Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Garść przemyśleń o wyjeździe do Wenecji – miasta pachnącego pieniądzem

Co warto wiedzieć przed wyjazdem do Wenecji?

Napiszę bez owijania w bawełnę. Jeśli planujesz podróż do Wenecji to w pierwszej kolejności powinieneś solidnie wypełnić portfel €uraskami. Najlepiej będzie porządnie przyswoić sobie zasadę, że: ‘Wszystko, co przywieziesz do Wenecji, zostaje w Wenecji’. Szczególnie odnosi się to do gotówki oraz dostępnego limitu na karcie kredytowej. Zasadniczo wydatki to główna rzecz, na którą trzeba się przygotować, jadąc do Wenecji.

Loty do Wenecji – jak wygodnie polecieć.

Transport to oczywiście pierwszy koszt, z jakim zmierzyć będzie się musiał każdy turysta, dla którego Wenecja stała się celem kolejnej wycieczki. Specjalnie będę starał się unikać używania słowa podróż z racji tego, że zwiedzanie Wenecji ma charakter czysto wycieczkowy. Jeżeli nie zaskoczą nas warunki pogodowe, to jesteśmy w stanie zaplanować sobie cały pobyt i zrealizować go punkt po punkcie. Bez ryzyka, bez niespodzianek i bez stresu.

Loty do Wenecji to sprawa bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Szukając biletów na samolot, szybko zorientujemy się w zależności od tego na pokładzie, której linii lotniczej podróżujemy, możemy zostać wysadzeni na dwóch różnych lotniskach. Do dyspozycji mamy: Port Lotniczy Wenecja-Marco Polo oraz Porto Lotniczy Treviso. Lądując na pierwszym z nich, praktycznie jesteśmy już w Wenecji, a nawet jesteśmy w stanie obserwować miasto podczas lądowania samolotu. Drugie lotnisko oddalone jest o około 2 km od… Treviso. Lądując tam, należy zarezerwować sobie więcej czasu i cierpliwości na siedzenie w autobusie, który ostatecznie dowiezie nas do miasta.

Wenecja – lądowanie na lotnisku Marco Polo.

Do Wenecji chciałem polecieć w połowie maja bieżącego roku. Z racji tego, że nie interesowało mnie lądowanie w Treviso, to odrzuciłem myśl o podróży tanimi liniami (ostatecznie nawet na tym zaoszczędziłem). Poszukiwania biletów, zacząłem stosunkowo późno, bo zaledwie tydzień przed interesującym terminem wycieczki. Ograniczał mnie czas, którego nie chciałem marnować na siedzenie w pociągach czy autobusach, dla oszczędzenia 20 złotych. Nasz narodowy przewoźnik LOT oferował loty z Poznania do Wenecji (VCE) z przesiadką w WWA za około 400zł, wliczając w to (w przeciwieństwie do Ryana) solidny bagaż podręczny. Tym sposobem uniknąłem uciążliwego jechania przez pół Polski na lotnisko, dopłat za bagaż podręczny i ostatecznie wylądowałem na głównym lotnisku w Wenecji. W tym przypadku niewybranie tanich linii, pozwoliło zaoszczędzić mi dodatkową stówkę i dało jakieś 6 godzin więcej czasu w samym miejscu docelowym.

Droga z lotniska do miasta.

Opuszczenie hali przylotów zajęło mi zaledwie kilka minut i od razu zapakowałem się do podmiejskiego autobusu przerzucającego turystów pomiędzy miastem a lotniskiem. Przyznam szczerze — pojechałem do Wenecji nieco nieprzygotowany i bez większych planów. Pierwszym zaskoczeniem, był moment, w którym okazało się, że autobusy zatrzymują się na jednym, jedynym ‘dworcu’ w mieście. Dalej poruszać można się jedynie pieszo lub po wodzie. Z potem na czole i plecakiem na barkach ruszyłem w stronę hotelu. Po drodze ocierałem się (oczywiście nie celowo) o rzesze podstarzałych wycieczkowiczów targających po schodach swoje bagaże. Połyskujące walizeczki Samsonite, w przypadku Amerykanów lub plecaki i tobołki z jedzeniem w przypadku nas — Polaków.

