Get Even More Visitors To Your Blog, Upgrade To A Business Listing >>

Sezon 2012/13 – reprezentacje w trendzie wzrostowym

Tags: jednak

Miniony sezon był przełomowy dla wielu reprezentacji. Sporo z nich potwierdziło, iż są w trendzie wzrostowym, a kilka otrzymało solidną lekcję pokory od rywali. Przeanalizowałem największe awanse i spadki w odniesieniu do lipca 2012 i postanowiłem przedstawić Wam swoje wnioski. Dziś opisuję drużyny, które minione 12 miesięcy zaliczą do udanych.

Na największe słowa uznania zasługuje na pewno reprezentacja Belgii. Prowadzona przez duet Marc Wilmots Vital Borkelmans (pamiętam obu z boiska, ach ten czas…) idzie jak burza przez eliminacje do Mistrzostw Świata i nie zawodzi w sparingach. Belgowie mają najlepszą generację piłkarzy od dawna, a może i w historii swojego małego kraju. Na Euro 2012 „Czerwonych Diabłów” co prawda zabrakło, jednak już od jesieni zaczęli oni swój marsz w górę światowych rankingów. W sierpniu 2012 roku w efektownym meczu Belgowie pokonali sąsiadów z Holandii 4:2, a miesiąc później nie dali szans Walii na ich własnym terenie. Do tej pory w eliminacjach do brazylijskiego Mundialu podopieczni Wilmotsa wygrali wszystkie mecze poza domową potyczką z Chorwacją, która zakończyła się remisem 1:1. Do tej pory w pokonanym polu Belgia pozostawiła Serbię (dwukrotnie), Walię, Macedonię (także w obu spotkaniach) i Szkocję. Do zakończenia kwalifikacji pozostały trzy kolejki, a najważniejszym sprawdzianem dla Hazarda i spółki będzie październikowy mecz w Chorwacji. Od niego najprawdopodobniej zależeć będzie, kto zagra w Brazylii, a kto będzie musiał walczyć w barażach. Zarówno trzon kadry, jak i jej głębia, w przypadku tej drużyny budzą podziw. Największą zaletą Belgów jest jednak wiek ekipy Wilmotsa. Średnia pierwszej jedenastki to zaledwie około 24 lata!

Belgowie niszczą Serbów 3:0 na ich własnym terenie

 Kolejną mocno zwyżkującą reprezentacją jest Bośnia i Hercegowina. Fakt, że poważnych rywali w minionym sezonie można było policzyć w ich przypadku na palcach… no dobra – nie można było ich policzyć wcale, ale to co mieli wygrać, to wygrali i dodatkowo nic nie zawalili. Bośniacy zaczęli od wygrania sparingowego meczu z Walią na wyjeździe, by następnie przystąpić do eliminacji do brazylijskiego Mundialu meczem z Liechtensteinem. Wynik? 8:1! Taki początek dał im niezłego kopa, dzięki któremu z rozpędu kilka dni później zaaplikowali czwórkę Łotyszom. Z Bośniakami szans nie mieli też Litwini i Słoweńcy – jedni i drudzy odprawieni w stosunku 3:0. Jedynie Grekom udało się uratować remis u siebie, ale już w rewanżu podopieczni Safeta Susicia pokonali reprezentantów Hellady 3:1. Po drodze jeszcze było zwycięstwo z Algierią, a sezon Bośnia zakończyła efektownym 5:0 na Łotwie. Bośniacy udowodnili, że średnie i średnio-słabe europejskie drużyny są w stanie nie tylko pokonać, ale zmiażdżyć. Bardzo mnie ciekawi, jak wypadłaby obecna reprezentacja tego kraju z mocniejszym rywalem. Zawodnicy Susicia wysyłają sygnał: „jesteśmy gotowi!” i najprawdopodobniej po raz pierwszy w historii będziemy mogli oglądać tę drużynę na Mistrzostwach Świata. Obok Belgów będzie to, moim zdaniem, najciekawsza europejska ekipa w Brazylii. Najpierw jednak Bośniacy muszą uporać się jeszcze ze Słowacją, z którą we wrześniu grają dwukrotnie. Jeśli ten dwumecz wypadnie dla kolegów Semira Stilicia korzystnie, mogą już myślami być na Maracanie. Co ciekawe, w reprezentacji Bośni i Hercegowiny praktycznie wszyscy zawodnicy występują w ligach zagranicznych. Obok motorów napędowych – Edina Dżeko i Vedada Ibisevicia, sporadycznie pojawiają się jednak piłkarze wciąż grający w kraju, jak rezerwowy bramkarz Asmir Avdukić z Boraca Banja Luka, jego kolega klubowy Darko Maletić, czy pomocnik Żeljeznicara Sarajewo – Muamer Svraka.

