Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Swanicoco, Pore Care Tightening Glacier Cream


Hej dziewczyny,

W dzisiejszym wpisie, chciałabym przedstawić wam kolejny z produktów z serii Glacier, która przeznaczona jest do cery mieszanej oraz tłustej i jednocześnie problematycznej, o której wspominałam wam w poprzednim wpisie. Tym razem przyszła kolej na krem, na który od bardzo długiego czasu miałam ochotę, jednak jest to ten typ produktu, z którym moja cera ma najwięcej problemów ponieważ siłą rzeczy kremy mają cięższą konsystencję i często powodowały u mnie wysyp. Czy tak było też tym razem? Jeżeli jesteście ciekawe, to zapraszam do zapoznania się z recenzją!

Opis Producenta



Swanicoco, Pore Care Tightening Glacier Cream to krem, którego głównym składnikiem jest woda lodowcowa pozyskiwana z Alaski zawierająca wiele wartościowych minerałów, które tworzą nawadniającą barierę, dzięki której skóra stanie się gładka i nawilżona oraz zapewniają efekt chłodzenia. Ksylitol wykazuje właściwości kontrolujące nadmierne wydzielanie sebum, sprawiając że skóra będzie miękka i delikatna w dotyku. Ponadto, ekstrakt z oczaru oraz bambusa dodają skórze blasku, działają przeciwzmarszczkowo, a także rozjaśniająco. Krem przy długotrwałym stosowaniu poprawia wygląd zmarszczek oraz poprawia elastyczność cery.

Produkt zalecany szczególnie dla osób, które:

- Zmagają się z przetłuszczającą, problematyczną cerą
- Pragną uzyskać odpowiedni poziom warstwy wodno-lipidowej skóry
- Oczekują szybkiego efektu nawilżenia
- Posiadają wrażliwą skórę i chcą stosować produkty o niskiej możliwości wywołania podrażnień
- Osób, które poszukują produktów o działaniu rozjaśniającym i przeciwzmarszczkowym

Skład:
Glacier Water, Isoamyl Laurate, Butylene Glycol, Glycerin , Niacinamide, 1,2-Hexanediol, Xylitol, Betain, Caprylyl Glycol, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Acrylates/C10-30 Alkyl, Acrylate Crosspolymer, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil , Tromethamine, Polyacrylate-13, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Adenosine, Polyisobutene, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Glycine Soja (Soybean) Oil, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Polysorbate 20, Sorbitan isostearate, Bixa Orellana Seed Oil, Tocopherol, Bambusa Vulgaris Extract, Pentylene Glycol, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water.



Moja Opinia






Krem, który chcę wam przedstawić pochodzi z tej samej linii co mgiełka, a co za tym idzie jego szata graficzna jest do niej bardzo podoba i utrzymana w tych samych wariacjach kolorystycznych. Opakowanie jest niewielkich rozmiarów, również białe i nieprzeźroczyste, o pojemności 50 ml. Otwierane jest na zakrętkę i po jej zdjęciu, mamy dodatkowe zabezpieczeniu w postaci elastycznego wieczka, które uniemożliwia zabrudzenie się opakowania. Biorąc pod uwagę konsystencję kosmetyku, uważam że to naprawdę świetne rozwiązanie i przede wszystkim bardzo higieniczne. Z drugiej strony nie mam chyba co go tak zachwalać, bo ostatnimi czasy jest to po prostu coś zupełnie normalnego i producenci większości kosmetyków wprowadzili je do swoich produktów, bez względu na to jaką teksturę posiadają.

W kartoniku, oprócz kremu, znalazła się także mała szpatułka, służąca do wyjmowania go z opakowania - nie wiem jak wy, ale ja osobiście bardzo nie lubię wkładać palców do produktów i zawsze się bardzo pod tym względem pilnuję. Nawet jeśli jakiś kosmetyk, nie zawiera dołączonej szpatułki to mam ich w domu cały zapas i po prostu dobieram jakąś z innego produktu. W tym przypadku nie było takiej konieczności i producent na szczęście wziął pod uwagę, że naturalne kosmetyki są delikatniejsze i bardziej podatne na różnego rodzaju zabrudzenia czy namnażanie się bakterii.