Typowa uliczka w Wenecji.

Jak poruszać się po Wenecji?

Sprawa nie jest tak banalna jak mogłaby się wydawać na pierwszy rzut oka. W momencie, w którym google maps zaczynaja zawodzić, zostajemy skazani wyłącznie na informacje podane nam przez uprzejmych sklepikarzy, zalewających chińszczyzną całą Wenecję. Ich wskazówki, podobnie jak sprzedawane produkty – nie zawsze są wysokiej jakości. Prawda jest taka, że spacerując po wąskich uliczkach, pokonując kolejne pomosty i skróty, bardzo łatwo jest się tam zgubić. Niestety wspomniane wcześniej mapy od Google, zawodzą na całej linii. Liczne wysepki tworzące ten intrygujący twór architektury człowieka, tworzą na tyle osobliwą sieć dróg, że każda sprawdzona przeze mnie nawigacja prędzej czy później prowadziła do nikąd. Jednego razu sugerując mi przeskoczenie szerokiego na trzy metry kanału, by innym razem sprawić abym pokręcił się w kółko dookoła miejsca docelowego.

Plac Świętego Marka przykryty cienką warstwą wody.

Każda uliczka w Wenecji prowadzi do czterech kolejnych, tak więc w łatwy sposób można skręcić w przeciwnym od zamierzonego kierunku i już nigdy nie powrócić do miejsca, z którego się przyszło. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że dla niedoświadczonego turysty, większość wąskich ulic wygląda uderzająco podobnie – wąsko i wilgotno. Kilkukrotnie zdarzyło mi się podążać w złym kierunku, cały czas głęboko wierząc, że szedłem tam, gdzie powinienem był iść.

Widok z hotelowego balkonu w Wenecji.

Czy w Wenecji rzeczywiście śmierdzi?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. To zależy. W zdecydowanej większości miejsc jedyny zapach, jaki poczujemy, będzie zapewne aromatem jedzenia, opcjonalnie świeżo zmielonej kawy. Aczkolwiek jeśli ktoś podobnie jak ja, nie odczuwa przyjemności z zasysania nozdrzami zapachu smażonych ryb, może mieć spory problem w Wenecji. Śmierdzące ryby serwowane są tam prawdopodobnie w każdej możliwej postaci. Ponadto specyfika miasta zmusza nas to przeciskania się pomiędzy licznymi restauracjami. Po prostu nie ma innej drogi, a stoliki ustawiane są tak gęsto, że wędrując takowym przejściem, chcąc nie chcąc zaglądamy i wąchamy każdy talerz po kolei. Zwracam również uwagę, że po Wenecji spaceruje się baaardzo powoli. Jeżeli ktoś postanowi poruszać się szybciej, to natychmiast zostanie przyblokowany, przez tłum ludzi zdecydowanych spacerować baaardzo powoli.

W Wenecji nie śmierdzi. Bez obaw, nie jest to Nowy Jork gdzie wszechobecny zapach moczu towarzyszy turystom, bez względu na to w jak potencjalnie ‘ekskluzywnej’ części miasta się znajdują. Opuszczając Wenecję, udało mi się załapać na ostry deszcz i nawet wtedy nie czułem nic, czego nie poczułbym w jakimkolwiek innym mieście.

Zajrzyj do innych wpisów na blogu:

  • Greenpoint – polska dzielnica w Nowym Jorku – relacja
  • TOP 8 popularnych oszustw i pułapek turystycznych w Maroku
  • Rasizm i życzliwość na Filipinach – relacja z podróży
  • Nie ma wody na pustyni, czyli nocleg na Saharze

Artykuł Garść przemyśleń o wyjeździe do Wenecji – miasta pachnącego pieniądzem pochodzi z serwisu jakPoleciec.



This post first appeared on Jakpoleciec.pl - Blog Podróżniczy, please read the originial post: here

Share the post

Garść przemyśleń o wyjeździe do Wenecji – miasta pachnącego pieniądzem

×

Subscribe to Jakpoleciec.pl - Blog Podróżniczy

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×