Bośnia i Hercegowina rozbija Grecję 3:1

Trzecią drużyną na sporej fali wznoszącej jest Kostaryka. I tu – w przeciwieństwie do Bośni – bardzo dużo zawodników wciąż gra w rodzimej lidze. Jest to rynek dość dziewiczy i niespenetrowany przez polskich skautów. W naszej lidze swego czasu występował jedynie Junior Diaz, który zbierał całkiem niezłe recenzje w Wiśle, a obecnie broni barw niemieckiej Moguncji. Sezon dla Kostarykańczyków nie zaczął się jednak najlepiej, gdyż odnieśli oni… trzy porażki z rzędu. Najpierw nie sprostali w sparingu Peru, a następnie dwukrotnie ulegli Meksykowi w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Dopiero od października podopieczni Kolumbijczyka Jorge Luisa Pinto rozpoczęli swój obecnie trwający trend. Najpierw bez problemu poradzili sobie z Salwadorem i Gujaną, a następnie w bojowych nastrojach ruszyli po trofeum Copa Centroamericana. Jako gospodarze mieli łatwiej, jednak podziw musi budzić fakt, iż przez cały turniej stracili tylko… jedną bramkę! W finale Kostaryka pokonała Honduras 1:0. W rzadko którym meczu tej reprezentacji fani bukmacherki mogli szczęśliwie obstawiać „over 2,5”, gdyż najczęściej padała tam jedna, góra dwie bramki. Po zwycięskim turnieju o mistrzostwo Ameryki Środkowej, Kostarykańczycy zremisowali w eliminacyjnym spotkaniu z Panamą, by następnie nieznacznie ulec Stanom Zjednoczonym. Była to jak dotychczas ostatnia porażka tej drużyny, a żelazna defensywa „Los Ticos” zatrzymała nawet Meksyk w czerwcowych meczu ostatniej fazy eliminacji do Mundialu. Już jutro wieczorem Kostaryka rozegra ostatni mecz fazy grupowej Złotego Pucharu CONCACAF, w którym zmierzy się z gospodarzami – USA. Jak dotychczas podopieczni Pinto wygrali oba poprzednie spotkania do zera (3:0 z Kubą i szczęśliwe 1:0 z Belize po samobójczej bramce rywala). Czy tym razem znów Patrick Pemberton pozostanie niepokonany? Ostatni raz Kostaryka wygrała Złoty Puchar w 1989 roku, kiedy to również świętowała awans na włoski Mundial. W RPA co prawda „Los Ticos” zabrakło, jednak tym razem są bardzo bliscy awansu, a skuteczna gra w obronie może im zagwarantować sukces także w trwających mistrzostwach kontynentu.

Kostaryka – Panama 2:0 i piękna druga bramka Celso Borgesa

Przesuwając się niżej w rankingu napotykamy na Zjednoczone Emiraty Arabskie. To drużyna, która poczyniła zdecydowanie największy postęp w przeciągu sezonu. W roku 2012 ZEA były na początku drugiej setki rankingu ELO, a dziś wkraczają do pierwszej pięćdziesiątki! Nie ma co się dziwić – zawodnicy tej reprezentacji w minionym sezonie nie przegrali ani jednego meczu o punkty! W sparingach nie było tak różowo, gdyż pokonali ich zarówno Japończycy, jak i Koreańczycy z Północy. Trend wznoszący rozpoczął się tak naprawdę już na początku 2012 roku, jednak poprzedzony był… sześcioma porażkami z rzędu, które spowodowały, iż ZEA odpadły z eliminacji do MŚ już w trzeciej rundzie, zajmując ostatnie miejsce w grupie. Co prawda w kończącej tę fazę rozgrywek potyczce pokonali Liban, jednak nie uratowało to posady trenera Abdullaha Masfara. Jego miejsce zajął Mahdi Ali, który uzdrowił „Białych” jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ali od lat prowadził reprezentacje młodzieżowe ZEA i odnosił z nimi sukcesy. W 2008 roku wygrał Mistrzostwa Azji do lat 19, a w 2010 wywalczył srebrne medale w Asian Games z reprezentacją U-23, która dzięki temu awansowała po raz pierwszy w historii na Igrzyska Olimpijskie. Rodzima federacja doceniła ten sukces i powierzyła Alemu dorosłą kadrę. Nowy selekcjoner znacznie odmłodził drużynę i odważnie wprowadził do niej wielu olimpijczyków. Nawet legendarny napastnik i kapitan – Ismail Matar – musiał się pogodzić z rolą zmiennika, gdyż Ali w ataku preferuje duet Ahmed Khalil (fani serii Football Manager znają go bardzo dobrze ;)) – Ali Ahmed Mabkhout. Co do odmładzania kadry, to dość powiedzieć, że poza byłym kapitanem-dżokerem Matarem (opaskę przejął bramkarz reprezentacji olimpijskiej – Ali Khasif), najstarszy gracz ma… 28 lat, a większość nie przekroczyła dwudziestego piątego roku życia. Totalna rewolucja kadrowa, danie sygnału „stawiam na utalentowanych, młodych chłopaków”, przyniosła oczekiwane rezultaty. Odmłodzona reprezentacja Emiratów pierwszy poważny sprawdzian miała w Bahrajnie, gdzie uczestniczyła w Pucharze Zatoki Perskiej. Ku zaskoczeniu wszystkich, ZEA nie tylko zdobyły komplet złotych medali, ale także… wygrały wszystkie mecze! Oprócz gospodarzy wśród pokonanych znalazły się wyżej notowane Katar i Irak. Sezon dla podopiecznych Mahdiego Alego kończył się dwiema potyczkami w eliminacjach do Pucharu Azji, w których reprezentanci ZEA pokonali Wietnam i walczący o awans na Mundial Uzbekistan. Po tym, co w minionym sezonie pokazała ta młoda reprezentacja, myślę, że można przypuszczać, iż awans na Mistrzostwa Świata 2018 jest w ich zasięgu. Trzymam kciuki, a Mahdi Ali jest dla mnie trenerskim objawieniem sezonu.