Wydajność oceniam jako dobrą, chociaż mam wrażenie że kremu ubywa dosyć szybko, ale często tak jest, zwłaszcza przy dobrze działających produktach. Złudzenie to wynika zapewne z faktu, że opakowanie od początku nie było napełnione do jego górnej części, tylko znacznie poniżej. Biorąc na to poprawkę, to po miesięcznym stosowaniu zużyłam około 15% kosmetyku i znajduje się on dokładnie ponad niebieskim napisem Glacier Cream. Myślę, że bez problemu powinien służyć mi jeszcze przez wiele miesięcy, a przynajmniej mam taką nadzieję ponieważ jestem wprost oczarowana jego działaniem.







Konsystencja kremu jest wręcz idealna dla skóry mieszanej bowiem ma galaretowatą i żelową oraz znacznie wodnistą formułę, która przy okazji jest gładka i śliska w dotyku, a co za tym idzie z łatwością się rozprowadza - do całkowitego pokrycia mojej cery wystarczy zaledwie jedna porcja nabrana na szpatułkę. Kolor kremu jest biały, ale nie jest to czysta biel, tylko bardziej przełamana jakimiś żółtymi tonami - myślę, że można uznać go za zbliżony do mgiełki, tylko mniej przeźroczysty, przynajmniej w momencie kiedy znajduje się w opakowaniu ponieważ podczas rozsmarowywania na skórze twarzy staje się bezbarwny.

Krem wchłania się raczej szybko, ale pozostawia po sobie dosyć wyczuwalną warstwę okluzyjną, która może nie jest jakoś super lepka, ale mimo wszystko miałam obawy czy czasem nie obciąży nadmiernie mojej skóry, w efekcie czego spowoduje także wysyp. Na szczęście, okazało się że była całkowicie neutralna i w żaden sposób jej nie zaszkodziła. Co więcej, w momencie gdy do swojej pielęgnacji wprowadziłam również mgiełkę opisaną wyżej, zauważyłam że owa warstewka okluzyjna wchłania się znacznie szybciej i staje prawie w ogóle niewyczuwalna! Zapach kremu jest bardzo przyjemny oraz dosyć intensywny i świeży. Główna nuta, którą wyczuwam to różne owoce cytrusowe oraz ukochana przeze mnie bergamotka - mam nawet naturalny olejek eteryczny o tym aromacie i regularnie palę go w kominku. Myślę, że aromat przypadnie większości osób do gustu ponieważ nie jest drażniący i po aplikacji, nie utrzymuje się zbyt długo na skórze.







Główną substancją w tym kosmetyku jest woda, która znajduje się na pierwszym miejscu w składzie, co trochę mnie rozczarowało ponieważ, tak jak w przypadku mgiełki powinna być to raczej woda lodowcowa - w końcu nazwa serii do czegoś zobowiązuje. Z ciekawości napisałam do Kevina prosząc o wytłumaczenie. Jak się okazało pierwszy składnik został użyty pod nazwą water ponieważ jest to zwykła woda z domieszką wody lodowcowej, ale jej stężenie jest zbyt niskie aby można było jej użyć w INCI.

Kolejne substancje to laurynian izoamylu o działaniu zmiękczającym i nawilżającym - pozostawia po sobie jedwabiste uczucie na skórze i jest zamiennikiem dla zapychających silikonów, stosowanym w naturalnych kosmetykach. Następnie na trzecim miejscu, jest glikol butylenowy, gliceryna, niacynamid wpływający pozytywnie na sebum, heksanodiol jako konserwant, ksylitol wzmacniający funkcje ochronne skóry, betainy, glikol kaprylowy o działaniu bakteriostatycznym i jednocześnie ułatwiający wnikanie substancji aktywnych w głąb skóry, kopolimer akryloilodimetylotaurynianu amonu i poliwinylopirolidonu jako stabilizator, kopolimer kwasu akrylowego i alkilometakrylanu jako substancja zagęszczająca i żelująca, dająca efekt wygładzenia, olej z nasion słonecznika, tromethamine, polyacrylate-13 zapobiegający nadmiernemu odparowaniu wody z naskórka, olej z owoców bergamotki, adenozyna, poliizobutylen, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer który również zapobiega nadmiernemu odparowaniu wody i pozostawia skórę jedwabiście gładką, olej z soi warzywnej, guma ksantanowa, kwas hialuronowy, Polisorbat 20 czyli nietoksyczny, nowoczesny emulgator otrzymywany z oleju kokosowego, izostearynian sorbitolu ułatwiający rozprowadzanie kosmetyku, olej z nasion Annato, witamina E, ekstrakt z bambusa, glikol pentylenowy o działaniu nawilżającym, i na koniec woda z oczaru wirginijskiego.

