Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Czy to już koniec brodaczy? Nie koniecznie!

Od zarania dziejów mężczyźni muszą radzić sobie z rosnącymi na twarzy włosami. Już wieki temu nauczyliśmy się usuwać je za pomocą szczypiec z muszli małż. Następnie były brzytwy, nożyczki, żyletki, maszynki elektryczne, a dziś mamy już naprawdę potężny arsenał narzędzi do walki z niechcianym zarostem. Jednak nie wszystkim odpowiada ogolona na gładko twarz.

Męska broda spełnia kilka funkcji. Na pewno odróżnia nas od kobiet, chroni przed zimnem oraz świadczy o dojrzałości płciowej. Poszerza również optycznie szczękę, co wpływa na postrzeganie nas u płci przeciwnej – wydajemy się bardziej męscy i atrakcyjni seksualnie dla kobiet. Z drugiej strony bujny zarost często przeszkadza. Włosy kłują damską delikatną cerę, na brodzie zostają resztki jedzenia oraz włosy na brodzie często pierwsze siwieją. W dawnych czasach w brodach mogły się też zalęgnąć wszy. Czyli jak zwykle. Broda, jak wszystko, ma swoje wady i zalety. Dlatego też nieogolona męska twarz jest różnie postrzegana.

Golenie na gładko
Przez stulecia bywało więc różnie, aż w końcu nastał XX wiek i rozpoczęła się moda na twarz ogoloną. Od 1913 roku żaden prezydent Stanów Zjednoczonych nie miał już brody ani wąsów, a tylko nieliczni bokobrody. Gdy Harry Truman pozwolił sobie w 1948 roku na trzydniowy zarost, stało się to sensacją.

W 1939 roku żołnierze armii USA dostali odgórny zakaz noszenia brody, ponieważ przeszkadzała ona na przykład w zakładaniu maski przeciwgazowej. Większość mężczyzn przyzwyczajonych w czasie wojny do ogolonej twarzy zostawała przy tym nawyku również w czasie pokoju. Taki stan męskich policzków obowiązywał w zachodnim świecie aż do lat 60 i pojawienia się hipisów. Ci, nawiązując symbolicznie do Jezusa, zapuścili nie tylko włosy, ale i brody. Później nastała era punka i znów twarze były ogolone (czasami również 2/3 głowy też), chwilę potem skinheadzi dali zarobić producentom maszynek do golenia, w latach 90. fryzury wyrwały się z obowiązującego kanonu, a mniej więcej od początku XXI wieku wróciła moda na zarost drwala. I chociaż co jakiś czas media wieszczą rychły koniec mody na brodaczy, wystarczy przejść się po ulicach, żeby się przekonać, że drwale trzymają się mocno. Pytanie tylko, jak długo jeszcze?

Broda, albo bez brody – Twój wybór
I to jest właśnie odpowiedź na zadane w tytule pytanie. Tak Jak w muzyce, w której następuje nieustanne przemieszanie gatunków; tak jak w modzie, która co chwilę zapożycza coś z przeszłości, łącząc stare z nowym, tak i w stylizacji zarostu jeszcze długo będzie panowała wolność wyboru. W przewidywalnej przyszłości nie będzie jednego obowiązującego wzorca – każdy będzie miał taki zarost, na jaki będzie miał akurat ochotę i w jakim się będzie dobrze czuł. A producenci będą się starali nam tę wolność jak najbardziej ułatwiać. Tak jak to robią od lat. Dziś, dzięki technologii, męka golenia praktycznie już zniknęła. Została tylko przyjemność wyrażania siebie.



This post first appeared on Maruda24, please read the originial post: here

Share the post

Czy to już koniec brodaczy? Nie koniecznie!

×

Subscribe to Maruda24

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×