ZEA – Uzbekistan 2:1, eliminacje do Pucharu Azji 2015

Rok 2012 był bardzo nieudany dla reprezentacji Burkiny Faso. W ekwatogwinejskim Pucharze Narodów Afryki „Ogiery” przegrały wszystko, co było do przegrania, włącznie z kompromitacją z Sudanem. W rozpoczynających się następnie eliminacjach do Mistrzostw Świata na starcie Burkińczycy zaliczyli również dwie porażki – jedną na boisku (0:1 z Gabonem), a drugą przy zielonym stoliku (walkower z Kongiem z powodu uczestnictwa nieuprawnionego gracza, w meczu 0:0). Ostatnią nadzieją na uratowanie twarzy miał być Puchar Narodów Afryki 2013 w RPA. Aby jednak tam zagrać, Burkina Faso musiała najpierw pokonać Republikę Środkowoafrykańską. Niestety, w pierwszym spotkaniu RŚA odprawiła gości z kwitkiem i pętla na szyi trenera Paula Puta zaciskała się coraz mocniej. W rewanżu udało się szczęśliwie wygrać 3:1, co okazało się punktem zwrotnym dla reprezentacji „Ogierów”. Burkińczycy nieźle radzili sobie w sparingach, a w styczniowo-lutowym południowoafrykańskim turnieju zagrali lepiej, niż ktokolwiek przypuszczał. Zawodnicy Burkiny Faso okazali się królami remisów. W fazie grupowej podzielili się punktami z Nigerią i Zambią, w ćwierćfinale pokonali Togo po dogrywce, a w półfinale Ghanę po rzutach karnych. W ten sposób podopieczni Puta doczłapali się do finału, gdzie znów trafili na Nigerię. Tym razem szczęście było jednak po stronie Nigeryjczyków, którzy zdołali zdobyć złoto. Dla Burkiny pozostały srebrne medale i mocno podbudowane morale po fatalnym roku poprzednim. Na fali wznoszącej Burkińczycy pokonali następnie dwukrotnie Niger, a później zrewanżowali się Kongijczykom i zajmują obecnie drugie miejsce w eliminacyjnej grupie. Niestety, szanse na awans do kolejnej fazy rozgrywek mają marne, gdyż nawet w razie zwycięstwa Burkiny Faso w ostatniej kolejce z Gabonem, reprezentacji Konga wystarczy pokonać słabiutki Niger, by przejść dalej kosztem Burkińczyków. Gdyby jednak nie ten walkower w pierwszym meczu, wszystko byłoby inaczej. Niemniej jednak, po fatalnych wynikach w miesiącach ubiegłych, Jonathan Pitroipa i koledzy znów mają głowy podniesione wysoko.

Puchar Narodów Afryki 2013: Burkina Faso – Etiopia 4:0

Oprócz wymienionych drużyn. warto wspomnieć o coraz lepiej spisujących się Togijczykach i Tanzańczykach. Nie można też zapomnieć o Etiopii, która, jeśli pokona RŚA we wrześniu, stanie przed niepowtarzalną szansą awansu na Mistrzostwa Świata. Na kontynencie amerykańskim duże postępy poczyniły Martynika i Dominikana, a w Azji z łatką kopciuszka próbują zerwać Filipiny. Czy jednak te ekipy podtrzymają swoją formę – zobaczymy za rok. W kolejnej notce opiszę reprezentacje, które w minionym sezonie zaliczyły największy zjazd.




This post first appeared on Underdog Football PL | Blog Piłkarski Inny Niż W, please read the originial post: here

Share the post

Sezon 2012/13 – reprezentacje w trendzie wzrostowym

×

Subscribe to Underdog Football Pl | Blog Piłkarski Inny Niż W

Get updates delivered right to your inbox!

Thank you for your subscription

×