licznymi zaburzeniami. Przykładowo terapia dialektyczno-behawioralna, dosyć świeża i nadal rozwijana, autorstwa Marshy Linehan, która opracowała ją w celu leczenia osób z BPD (psycholożka sama cierpiała na Borderline) wywodzi się z freudowskiej psychoanalizy.

“Freud” (Netflix)

Tym samym byłem niezwykle podekscytowany tym, że Netflix kupił prawa do serialu opierającego się w pewnym stopniu na ponadczasowej wielkości umysłu tytułowego bohatera. Ze zrozumieniem przyjąłem, iż czeka na mnie zupełnie fikcyjna historia, w której centrum postawiono człowieka, który dał nam psychoanalizę, zgłębił naszą seksualność i nadał perspektywę wielu ludzkim postępowaniom. Przez co miałem nadzieję, iż serialowa fabuła nie tylko będzie bawiła, ale że też wykorzysta drzemiący w pomyśle potencjał i spojrzy na nauki Freuda świeżym okiem.

Niestety tak się nie stało i niewiele faktycznej psychologii odnalazłem w serialu. Zamiast tego na pierwszym planie mamy cuda niewidy – magię i zbrodnie.

Dostaliśmy młodego bohatera uzależnionego od kokainy, który w Wiedniu zgłębia temat hipnozy. Z uwagi na wolnomyślicielstwo Jest rugany przez kolegów po fachu, ale mimo wszystko we wręcz szalonej desperacji łaknie wyników. Jego życie wywraca się do góry nogami, gdy stróże prawa wkraczają do jego mieszkania z ledwie żywą, zmasakrowaną młodą kobietą. I tak od zdarzenia do zdarzenia Freud trafia na grupkę okultystów, zaprzyjaźnia się z szukającym sprawiedliwości policjantem, a wszystko to dopełniają wydarzenia, których nie można nazwać inaczej niż magicznymi. W całej fabule rola Freuda sprowadza się do tego, że jest, ale na dobrą sprawę nie ma zbyt wiele do roboty, bo kłopoty odnajdują go same.

“Freud” (Netflix)

Poszczególne wątki miały potencjał, ale rozwiązanie motywu okultystycznego, to dziecinada na poziomie “Nie z tego świata”, co mocno gryzie się z mrocznym klimatem “Freuda”. Z kolei wątek policjanta, który pomimo śmiertelnej nieprzychylności kolegów po fachu, dąży do wymierzenia sprawiedliwości, jest o wiele ciekawiej zaprezentowany, ale nie na tyle, by “zrobić” serial.

Nie ma tu miejsca na zgłębianie geniuszu Austriaka.

Zamiast tego widz jest wrzucany w świat dziwactw i machlojek ówczesnych elit. W pewnym momencie doszedłem do tego, że tak naprawdę nie ma zbyt wiele samego Freuda we “Freudzie”. To nawet bardzo nie bolałoby, gdyby nie fakt, że intryga snuta wokół tej dziwacznej opowieści, niewiele ma do zaoferowania. Serial to splot dziwnych zdarzeń, które na dobrą sprawę mają jakiś sens, ale nie mają polotu. Ponadto narracja chwilami wręcz boli – jest senna i niemożliwie napuszona scenami mającymi zapadać w pamięć, które są miejscami wręcz żenujące. Nie twierdzę, że “Freud” jest całkowicie pozbawiony ikry, bo krwistych kąsków jest tu sporo. Jednak kilka mocnych i ładnych obrazków to za mało, żeby wystarczyło za fabułę. Określenie “przerost formy nad treścią” idealnie tu pasuje.

“Freud” (Netflix)

Nie mogę nie wspomnieć o teatralnym aktorstwie, nierzadko wręcz tak przerysowanym, że aż komicznym. To jest tak, że od czasu do czasu pojawia się postać przyzwoicie napisana, ale jest tak odgrywana, iż wzbudza skrajne zażenowanie. Na szczęście Robert Finster jako tytułowy bohater jest dosyć solidny, chociaż wielkiej roli nie stworzył. Boli przede wszystkim to, że gra głównie swoją męskością, a niewiele w nim odnalazłem umysłu. Sam Freud nierzadko sprawia wrażenie dziecka zagubionego we mgle.

W gruncie rzeczy “Freud” jest ładnie nakręconym, ale koszmarnie napisanym i nieciekawie zagranym serialem, który oferuje wyłącznie chwytliwy pomysł i kilka mocnych scen.

Twórcy chcieli nadać widowisku drugie dno, ale skończyło się na kilku bijatykach, szachowaniem do znudzenia kwestią hipnozy oraz na dziwacznym romansie pomiędzy Freudem i jego, powiedzmy, że pacjentką. Niestety serial na koniec dnia był ciężkostrawnym zawodem. Nie tylko dlatego, że oczekiwałem czegoś innego, ale przede wszystkim przez to, że dostałem coś nieco głupiutkiego i nierzadko męczącego, a już na pewno nawet w połowie niewykorzystującego potencjału drzemiącego w prezentowaniu niesamowitości tytułowego bohatera. Wielka szkoda.

Oglądaj serial “Freud” w serwisie Netflix >>

Wpis “Freud” – sezon 1 – recenzja serialu pojawił się na Popkulturysci.pl.



This post first appeared on Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture, please read the originial post: here

Share the post

“Freud” – sezon 1 – recenzja serialu

×

Subscribe to Popkulturysci.pl - Wyciskamy Popkulture

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×