Cześć! Kolejny miesiąc minął szybciej, niż mogłem się tego spodziewać, a razem z nim minęły kolejne godziny przesłuchanej muzyki. Chociaż w sekcji najczęściej wybieranych przeze Mnie artystów w zeszłym miesiącu przodują Calum Scott, Anitta czy MARLENA, to zupełnie inaczej rozkłada się sekcja z najczęściej słuchanymi utworami, a w pierwszej piątce będzie wielki powrót, na nie tylko moje playlisty, po 4 latach, choć więcej o tym niżej. Zapraszam Cię dzisiaj na zestawienie pięciu najczęściej słuchanych przeze mnie piosenek w lipcu!
Related Articles
Na miejscu piątym:
Noan - Te echo de -
Dzisiejsze zestawienie zaczynamy od piosenki, która idealnie wpisuje się w temat moich wielkich hiszpańskich wakacji, o których pisałem >>> tutaj
Na miejscu czwartym:
Azucar Moreno - Postureo
Tegoroczne lato płynie dla mnie pod znakiem flamenco. To jest i dla mnie wielkie zaskoczenie, bo nie pamiętam, bym wcześniej często lub chętnie sięgał po muzykę z elementami właśnie flamenco. Mam co do tego dwie teorie - albo nagle zapałałem niewyjaśnioną miłością do tego rodzaju muzyki, albo starzeję się powoli i zaczynam czerpać większą satysfakcję ze słuchania jakiejś muzyki, niż ze słuchania typowego popu. Myślę, że lipcowa piątka zawiera w sobie fuzję tych dwóch teorii. Azucar Moreno, ahh, uwielbiam. Wiele ich piosenek gdzieś tam przewija się na moich playlistach, ale chyba żadna z nich nie pojawia się aż tak często jak “Postureo”. Tutaj nie ma głębszej genezy, jest jedynie, albo aż, niesamowita radość, jaką czerpię ze słuchania tego utworu. Sam nie wiem dlaczego tak na mnie działa, ale najzwyczajniej w świecie bierze i porywa mnie do tańca. Niewyjaśnialnie. Prawie, bo chyba jednak te nuty flamenco już tak w sobie mają. Nóżka tupie na miejscu czwartym, razem z Azucar Moreno i ich “Postureo”:
Na miejscu trzecim:
Karmento - Quiero y duelo
Zostajemy dalej w klimacie flamenco, jednak tym razem z zupełnie innej perspektywy. Tutaj już nie tyle nóżka tupie (chociaż też trochę, nie ukrywam), a bardziej tupią emocje. Nie rozumiem zupełnie o czym śpiewa Karmento, ale czuję, że o czymś ważnym, że o czymś co jest dla niej niesamowicie istotne i poruszające. Myślę, że kupuje mnie właśnie ta szczerość i prostota ukryte w “Quiero y duelo”. Kupują mnie na pewno też nuty flamenco, jak już pisałem wcześniej - mojej nowej miłości. A ja tak siedzę i potrafię mieć tą piosenkę w pętli tylko po to, by usłyszeć na samym jej końcu tamburyno. To niesamowicie urzekające tamburyno. Chyba faktycznie się starzeję biorąc pod uwagę to, czego słuchałem najczęściej kilka lat temu. “Quiero y duelo” wycisza mnie i daje jakiś wewnętrzny spokój, mimo tego, że w swojej ciągłości niesamowicie porusza. Jest dla mnie więc fuzją wytchnienia i poruszenia, a to bardzo rzadko się zdarza. Piosenka, która kończy się zdecydowanie zbyt szybko, czyli na miejscu trzecim Karmento z “Quiero y duelo”:
Na miejscu drugim:
Aidan Martin - Easy
Teraz pora na odgrzebaną ze starych playlist piosenkę, która jednak przebiła się do mnie mocniej. Ja już tak mam, że słucham w jednym czasie około 10 piosenek, tak w kółko. Często jednak mam ochotę “pogrzebać” trochę w czeluściach polubionych przeze mnie utworów. Czasem trafię na jakąś piosenkę, która znów zachwyci i zostaje od-polubiona i polubiona na nowo, by znalazła się na samej górze playlisty. Tak też stało się z “Easy”. Pamiętam jak dziś jesień 2021, kiedy to słuchałem tej piosenki ciągle i ciągle. Teraz przynosi ze sobą różne wspomnienia, ale też idealnie oddaje nowe emocje i poszerza swoją semantykę dla mnie, tu i teraz. To niesamowite, że jakaś część kultury, która w zupełnie innych warunkach była idealna, może po czasie i po wielu zmianach równie dobrze odzwierciedlać nowe zjawiska. Ten mój mikrokosmos zawsze mnie zadziwia. Co do samej piosenki to tutaj mam trzy rzeczy, za które ją uwielbiam: tekst, tekst i jeszcze raz tekst. Dodatkowo muzycznie jest świetna. I pan Aidan Martin wykonuje ją tak, że chce się słuchać. Jest zdecydowanie jedną z tych piosenek, które albo się słucha i uwielbia, albo pomija i do nich nie wraca. Możecie się domyślić jak jest w moim przypadku. Na miejscu drugim delikatność i emocje od Aidan’a Martin’a z “Easy”:
Na miejscu pierwszym:
Alice Chater - Don’t Let My Boyfriend Get In Your Way
Alice Chater to moja ulubiona artystka z lockdownu. Wtedy, gdy miałem ciut więcej czasu na eksplorowanie muzyki, trafiłem na jedną z jej piosenek i nagle zacząłem słuchać wszystkich. Swoją drogą, to o jej twórczości wypadałoby napisać całkiem osoby artykuł, ale na to może jeszcze kiedyś przyjdzie czas. Alice wydawała muzykę do 2020 roku, potem nastąpiła przerwa, podczas której zdążyłem już zapomnieć, jak bardzo czekałem na jej powrót. Mam nadzieję teraz, że “Don’t let…” nie jest jednorazowym “wybrykiem”, a oznacza wielki powrót Alice. Ja na to mocno liczę. Wracając do utworu, który był w zeszłym miesiącu numerem jeden na moich playlistach, to jest on esencją Alice. Bardzo pasuje mi do całego jej, zdecydowanie różnorodnego, dorobku artystycznego. Świetny, popowy numer, ale nie reprezentujący przy tym jakiegoś taniego popu. Jest to wyważony i wyrafinowany numer, przy tym niesamowity energy booster i zdecydowanie banger. Uwielbiam też Alice w teledysku do tego numeru - jako nie tylko piosenkarkę, ale też aktorkę i tancerkę. Jest to zdecydowanie postać wielu talentów. Mój zdecydowany numer jeden lipca - Alice Chater i jej “Don’t Let My Boyfriend Get In Your Way”:
I to już wszystko na dzisiaj. Życzę Wam, aby druga połowa lata była nawet bardziej nasączona niesamowitą muzyką niż ta pierwsza. Widzimy się zapewne za miesiąc z kolejnym muzycznym podsumowaniem miesiąca, chociaż mam cichą nadzieję, że w tym miesiącu zdąży jeszcze pojawić się jakiś artykuł wcześniej. Mam też nadzieję, że wystarczająco odpoczęliście od poezji, bo również do tego tematu będę chciał wkrótce wrócić. Miłego lata!