Wypisałam cały skład tego kremu, nie pomijając przy tym żadnej substancji, co robię niezwykle rzadko, jednak w tym przypadku wydawało się konieczne ponieważ...gdzie ta naturalność, ja się pytam! Dotychczas chyba żaden kosmetyk ze Swanicoco, nie był tak kiepski pod względem zawartych w sobie substancji - w prawdzie, te które zawiera krem nie są może szczególnie kontrowersyjne czy też toksyczne, ale mimo wszystko syntetyczne, a nie w pełni naturalne i miałam nadzieję na większą ilość ekstraktów i olejów, natomiast tutaj przeważa ilość obco brzmiących substancji, co w moich oczach nigdy nie jest na plus.






Na szczęście, nie przełożyło się to w żadnym stopniu na działaniu produktu i jak już wcześniej wam wspomniałam jestem bardzo zadowolona. Przede wszystkim krem idealnie nawilżył moją skórę, zatrzymując w niej wilgoć pozyskaną z mgiełki i nie dopuszczając przy tym do powstania jakichkolwiek suchych skórek. Kolejna sprawa to fakt, że jak mało który kosmetyk zminimalizował widoczność rozszerzonych porów, sprawiając że stały się naprawdę mało widoczne. Prawdopodobnie przełożyło się to również na zamknięte zaskórniki na nosie, które także prawie całkowicie zniknęły. Mimo tego, że krem nie wykazuje właściwości złuszczających jak mgiełka, to prawdopodobnie Jest to efektem ograniczenia nadmiernego wydzielania sebum. Po paru tygodniach codziennego stosowania, odnotowałam że moja skóra znacznie mniej się przetłuszcza, dlatego pory mogą swobodnie oddychać i cera stała się czysta oraz zdrowo wyglądająca. 

Ponadto, krem rozjaśnił ogólny koloryt skóry i sprawił, że stała się niezwykle gładka oraz miękka w dotyku, a blizny potrądzikowe mniej widoczne. W znacznym stopniu ograniczył także powstawanie wyprysków i obecnie moja skóra jest wolna od niedoskonałości, przy czym muszę wspomnieć, że latem zazwyczaj sytuacja w tym zakresie znacznie się pogarsza, dlatego nie spodziewałam się zmian i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona.

Reasumując, uważam że mimo niezbyt fajnego składu przez wzgląd na występujące substancje syntetyczne, warto dać szansę temu produktowi i tyczy się to zwłaszcza dziewczyn ze skórą mieszaną i problematyczną, które borykają się z nadprodukcją sebum. Krem świetnie poradził sobie z tym problemem i jednocześnie w żadnym stopniu nie podrażnił mojej skóry, nie wywołał zaczerwienień oraz nie wykazał działania komedogennego. Możecie zakupić go na stronie sklepu KoreaDepart (stara szata graficzna) oraz na W2Beauty w tej samej cenie 30 USD~ 110 zł 




                                PLUSY                                                         MINUSY 


- Wydajność                                                                         - Pozostawia warstwę okluzyjną
- Szata graficzna                                                                  - Nie do końca naturalny skład
- Szpatułka dołączona w zestawie
- Cena
- Konsystencja
- Piękny zapach
- Łatwa aplikacja
- Szybko się wchłania
- Dobrze nawilża skórę
  i skutecznie zatrzymuje w niej wilgoć
- Intensywnie rozjaśnia
- Bardzo dobrze zwęża pory oraz likwiduje
  zaskórniki na nosie
- Skutecznie ogranicza nadmierne
  wydzielanie sebum
- Prawie całkowicie ogranicza pojawianie
  się wyprysków
- Przyspiesza gojenie się przebarwień
  potrądzikowych
- Wygładza oraz zmiękcza skórę
- Nie podrażnia skóry, nie wywołuje
  zaczerwienień i wysypu

MOJA OCENA:



A wy dziewczyny, co sądzicie o tym kremie? Uważacie, że ma dobry skład? Myślicie, że mógłby się u was sprawdzić? :)





This post first appeared on Sakurakotoo, please read the originial post: here

Share the post

Swanicoco, Pore Care Tightening Glacier Cream

×

Subscribe to Sakurakotoo

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×